9.10.2012

33


W niedzielę wieczorem, po spędzeniu całego dnia na różnego rodzaju akcjach charytatywnych (w tym meczu), wylecieliśmy do Miami. Tym razem przydzielono mi apartament pomiędzy Pique i Bojanem, więc nie miałam bezpośredniego przejścia do pokoju Ibrahima. Nie narzekałam, bo widoki z mojego okna były zniewalające: morze, plaża. Coś wspaniałego! Już nie mogłam doczekać się kolejnego dnia, by pobiec i zanurzyć stopy w ciepłym oceanie.
Na poniedziałek zaplanowaną mieliśmy konferencję prasową oraz wieczorne szkolenie w University of Miami. Mogłam do drugiej przesiedzieć na plaży i tak też zrobiłam. Towarzyszył mi Gerard, Bojan oraz Thiago. Ibrahim wolał ten czas spędzić w hotelu, więc pozostaliśmy w kontakcie telefonicznym.
- Shakira dziś przylatuje. Dzwoniłem do niej wczoraj i powiedziałem, że pogodziłaś się z Ibim… - leżeliśmy plackiem na ręcznikach i oddawaliśmy się kąpieli słonecznej. Na słowa piłkarza podniosłam się na łokciach i spojrzałam na Bojana. Na nim jego słowa nie zrobiły żadnego znaczenia. Jakby wiedział o tym od dawna.
- To wspaniale, że przylatuje.
- Jutro z Sergio idziemy na akcję charytatywną i ma do nas dołączyć.
- Tak, słyszałam, że Shakira jest znana ze swojej dobroci. Cieszę się, że się pogodzicie, matołki.
- Ej, tylko bez takiego! – rzucił we mnie garścią piasku. Miał szczęście, że nie dostał mi się do oczu, bo dostałby porządne lanie. – A Ty i Ibi? To oficjalne…?
- Nie, nie. Myślę, że potwierdzimy to po powrocie do kraju. Na razie nie chcę nas narażać na zainteresowanie paparazzi. Wystarczy, że nie dają nam spokoju w Barcelonie. Tutaj możemy być na chwilę anonimowi.
- Czytałem dziś rano na jakiejś stronie internetowej, że rzuciłaś Ibiego, bo okazało się, że jego kochanka jest w ciąży z bliźniakami.
- I takich spekulacji chcę uniknąć.
- Myślisz, że nie będą o was pisać? A przez ten czas gdy nie byliście razem? Codziennie dowiadywałem się nowych rewelacji, np. że jesteś w ciąży albo, że wzięliście potajemny ślub na Malediwach.
- Oni i tak będą pisać, więc daruję sobie sprawy sądowe. Przed wizytą mamy Ibiego ciągle siedzieli pod naszym domem i czekali na każdy nasz ruch. Jak ona przyjechała to trochę odpuścili, ale boję się, że jak wrócimy to znów się zacznie. O patrz! – wskazałam na chłopaka trzymającego profesjonalny aparat zmierzony w naszą stronę. Gerard zaśmiał się i pomachał zdezorientowanemu paparazzi. Zrobił słodką buźkę, dziubek i zapolował jak na prawdziwego modela przystało.
- My mamy zdecydowanie gorzej, ale już do tego przywykłem. – powiedział Gerard. – Przez to, że wpuszczam do sieci swoje fotki, mniej za nami chodzą. Oczywiście, że zdarzają się pościgi motocyklowe za naszymi samochodami, ale coraz rzadziej.
- Jesteście nudni! A my to gorący temat! – wystawiłam język. – Jesteśmy jak Angie i Brad… albo jak Barack i Michelle Obama!
- Nudni?! A kto pokazał goły tyłek w oknie hotelu?! No kto?! – zaśmialiśmy się wspólnie.
- Siemanko, przyjaciele. – usłyszeliśmy radosny jak zawsze głos Pedrito, który z wielkim bananem na ustach usiadł obok nas. – Muszę wam coś powiedzieć, ale zachowajcie to dla siebie. To znaczy wiedzą o tym jeszcze moi najbliżsi, no i wy zaraz, ale reszta jeszcze nie… więc zatrzymajcie to w tajemnicy.
- Ale co?! – wrzasnęliśmy w trójkę: ja, Gerard i Bojan.
- Oświadczyłem się Sonii i planujemy ślub. – skoczyłam i przytuliłam go najmocniej jak umiałam.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! To najlepsza wiadomość jaką mogłam usłyszeć! Kiedy się zdecydowałeś?
- Dzień przed wylotem do Stanów. To znaczy pierścionek kupiłem już dawno, ale jakoś wtedy mnie naszło. I stało się!
- Gratulacje, bro! – poklepał go po ramieniu Gerard.
- I Sonia do mnie nie zadzwoniła? Zabiję tę małą osóbkę!
- Nie bądź na nią zła. Chcieliśmy wam powiedzieć dopiero po powrocie do kraju, ale już nie mogłem wytrzymać!
- To będzie wspaniałe weselicho. Coś czuję, że zaliczę zgona. – zaśmiał się Geri, na co przytaknął mu ochoczo Bojan.
- Kiedy planujecie ślub? – zapytałam podekscytowana.
- Niedługo. Prawdopodobnie pod koniec sierpnia i połączymy go z chrzcinami Santiego.
- Bardzo fajny pomysł. – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Wiem, że Sonia chciałaby być przy tej rozmowie i sama się Ciebie zapytać, ale pozwoliła mi, bo wie doskonale jaki jestem niecierpliwy. Poprosiłem Sergio, żeby został moim świadkiem i ojcem chrzestnym Santiego… chcielibyśmy się zapytać czy zostałabyś świadkiem Sonii i matką chrzestną małego? – otworzyłam szeroko oczy. – Tyle dla nas zrobiłaś. Gdyby nie Twoje wsparcie to nie wiem czy bylibyśmy teraz razem.
- Jestem zaszczycona! – rzuciłam mu się na szyję. Pedrito zaśmiał się głośno i ucałował mnie w policzek.
- Stary, muszę powiedzieć, że urosłeś w moich oczach. – przez słowa Gerarda na chwilę zapadła cisza, by po chwili cała nasza czwórka śmiała się w najlepsze. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takich przyjaciół! Nie umiałam wyrazić słowami jak bardzo byłam szczęśliwa w ich towarzystwie, a ślub oraz chrzest małego Santiego wprost przepełniały mnie radością.
Po południu do naszego hotelu przyjechała Shakira, która znikła na chwilę z Gerardem, by po jakimś czasie wrócić do mojego pokoju.
- Słyszałam o ślubie Pedro! Jestem taka podekscytowana! – rzuciła swoją torbę na fotel i usiadła na kanapie.
- Ja tak samo. Będę świadkiem Sonii, więc jeszcze bardziej muszę się zaangażować w wesele. Muszę zorganizować wieczór panieński itp. A nie mam o tym zielonego pojęcia! – jęknęłam.
- Nie martw się, we wszystkim Ci pomogę. – uśmiechnęła się szeroko. – A jak tam sprawy… sama wiesz jakie. – puściła mi oczko i poruszała znacząco brwiami.
- Jest super. – uśmiechnęłam się mimowolnie. – Jak na początku naszego związku… Ibi jest kochany… nie wiem jakbym potrafiła bez niego funkcjonować, to chyba nierealne!
- Uwielbiam was. Gdy tylko Geri zadzwonił i powiedział, że się pogodziliście, spadł mi kamień z serca! Powiem Ci w sekrecie, że obmyślaliśmy plan, żeby was ze sobą połączyć!
- Żartujesz!
- Gerard wpadł na różne pomysły, ale ostatecznie sami wzięliście się za siebie. – zaśmiała się. – I bardzo dobrze! Nie chciałabyś chyba być zamknięta z Ibim w celi na komisariacie po tym jak któryś z chłopaków podrzuciłby wam narkotyki.
- Co?!
- Był taki plan! I wiele, wiele więcej! – zaśmiała się radośnie. Odetchnęłam z ulgą, że sami doszliśmy do porozumienia i nie musieliśmy brać udziału w intrydze przyjaciół. – Co byś zrobiła gdyby Ibrahim się oświadczył?
- Yy… nie mam pojęcia. Myślisz, że może to zrobić?
- Kochanie, przecież to kwestia czasu! On nie może bez Ciebie żyć, więc prędzej czy później poprosi Cię o rękę.
- Nie wiem czy do tego dojdzie, bo jego matka… sama wiesz jaka jest! Gdyby faktycznie do tego doszło to mielibyśmy niezłe piekiełko.
- Przejmujecie się nią? Ja na waszym miejscu w ogóle nie brałabym jej pod uwagę i wzięła cichy ślub w Las Vegas!
- To nie takie proste. Wiesz, że Ibi jest muzułmaninem, a ja katoliczką i w pewnych kwestiach nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Chciałabym wziąć ślub w białej sukience, żeby tata odprowadził mnie do ołtarza… takie marzenie z dzieciństwa.
- Wszystkie o czymś takim marzyłyśmy, ale teraz dorosłaś do tego, żeby zrezygnować ze swoich planów dla ukochanego. Prawda?
- Nie wiem czy do końca dorosłam do decyzji o ślubie. To coś wielkiego.
- Kochasz go?
- Jasne, że tak.
- Byłabyś zdolna się zgodzić na ślub cywilny zamiast kościelnego?
- Moi rodzice nie akceptują takich ślubów.
- Twoi rodzice biorą ślub czy Ty?
- Nie biorę żadnego ślubu! – zaśmiałam się. – Rozmawiamy czysto teoretycznie.
- Czyli nie zgodziłabyś się?
- Tego nie powiedziałam. Gdyby faktycznie doszło do tego, że zaczęlibyśmy rozmowę o ślubie, to musielibyśmy oboje zrezygnować ze swoich planów i dojść do porozumienia.
- I to właśnie chciałam od Ciebie usłyszeć. – blondynka objęła mnie ramieniem. – Muszę lecieć. Gerard zabiera mnie na kolację. – ucałowała mnie w policzek.
Chwilę po jej wyjściu przyszedł Ibrahim, który położył się obok mnie na kanapie. Przez rozmowę z Shakirą cały czas rozmyślałam nad zaręczynami! To stawało się nieznośne.
- Zastanawiałem się nad wakacjami. Dzwonił do mnie Samir i pytał czy nie chcielibyśmy z nim się wybrać do St. Tropez.
- Pytanie! Pewnie, że tak!
- Nocami moglibyśmy imprezować, a w ciągu dnia opalać się na jachcie. – pocałował mnie w skroń. – I tak spędzilibyśmy cały miesiąc.
- Chyba miesiąc imprezowania to dla mnie za dużo.
- Moglibyśmy pojechać do Maroko, poznałabyś resztę mojej rodziny… potem pojechalibyśmy do Twoich rodziców, tak jak chciałaś. Możemy zaplanować ten miesiąc jak tylko zechcesz.
- Do Twojej rodziny? Poznałam Twoją mamę i szczerze powiedziawszy chętnie na tym zakończę.
- Moja babcia i reszta są naprawdę w porządku! Chciałbym ich odwiedzić, przedstawić Cię… Charlie…
- Nie wiem czy coś wskórasz tym miałczeniem mi do ucha. – uśmiechnął się szeroko i sprawnym ruchem usiadł na mnie okrakiem.
- Wiesz, że Cię kocham?
- Wiem. – odpowiedziałam. – Jesteś ciężki! Mógłbyś ze mnie zejść?
- Zejdę, kiedy zgodzisz się na poznanie mojej rodziny.
- Jesteś podłą, małą istotką z zapędami dyktatorskimi. Nie jestem Twoim niewolnikiem.
- Ha ha. – zaśmiał się głośno. – Małą istotką? – powtórzył po mnie. – Zaraz Ci pokażę kto jest małą istotką!
Nasze śmiechy roznosiły się po całym moim apartamencie. Nie obchodziło mnie to, że ktoś może nas usłyszeć. Miałam do gdzieś! Taki sam stosunek do tego miał Ibrahim, który wykrzykując wyznania miłości do mnie stał na balkonie w samych bokserkach, dając przy tym koncert życzeń dla przechodzących pod hotelem. Musiałam zgodzić się na wyjazd do Maroko, bo mało brakowało a zrobiłby striptiz na balkonie dla moim dwóch uroczych sąsiadek z balkonu tuż za balkonem Gerarda: na około siedemdziesięciolatek.
Wieczorem towarzyszyłam Shakirze, Gerardowi i Sergio na akcji charytatywnej. Zrobiłam im mnóstwo fotek, które miały posłużyć jako auto promocja klubu oraz organizacji zajmującej się spełnianiem marzeń małych dzieci. W drodze powrotnej wyciągnęłam od Busiego informacje dotyczące wieczoru kawalerskiego, który skrupulatnie zaplanował kilka lat temu.
- …alkohol, alkohol… alkohol, panienki i alkohol? Zapomniałem o czymś? – uśmiechnął się szeroko.
- Ja myślałam o czymś bardziej kulturalnym.
- Żartujesz? To wieczór panieński i Sonia ma prawo zaszaleć! Wynajmij chłopaków, zrobią wam show i więcej wam nie będzie trzeba do szczęścia.
- Nie jesteśmy takie płytkie jak wy, faceci.
- Nie miałem tego na myśli. Chodzi o to, żebyście się zabawiły, zapomniały o normalnym życiu i zaszalały.
- Myślę, że Busi ma rację. – odezwała się wreszcie Shakira, która przez całą drogę do hotelu zajęta była Gerardem. – Pójdziemy do klubu ze striptizem, Sonia zapomni choć na chwilę, że w domu czeka na nią dziecko i będzie mieć okazję, żeby się zrelaksować. Zasługuje na to!
- Pomyślimy nad tym później. Mamy czas, bo ślub organizują pod koniec sierpnia. – wysiadłam z samochodu z pomocą Sergio i popędziłam do swojego pokoju, żeby się przebrać. Umówiłam się na kolację z Ibrahimem, który obiecał zabrać mnie w najfajniejsze miejsce w Miami. Cóż w ogóle nie znałam tego miasta, więc polegałam całkowicie na nim. Założyłam czarną dopasowaną sukienkę i wysokie lawendowe szpilki. Włosy rozpuściłam i zrobiłam lekki makijaż.
Rozmawialiśmy przede wszystkim o naszych wakacjach, ponieważ tylko ten temat wywoływał u mnie palpitację serca. Cieszyłam się na samą myśl o byczeniu się na jachcie w towarzystwie Ibiego oraz Samira, który zawsze poprawiał mi humor. Zaproponowałam, żeby dołączył do nas Rodrigo ze swoim nowym chłopakiem, na co Ibi zareagował śmiechem. Tłumaczył się później, że nie ma nic przeciwko, a ten śmiech był niekontrolowany. Czy wszyscy muszą reagować na homoseksualizm Rodrigo tym samym? Znam go od paru lat i jeszcze ani razu nie wyśmiałam tego, że jest gejem. Jest moim bliskim przyjacielem, który zawsze mnie wspierał i nawet gdyby przebierał się za panienki i był prostytutką, nie przeszkadzałoby mi to. Nadal bym go kochała równie mocno.
Rodrigo zareagował na moją propozycję wielkim zdziwieniem, może dlatego, że w Hiszpanii był wczesny ranek, a on był wielkim śpiochem. Obiecał, że do mnie oddzwoni, kiedy przedyskutuje to z chłopakiem. Byłoby wesoło, gdybyśmy pojechali wszyscy razem. Może ja miałabym najgorzej jako jedyna dziewczyna, ale zawsze miałam lepszy kontakt z chłopakami, więc to mi nie przeszkadzało. Zresztą miałam być tam z Ibrahimem, który dzielnie stał przy moim boku i wiedziałam, że wepchnąłby do wody z jachtu każdego, któryby na mnie krzywo spojrzał.
Podczas drogi powrotnej do hotelu dostałam sms od Rodrigo, który w bardzo entuzjastyczny sposób zgodził się na wyjazd. Byłam szczęśliwa, bo miałam spędzić dwa cudowne tygodnie w towarzystwie przyjaciół i chłopaka, pływać w ciepłym morzu i szaleć w klubach. Zapowiadały się wspaniałe wakacje!


__________________________________


Hej :* Ale zaniedbałam to opowiadanie… naprawdę nie wiem dlaczego, ale mam jakąś blokadę i nie mogę nic napisać. Staram się jak mogę, a i tak wychodzi taki shit, że szkoda gadać. Dołączyłam do Twittera (link u góry). W razie jakiś pytań dotyczących bloga lub jeżeli ktoś chce po prostu pogadać, to zapraszam ;-) Pozdrawiam serdecznie :*

6 komentarzy:

  1. Oj długo mi się czekało na odcinek, oj długo ;pp
    Hahahah o mamo! Jakie plany pogodzenia Ibiego i Charlie, padłabym, gdyby na serio tak było XD
    Oj wieczór kawalerski musi być niezapomniany i Sergia pomysł jest najlepszy, nie rozumiem czemu Charlie nie chce na razie rozmawiać na ten temat xd
    Całe szczęście, że powrócił dawny Ibi, w końcu mogą się sobą cieszyć ;D
    Czuję, że te ich wakacje będą niesamowite ;D
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa, ej brak mi slow, wiec pozwolisz, ze na tym zakoncze ten komentarz?

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt dawno nic tutaj nie dodałaś :)

    No to plany wakacyjne usnute, czekamy na realizację.

    Rozwaliły mnie pomysły Gerrarda na połaczenie Ibiego i Charlie, a ta cela po podrzuceniu narkotyków rozwaliła mnie na łopatki.
    Ślub Sonii i Pedra też może być ciekawym elementem wakacyjnych planów naszych zakochańców. czekam na kolejny:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No to wakacje mają świetnie zaplanowane :D zazdroszczę im trochę... Ślub pewnie będzie wspaniały. Oczywiście czekam na wieczór panieński :D Jestem ciekawa co wykombinujesz. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, wakacje! :D O matko i ta klata Ibiego *.* rozmarzyłam się normalnie zamiast robić polski i matmę! odpowiesz za to xD
    ahhh, Shak i Geri... idealnie do siebie pasują <3
    czekam na nowosć <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ważna kwestia została poruszona, ten ich ewentualny ślub nie będzie przecież ślubem zwyczajnym. Kompromis w takich związkach to chyba podstawa, za co już ją podziwiam, bo nie jest łatwo zrezygnować z pewnych rzeczy, tak bardzo kojarzących się właśnie ze ślubem w kościele.
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń

Statystyka