Zakończenie
tourne po Stanach było równoznaczne z rozpoczęciem długo oczekiwanego urlopu,
dlatego każdy cieszył się na powrót do Hiszpanii. Nasze szerokie uśmiechy
mówiły same za siebie, a na lotnisku wprost skakaliśmy z radości. Ściskałam
rękę Ibrahima (bo nadal bałam się latania, ale w jego towarzystwie wszystko
było takie proste!), a robiłam to już oficjalnie od wczoraj, ponieważ
oznajmiłam wszem i wobec, że znów jesteśmy razem. Nikt nie był zdziwiony, a
raczej wszyscy zastanawiali się, dlaczego tak długo zwlekaliśmy z ogłoszeniem
tej nowiny? Pep nie był zainteresowany ploteczkami, które rozsiewał z wielkim
zamiłowaniem Gerard i słuchał wszystkiego z przymrużeniem oka. Tylko raz
zapytał się mnie, czy jestem pewna swojej decyzji, na co śmiało krzyknęłam
„tak”. Kiedy to usłyszał dał sobie spokój z jakimś podchodami w celu
rozdzielenia naszej dwójki. Stwierdził, że jest na to za stary i nie będzie mi
organizować życia.
Po
wylądowaniu Ibrahim zabrał mnie do naszego domu, w którym nie byłam od jakiegoś
czasu. Po naszym głośnym rozstaniu spakowałam swoje manatki i przeprowadziłam
się do Gerarda, gdzie wszystko zostawiłam. Musiałam przenieść moje manele z
powrotem do domu, ale Ibrahim przejawiał zbyt wielkie oznaki czułości, więc
musiałam zostawić to na potem.
Piłkarze
mogli się już byczyć i relaksować swoim miesięcznym urlopem, a szara masa (ja)
musiała jeszcze pracować przez kilka dni. Zajęta byłam przede wszystkim
zdjęciami, które zrobiłam chłopakom w Stanach. Musiałam je odpowiednio
przesegregować i pousuwać te, które nie nadawały się do użytku – a było ich
naprawdę wiele. W czasie kiedy ja pochłonięta byłam pracą, Ibrahim zarezerwował
nam hotel w St. Tropez oraz zajął się wynajmem jachtu. Samir przyleciał do nas
jeszcze tego samego wieczoru. Cieszyłam się na samą myśl o wspólnych wakacjach,
a po nich młodszy brat mojego chłopaka miał rozpocząć studia w Barcelonie, więc
mieliśmy szansę być w stałym kontakcie. Gorzej było z tym, że ich matka miała
podwójną okazję to przyjazdu do Barcelony. Ale do tego nie mogłam dopuścić! Co
to, to nie.
Przygotowałam
Samirowi pokój gościnny i opowiedziałam co się wydarzyło w Stanach. Każdy dzień
miał masę atrakcji, o których wspominałam z czystą przyjemnością. Najbardziej
utkwiła mi w pamięci wizyta w parku wodnym, gdzie chłopcy (Valdes, Busi, Pedro
i Villa) pływali z delfinami. Ich przerażone miny utrwaliłam na zdjęciach,
które postanowiłam wywołać i powiesić u siebie w pracowni.
-
Słyszałem, że Pedro się żeni. Jestem w szoku, bo myślałem, że nigdy się nie
zdecyduje. – powiedział Samir siadając na pościelonym łóżku.
-
I dodatkowym szokiem dla Ciebie może być to, że będę świadkiem Sonii i matką
chrzestną Satniego. Jestem taka przerażona tym, że będę praktycznie na
świeczniku i wszyscy będą na mnie patrzeć!
-
Będziesz w tym idealna! Kto jak kto, ale Ty na pewno sobie poradzisz.
-
Przestań podrywać moją dziewczynę. – Ibrahim objął mnie ramieniem i zaśmiał się
z miny swojego brata. - Grasz ze mną w FIFĘ?
-
Jasne. – podniósł się ochoczo i wyminął naszą dwójkę.
-
Wszystko załatwione. Mamy zarezerwowany hotel, tylko musimy się spakować. –
objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Złożył na moich ustach krótki
pocałunek i dołączył do brata, który zdążył już się rozsiąść na kanapie w
salonie. Zaczęli się od razu emocjonować grą, a ja w tym czasie omawiałam
wieczór panieński z Shakirą przez telefon. Dogadywałyśmy się bardzo dobrze i
obie wiedziałyśmy czego oczekiwać po tym wypadzie: ma być niezapomniany dla
Sonii. To była główna zasada. Chciałam, żeby zaszalała, ale oczywiście bez
przesady. Chłopcy szykowali dla Pedrito coś zdecydowanie większego, a my nie
mogłyśmy przecież zostać w tyle.
-
Myślisz, że mam wynająć jakiś facetów?
– zapytałam Shakirę, ale widząc jak Ibi pauzuje grę by się przysłuchać
rozmowie, wybuchłam śmiechem. – Przepraszam,
Shaki. Ibi mnie rozprasza.
-
Nie przejmuj się! Ja mam na głowie
Gerarda, który zaczął się rozbierać do piosenek „Abby” i naprawdę mam tu niezłą
zabawę. – zaśmiała się głośno. –
Myślę, że możemy iść do jakiegoś klubu ze striptizem. Geri znalazł w Internecie
kilka fajnych klubów dla pań.
- Świetny pomysł.
Zadzwonię do Lilly i kilku koleżanek, ale myślę że nie będą miały nic
przeciwko! – wbiłam
się na kanapę za Ibrahima, który nie odrywał wzroku od ekranu telewizora i
usiadłam za nim dalej rozmawiając z Shakirą.
- Mogłybyśmy
wymyślić coś szalonego, bo w sumie to wieczór panieński. Skok ze spadochronu? –
zaproponowała
latynoska.
- Mówisz na
poważnie? Sonia póki co cieszy się życiem i chyba nie chciałaby tak skończyć na
kilka dni przed swoim weselem. Wystarczy, że opróżnimy kilka butelek wina, a na
pewno nam coś przyjdzie do głowy.
- No w sumie tak.
Nie ma co planować, bo i tak to może nie wypalić. A i jeżeli chodzi o listę
gości to dołączy do nas Daniella, dziewczyna Cesca.
- Nie wiedziałam,
że Cesc się z kimś spotyka!
- Gerard nalega,
żebyśmy ją wzięły, bo czuje się trochę osamotniona. Byliśmy z nimi na podwójnej
randce i wydaje się być całkiem sympatyczna.
- Skoro Cesc z nią
jest, to musi taka być. Niech przyjdzie, im nas więcej tym weselej.
- Ok… Geri
słyszałeś?… Charlie, masz od niego pozdrowienia. Siedzi mi nad głową i smęci,
że mam kończyć.
- Ok., jego też
pozdrów. Zdzwonimy się jeszcze po powrocie z wakacji. Trzymajcie się i do
zobaczenia!
- Buziaki! – rozłączyłam się i
spojrzałam zrezygnowana na braci. Siedzieli zahipnotyzowani i grali w grę. Z
braku innych, ciekawszych rozrywek, sama zaczęłam żywo komentować ich
poczynania na wirtualnym boisku.
-
Zdążysz się do jutra spakować? – zwrócił się do mnie starszy z nich, w przerwie
gry.
-
Jak to do jutra?
-
Skończyłaś pracę, ja też, więc możemy już jutro jechać do Francji. Hm? – objął
mnie wolnym ramieniem, a drugim
zawzięcie trzymał joystick do gry.
-
Chcesz, żebym w ciągu jednego wieczora się spakowała?
-
Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, resztę możesz przecież kupić na miejscu. Tam
też są sklepy, a Samir za bardzo nie chce dźwigać twoich walizek. – młodszy
brat spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma, na co zareagowałam śmiechem. –
No co? Myślałeś, że pojedziesz za darmo? Musisz jakoś to odpracować, np.
poprzez noszenie naszych walizek.
-
Nie bądź taki. – uderzyłam go w bok. – Samir, moich walizek nie musisz nosić.
Mam od tego chłopaka. – posłałam mu uśmiech, a w stronę Ibiego całusa.
Wyswobodziłam się z jego objęcia i pognałam na piętro, żeby się spakować.
Powrzucałam do walizki wszystkie rzeczy, które uznałam za najpotrzebniejsze. W
rezultacie zmieściłam się w dwóch niewielkich walizkach.
Przed
południem wyjechaliśmy na nasze długo oczekiwane wakacje. Siedziałam z przodu
samochodu Ibiego, z nogami wyłożonymi na desce rozdzielczej i wlepionym wzrokiem
w zmieniający się krajobraz za szybą.
-
O której przyjedzie Rodrigo? – zapytał Ibi próbując wyłączyć zacinającego się
GPS’a.
-
Przyleci po południu z Tomem.
-
Kim jest Tom? – zapytał niezorientowany w sprawie Samir.
-
To chłopak Ro. – odpowiedzieliśmy naraz. Chłopak zaśmiał się pod nosem za co po
chwili przeprosił. Nie miałam mu tego za złe, bo wciąż ludzie tak samo reagują
na homoseksualizm. Niby wszyscy są tacy tolerancyjni, ale jak przyjdzie co do
czego, to i tak myślą swoje.
Kiedy
zajechaliśmy na miejsce nie mogłam się napatrzeć na nasz hotel: był po prostu
przepiękny! Wszystko zresztą było piękne! Kręciłam z niedowierzaniem głową i
wszystko podziwiałam. Ibrahim wyjął nasze walizki z bagażnika i oddał kluczyki
chłopakowi, który miał za zadanie odprowadzić jego samochód na parking. Samir szedł równo ze mną i
zagadywał na wszelkie tematy, w związku z czym mój chłopak musiał zabawić się w
tragarza, a to mu się nie podobało. Wcisnął papierowy banknot chłopakowi od
windy, który jak na zawołanie zaniósł nasze walizki do apartamentu.
Z
naszych okien rozprzestrzeniał się wspaniały widok na turkusowe morze.
Siedziałam w oknie przez piętnaście minut, dopóki nie odciągnął mnie Ibrahim.
-
Czuję, że spędzimy tu niezapomniane chwile. – pocałował mnie w ramię. Odwróciłam
się do niego przodem i uśmiechnęłam szeroko.
-
Namieszałeś mi w głowie. – nie musiałam czekać na jego reakcję. Od razu
przysunął się do moich ust i złożył na nich namiętny pocałunek, który
oczywiście ktoś musiał przerwać. W drzwiach stał Samir w towarzystwie Rodrigo
oraz Thomasa.
-
Misiaku! – krzyknął, więc odsunęłam się od chłopaka i pognałam, żeby go
wyściskać. – Nie widziałem Cię wieki!
-
Wolałeś Malediwy ode mnie! – szturchnęłam go w ramię.
-
To nie tak, ale wiesz, że miłość nie wybiera. – pocałował mnie w policzek i
mocno do siebie przytulił. – Chciałbym, żebyś poznała Thomasa. – wskazał na wysokiego
jak diabli chłopaka o kruczoczarnych włosach opadających na bardzo ładną twarz.
Posłał mi uśmiech i podszedł, aby podać mi rękę.
-
Mów mi Tom.
-
Miło mi Cię poznać. Jestem Charlotta, ale mów mi Charlie. – uścisnęłam jego
dłoń i odpowiedziałam szerokim uśmiechem. – A to Ibrahim, mój chłopak i Samir,
jego brat. – chłopcy uścisnęli sobie dłonie. Wymieniłam spojrzenie z Ibim,
który był trochę zażenowany tym spotkaniem. Objęłam go za szyję i cmoknęłam w
policzek.
-
Idziemy na plażę? Trzeba wykorzystać tę wspaniałą pogodę. – powiedział
zachęcająco Ro. Nie musiał mnie dłużej przekonywać. Wyprosiłam ich z naszego
apartamentu i wskoczyłam w czerwony stój kąpielowy. Na wierzch zarzuciłam
prześwitującą sukienkę, a na stopy wysokie sandały na koturnie. Włosy upięłam w
wysokiego kucyka, żeby mi nie przeszkadzały i byłam gotowa do wyjścia.
Poczekałam na Ibiego, który nie mógł się zdecydować które spodenki założyć: czarne
czy grafitowe. Podjęłam za niego męską decyzję, a mianowicie: grafitowe i dołączyłam
do przyjaciół, którzy czekali na nas w holu. Chwilę potrwało zanim dołączył do
nas Ibi, ale na ten widok opłacało się czekać: był w samych spodenkach i mogłam
podziwiać jego piękną klatkę piersiową.
W
drodze na plażę zatrzymaliśmy się w sklepie, żeby kupić coś do zjedzenia i
picia, bo postanowiliśmy spędzić całe popołudnie na plażowaniu. Rozłożyliśmy
swoje ręczniki i koce na gorącym piasku, gdzieś na wolnym skrawku plaży, bo
ludzi było jak mrówek. Ibi nasmarował mi olejkiem ciało, odwdzięczyłam się tym
samym i położyliśmy się obok siebie. Trzymaliśmy się ciągle za ręce, co trochę
ograniczało nasze ruchy. Ro i Tom od razu wskoczyli do ciepłego morza, a Samir
leżał obok mnie i zasypywał mnie przeróżnymi żartami.
-
Będę świadkiem Sonii, co wiąże się z tym, że muszę zorganizować wieczór
panieński, którego panna młoda nigdy nie zapomni.
-
Musisz zorganizować coś szalonego.
-
Łatwo Ci mówić. Myślałam nad czymś szalonym, ale nic mi nie przychodzi do
głowy.
-
A kto będzie świadkiem Pedro?
-
Sergio Busquets i już mi nawet powiedział jak będzie wyglądać wieczór
kawalerski… panienki, alkohol, alkohol… i alkohol. Tak więc… - zwróciłam się do
Ibiego. – Nigdy nie idziesz.
-
Jak to? – podniósł się na łokciach. – To Ty idziesz na panieński Sonii, a ja
nie mogę na Pedro?
-
Wiesz co się tam będzie dziać? Sodoma i gomora! Wszędzie roznegliżowane
panienki, które będą tylko czekać na to, aż któryś z piłkarzy zaciągnie je do
kąta i wykorzysta. Wszyscy będą pijani i nie będziesz wiedzieć co się dzieje.
Zrobisz coś czego potem możesz żałować, a wiesz przecież, że ja… szybko nie
wybaczam.
-
Tak chyba powinien wyglądać wieczór kawalerski z prawdziwego zdarzenia. –
uśmiechnął się Ibrahim.
-
Będziesz mieć okazję, żeby mnie zdradzić, a do tego dopuścić nie możemy.
-
Jak miałbym Cię zdradzić, kochanie? Chcę być z Tobą do końca życia i żaden
wieczór kawalerski tego nie zmieni. – pocałował mnie w ramię. – No chyba, że
byłby to mój wieczór kawalerski…
-
Spadaj! – szturchnęłam go w bok. – Mówię poważnie. Moim zdaniem ten wieczór
może się źle skończyć, zarówno dla pana młodego jak i dla gości.
-
Po tym co powiedziałaś jeszcze bardziej chcę iść. – uśmiechnął się zachęcająco.
-
Ale z Ciebie pantoflarz, braciszku. – zaśmiał się młodszy, za co dostał moim
butem po głowie.
-
Rób co chcesz. Wiedz, że ja Cię ostrzegałam.
Resztę
dnia opalaliśmy się na plaży i nie zamierzaliśmy nigdzie się ruszać. Wieczorem
zgłodnieliśmy i musieliśmy udać się do jakiejkolwiek restauracji, a że wszędzie
było strasznie dużo ludzi i nie było wolnych miejsc, szukaliśmy miejsca
gdziekolwiek. Oczywiście wylądowaliśmy w McDonaldzie.
Wieczór
rozpoczęliśmy od nieudanego kulinarnego doznania. Liczyłam, że spróbuję jakiejś
lokalnej kuchni, a nie że wylądujemy w Fast-Foodzie. Ale nie mogłam znów
narzekać, bo przynajmniej się najadłam. Gorzej było z Ibim, który dostał
dziwnej wysypki, co było efektem reakcji alergicznej, na jakiś składnik w jego
kanapce.
-
Idź na imprezę z Samirem. Ja zostanę w łóżku. – pocałował mnie w skroń. Jak
mogłam go zostawić? Czuł się fatalnie i ledwo doszedł do łóżka o własnych
siłach. Położyłam się obok niego i pogłaskałam po policzku. Nie skarżył się na
ból czy inne objawy, ale był blady, a to w jego przypadku jest rzadkością.
-
Nie zostawię Cię samego. Skombinuję zaraz miętową herbatkę i Ci się polepszy. –
pocałowałam go w policzek. Znikłam za drzwiami od naszego apartamentu i
zjechałam windą na sam dół. Znalazłam miłego recepcjonistę, który zapewnił
mnie, że mi pomoże. Mieliśmy sporo śmiechu przy szukaniu ziółek, ale wreszcie
takowe znaleźliśmy, po kilkudziesięciu minutach przeszukiwań piwnic hotelu.
Nikt wcześniej nie prosił o taką przysługę, więc Miguel (recepcjonista)
stwierdził, że zapamięta mnie na długo. Zaparzyliśmy wodę i mogłam ją zanieść
do naszego hotelowego pokoju. Ibrahim leżał z poduszką przykrywającą głowę. Położyłam
kubek na szafce obok i pogłaskałam go po dłoni. Zrzucił z siebie poduszkę i
posłusznie wypił ziołową miksturę. Mama zawsze mnie uczyła, że na choroby
żołądkowe i inne, ziółka są najlepsze. Po minie chłopaka wyraźnie mogłam
stwierdzić, że może to rarytas nie był, ale powinien zadziałać.
Po
pół godzinie do naszego apartamentu wkroczył Rodrigo. Nie chciał nawet słyszeć
o tym, że pierwszy wieczór w St. Tropez chcę spędzić w pokoju. Ibrahim wygonił
mnie z nim, bo nie chciał, żebym z nim zanudziła się na śmierć. Włączył sobie
jakiś film na DVD i leżał obserwując jak się szykuję. Kilka razy wracałam od
drzwi i kładłam się obok niego, ale za każdym razem Ibi stanowczo mnie
wyrzucał. Pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i wyszłam razem z tańczącym
na korytarzu Samirem. Było mi głupio, że muszę zostawić Ibiego samego, ale sam
mnie wyganiał. Pozostałam z nim w kontakcie telefonicznym, ale w pewnym
momencie Ibi wyłączył telefon, bo nie chciał bym zatruwała mu głowę. Czuł się
źle i nie chciał wysłuchiwać jeszcze moich jęków. Musiałam więc chcąc nie chcąc
zacząć się bawić. A chętnych do tego miałam wyjątkowo dużo. Zaliczając do tego
oczywiście Samira, który nie odstępował mnie na krok i okrzyknął się moim nowym
bodyguardem – w zastępstwie za brata. Przyznał, że to jego obowiązek jako, iż
za jakiś czas będziemy rodziną i skutecznie odganiał każdego, który chciał ze
mną zatańczyć. Tylko nie wiem czy tego chciałam czy nie.
_________________________________
Hej, hej! Kolejny
rozdział dodany. Jak widać zmieniłam szatę graficzną bloga, ale Ci którzy
pamiętają mój stary blog na Onecie to go doskonale kojarzą (przynajmniej nagłówek).
Nie wiem jak Wam, ale mi osobiście się bardziej podoba niż poprzedni, bo tamten
był zbyt „mdły”. Do końca zostało już tylko 6 rozdziałów :-) Pozdrawiam i zachęcam do komentowania :*
6 rozdziałów to dość mało
OdpowiedzUsuńOczywiście jak zwykle miło i szybko czytało mi się Twój rozdział.
Wakacje w St. Tropez mhmmm:) Żyć nie umierać....
Charlie widać jest dość zazdrosna o ten wieczór kawalerski Pedra.
No i Samir w roli bodyguarda, hehhe. Dobrze niech pilnuje dziewczyny brata.
matko, ale fajnie się czytało ten rozdział! ahh, wspomnienie o klacie Ibrahima mogłaś pominąć, teraz nie mogę się skupić na fizyce! :P
OdpowiedzUsuńale z tą wysypką to przesadziłaś noooo, mój Ibi ma całe wakacje przeleżeć chory?! okrutna jesteś!
Samir, Samir, Samir ... ochroniarz Charlie ^^
NAGŁOWEK BOSKI <3 zakochałam się w nim!
Czekam na nowość <3
Wieczory kawalerski i panieński pewnie będą nieziemskie, już nie mogę doczekać się tych rozdziałów. Samir jako ochroniarz, nasza Charlie nawet się za dużo nie pobawi. Ibi i wysypka, nie mogłaś zostawić tego na jakiś inny dzień a nie pierwszy :P. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńco, co, co, co, co?!
OdpowiedzUsuńto też masz zamiar zakończyć? o.o
to ja proponuję zacząć Ci pisać coś nowego, bo jak ja nie będę mieć dawek Twoich blogów, rozdziałów itp., to prędzej czy później padnę... :P
Samir przydomek Bodyguard LEJE XD
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Ibi ma wysypkę ;<
Taki niekorzystny początek wakacji dla niego..
No niech idą do tego klubu i zrobią panieński!
Będzie bara, bara XD
Pozdrawiam ;*
Charlie wybiera się na panieński, ale Ibiego na wieczór kawalerski puścić nie zamierza?:D Na miejscu tego chłopaka pewnie poważnie bym się nad tym zastanowiła, bo ona wyraźnie planuje spędzić tą noc tak, jak spędzać jej nie powinna;D Przecież inaczej by mu nie zabraniała, rajt? No i co ona się czepia o roznegliżowane panienki, jednocześnie kombinując striptizera?:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
Nowy rozdział na justpiazon.blogspot.com :) (przepraszam za spam)
OdpowiedzUsuńZabieram się za czytanie, mam sporo do nadrobienia !:)
OdpowiedzUsuń