9.19.2012

34. Sodoma i Gomora


Zakończenie tourne po Stanach było równoznaczne z rozpoczęciem długo oczekiwanego urlopu, dlatego każdy cieszył się na powrót do Hiszpanii. Nasze szerokie uśmiechy mówiły same za siebie, a na lotnisku wprost skakaliśmy z radości. Ściskałam rękę Ibrahima (bo nadal bałam się latania, ale w jego towarzystwie wszystko było takie proste!), a robiłam to już oficjalnie od wczoraj, ponieważ oznajmiłam wszem i wobec, że znów jesteśmy razem. Nikt nie był zdziwiony, a raczej wszyscy zastanawiali się, dlaczego tak długo zwlekaliśmy z ogłoszeniem tej nowiny? Pep nie był zainteresowany ploteczkami, które rozsiewał z wielkim zamiłowaniem Gerard i słuchał wszystkiego z przymrużeniem oka. Tylko raz zapytał się mnie, czy jestem pewna swojej decyzji, na co śmiało krzyknęłam „tak”. Kiedy to usłyszał dał sobie spokój z jakimś podchodami w celu rozdzielenia naszej dwójki. Stwierdził, że jest na to za stary i nie będzie mi organizować życia.
Po wylądowaniu Ibrahim zabrał mnie do naszego domu, w którym nie byłam od jakiegoś czasu. Po naszym głośnym rozstaniu spakowałam swoje manatki i przeprowadziłam się do Gerarda, gdzie wszystko zostawiłam. Musiałam przenieść moje manele z powrotem do domu, ale Ibrahim przejawiał zbyt wielkie oznaki czułości, więc musiałam zostawić to na potem.
Piłkarze mogli się już byczyć i relaksować swoim miesięcznym urlopem, a szara masa (ja) musiała jeszcze pracować przez kilka dni. Zajęta byłam przede wszystkim zdjęciami, które zrobiłam chłopakom w Stanach. Musiałam je odpowiednio przesegregować i pousuwać te, które nie nadawały się do użytku – a było ich naprawdę wiele. W czasie kiedy ja pochłonięta byłam pracą, Ibrahim zarezerwował nam hotel w St. Tropez oraz zajął się wynajmem jachtu. Samir przyleciał do nas jeszcze tego samego wieczoru. Cieszyłam się na samą myśl o wspólnych wakacjach, a po nich młodszy brat mojego chłopaka miał rozpocząć studia w Barcelonie, więc mieliśmy szansę być w stałym kontakcie. Gorzej było z tym, że ich matka miała podwójną okazję to przyjazdu do Barcelony. Ale do tego nie mogłam dopuścić! Co to, to nie.
Przygotowałam Samirowi pokój gościnny i opowiedziałam co się wydarzyło w Stanach. Każdy dzień miał masę atrakcji, o których wspominałam z czystą przyjemnością. Najbardziej utkwiła mi w pamięci wizyta w parku wodnym, gdzie chłopcy (Valdes, Busi, Pedro i Villa) pływali z delfinami. Ich przerażone miny utrwaliłam na zdjęciach, które postanowiłam wywołać i powiesić u siebie w pracowni.
- Słyszałem, że Pedro się żeni. Jestem w szoku, bo myślałem, że nigdy się nie zdecyduje. – powiedział Samir siadając na pościelonym łóżku.
- I dodatkowym szokiem dla Ciebie może być to, że będę świadkiem Sonii i matką chrzestną Satniego. Jestem taka przerażona tym, że będę praktycznie na świeczniku i wszyscy będą na mnie patrzeć!
- Będziesz w tym idealna! Kto jak kto, ale Ty na pewno sobie poradzisz.
- Przestań podrywać moją dziewczynę. – Ibrahim objął mnie ramieniem i zaśmiał się z miny swojego brata. - Grasz ze mną w FIFĘ?
- Jasne. – podniósł się ochoczo i wyminął naszą dwójkę.
- Wszystko załatwione. Mamy zarezerwowany hotel, tylko musimy się spakować. – objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Złożył na moich ustach krótki pocałunek i dołączył do brata, który zdążył już się rozsiąść na kanapie w salonie. Zaczęli się od razu emocjonować grą, a ja w tym czasie omawiałam wieczór panieński z Shakirą przez telefon. Dogadywałyśmy się bardzo dobrze i obie wiedziałyśmy czego oczekiwać po tym wypadzie: ma być niezapomniany dla Sonii. To była główna zasada. Chciałam, żeby zaszalała, ale oczywiście bez przesady. Chłopcy szykowali dla Pedrito coś zdecydowanie większego, a my nie mogłyśmy przecież zostać w tyle.
- Myślisz, że mam wynająć jakiś facetów? – zapytałam Shakirę, ale widząc jak Ibi pauzuje grę by się przysłuchać rozmowie, wybuchłam śmiechem. – Przepraszam, Shaki. Ibi mnie rozprasza.
- Nie przejmuj się! Ja mam na głowie Gerarda, który zaczął się rozbierać do piosenek „Abby” i naprawdę mam tu niezłą zabawę. – zaśmiała się głośno. – Myślę, że możemy iść do jakiegoś klubu ze striptizem. Geri znalazł w Internecie kilka fajnych klubów dla pań.
- Świetny pomysł. Zadzwonię do Lilly i kilku koleżanek, ale myślę że nie będą miały nic przeciwko! – wbiłam się na kanapę za Ibrahima, który nie odrywał wzroku od ekranu telewizora i usiadłam za nim dalej rozmawiając z Shakirą.
- Mogłybyśmy wymyślić coś szalonego, bo w sumie to wieczór panieński. Skok ze spadochronu? – zaproponowała latynoska.
- Mówisz na poważnie? Sonia póki co cieszy się życiem i chyba nie chciałaby tak skończyć na kilka dni przed swoim weselem. Wystarczy, że opróżnimy kilka butelek wina, a na pewno nam coś przyjdzie do głowy.
- No w sumie tak. Nie ma co planować, bo i tak to może nie wypalić. A i jeżeli chodzi o listę gości to dołączy do nas Daniella, dziewczyna Cesca.
- Nie wiedziałam, że Cesc się z kimś spotyka!
- Gerard nalega, żebyśmy ją wzięły, bo czuje się trochę osamotniona. Byliśmy z nimi na podwójnej randce i wydaje się być całkiem sympatyczna.
- Skoro Cesc z nią jest, to musi taka być. Niech przyjdzie, im nas więcej tym weselej.
- Ok… Geri słyszałeś?… Charlie, masz od niego pozdrowienia. Siedzi mi nad głową i smęci, że mam kończyć.
- Ok., jego też pozdrów. Zdzwonimy się jeszcze po powrocie z wakacji. Trzymajcie się i do zobaczenia!
- Buziaki! – rozłączyłam się i spojrzałam zrezygnowana na braci. Siedzieli zahipnotyzowani i grali w grę. Z braku innych, ciekawszych rozrywek, sama zaczęłam żywo komentować ich poczynania na wirtualnym boisku.
- Zdążysz się do jutra spakować? – zwrócił się do mnie starszy z nich, w przerwie gry.
- Jak to do jutra?
- Skończyłaś pracę, ja też, więc możemy już jutro jechać do Francji. Hm? – objął mnie wolnym ramieniem, a  drugim zawzięcie trzymał joystick do gry.
- Chcesz, żebym w ciągu jednego wieczora się spakowała?
- Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, resztę możesz przecież kupić na miejscu. Tam też są sklepy, a Samir za bardzo nie chce dźwigać twoich walizek. – młodszy brat spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczyma, na co zareagowałam śmiechem. – No co? Myślałeś, że pojedziesz za darmo? Musisz jakoś to odpracować, np. poprzez noszenie naszych walizek.
- Nie bądź taki. – uderzyłam go w bok. – Samir, moich walizek nie musisz nosić. Mam od tego chłopaka. – posłałam mu uśmiech, a w stronę Ibiego całusa. Wyswobodziłam się z jego objęcia i pognałam na piętro, żeby się spakować. Powrzucałam do walizki wszystkie rzeczy, które uznałam za najpotrzebniejsze. W rezultacie zmieściłam się w dwóch niewielkich walizkach.

Przed południem wyjechaliśmy na nasze długo oczekiwane wakacje. Siedziałam z przodu samochodu Ibiego, z nogami wyłożonymi na desce rozdzielczej i wlepionym wzrokiem w zmieniający się krajobraz za szybą.
- O której przyjedzie Rodrigo? – zapytał Ibi próbując wyłączyć zacinającego się GPS’a.
- Przyleci po południu z Tomem.
- Kim jest Tom? – zapytał niezorientowany w sprawie Samir.
- To chłopak Ro. – odpowiedzieliśmy naraz. Chłopak zaśmiał się pod nosem za co po chwili przeprosił. Nie miałam mu tego za złe, bo wciąż ludzie tak samo reagują na homoseksualizm. Niby wszyscy są tacy tolerancyjni, ale jak przyjdzie co do czego, to i tak myślą swoje.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce nie mogłam się napatrzeć na nasz hotel: był po prostu przepiękny! Wszystko zresztą było piękne! Kręciłam z niedowierzaniem głową i wszystko podziwiałam. Ibrahim wyjął nasze walizki z bagażnika i oddał kluczyki chłopakowi, który miał za zadanie odprowadzić jego samochód  na parking. Samir szedł równo ze mną i zagadywał na wszelkie tematy, w związku z czym mój chłopak musiał zabawić się w tragarza, a to mu się nie podobało. Wcisnął papierowy banknot chłopakowi od windy, który jak na zawołanie zaniósł nasze walizki do apartamentu.
Z naszych okien rozprzestrzeniał się wspaniały widok na turkusowe morze. Siedziałam w oknie przez piętnaście minut, dopóki nie odciągnął mnie Ibrahim.
- Czuję, że spędzimy tu niezapomniane chwile. – pocałował mnie w ramię. Odwróciłam się do niego przodem i uśmiechnęłam szeroko.
- Namieszałeś mi w głowie. – nie musiałam czekać na jego reakcję. Od razu przysunął się do moich ust i złożył na nich namiętny pocałunek, który oczywiście ktoś musiał przerwać. W drzwiach stał Samir w towarzystwie Rodrigo oraz Thomasa.
- Misiaku! – krzyknął, więc odsunęłam się od chłopaka i pognałam, żeby go wyściskać. – Nie widziałem Cię wieki!
- Wolałeś Malediwy ode mnie! – szturchnęłam go w ramię.
- To nie tak, ale wiesz, że miłość nie wybiera. – pocałował mnie w policzek i mocno do siebie przytulił. – Chciałbym, żebyś poznała Thomasa. – wskazał na wysokiego jak diabli chłopaka o kruczoczarnych włosach opadających na bardzo ładną twarz. Posłał mi uśmiech i podszedł, aby podać mi rękę.
- Mów mi Tom.
- Miło mi Cię poznać. Jestem Charlotta, ale mów mi Charlie. – uścisnęłam jego dłoń i odpowiedziałam szerokim uśmiechem. – A to Ibrahim, mój chłopak i Samir, jego brat. – chłopcy uścisnęli sobie dłonie. Wymieniłam spojrzenie z Ibim, który był trochę zażenowany tym spotkaniem. Objęłam go za szyję i cmoknęłam w policzek.
- Idziemy na plażę? Trzeba wykorzystać tę wspaniałą pogodę. – powiedział zachęcająco Ro. Nie musiał mnie dłużej przekonywać. Wyprosiłam ich z naszego apartamentu i wskoczyłam w czerwony stój kąpielowy. Na wierzch zarzuciłam prześwitującą sukienkę, a na stopy wysokie sandały na koturnie. Włosy upięłam w wysokiego kucyka, żeby mi nie przeszkadzały i byłam gotowa do wyjścia. Poczekałam na Ibiego, który nie mógł się zdecydować które spodenki założyć: czarne czy grafitowe. Podjęłam za niego męską decyzję, a mianowicie: grafitowe i dołączyłam do przyjaciół, którzy czekali na nas w holu. Chwilę potrwało zanim dołączył do nas Ibi, ale na ten widok opłacało się czekać: był w samych spodenkach i mogłam podziwiać jego piękną klatkę piersiową.
W drodze na plażę zatrzymaliśmy się w sklepie, żeby kupić coś do zjedzenia i picia, bo postanowiliśmy spędzić całe popołudnie na plażowaniu. Rozłożyliśmy swoje ręczniki i koce na gorącym piasku, gdzieś na wolnym skrawku plaży, bo ludzi było jak mrówek. Ibi nasmarował mi olejkiem ciało, odwdzięczyłam się tym samym i położyliśmy się obok siebie. Trzymaliśmy się ciągle za ręce, co trochę ograniczało nasze ruchy. Ro i Tom od razu wskoczyli do ciepłego morza, a Samir leżał obok mnie i zasypywał mnie przeróżnymi żartami.
- Będę świadkiem Sonii, co wiąże się z tym, że muszę zorganizować wieczór panieński, którego panna młoda nigdy nie zapomni.
- Musisz zorganizować coś szalonego.
- Łatwo Ci mówić. Myślałam nad czymś szalonym, ale nic mi nie przychodzi do głowy.
- A kto będzie świadkiem Pedro?
- Sergio Busquets i już mi nawet powiedział jak będzie wyglądać wieczór kawalerski… panienki, alkohol, alkohol… i alkohol. Tak więc… - zwróciłam się do Ibiego. – Nigdy nie idziesz.
- Jak to? – podniósł się na łokciach. – To Ty idziesz na panieński Sonii, a ja nie mogę na Pedro?
- Wiesz co się tam będzie dziać? Sodoma i gomora! Wszędzie roznegliżowane panienki, które będą tylko czekać na to, aż któryś z piłkarzy zaciągnie je do kąta i wykorzysta. Wszyscy będą pijani i nie będziesz wiedzieć co się dzieje. Zrobisz coś czego potem możesz żałować, a wiesz przecież, że ja… szybko nie wybaczam.
- Tak chyba powinien wyglądać wieczór kawalerski z prawdziwego zdarzenia. – uśmiechnął się Ibrahim.
- Będziesz mieć okazję, żeby mnie zdradzić, a do tego dopuścić nie możemy.
- Jak miałbym Cię zdradzić, kochanie? Chcę być z Tobą do końca życia i żaden wieczór kawalerski tego nie zmieni. – pocałował mnie w ramię. – No chyba, że byłby to mój wieczór kawalerski…
- Spadaj! – szturchnęłam go w bok. – Mówię poważnie. Moim zdaniem ten wieczór może się źle skończyć, zarówno dla pana młodego jak i dla gości.
- Po tym co powiedziałaś jeszcze bardziej chcę iść. – uśmiechnął się zachęcająco.
- Ale z Ciebie pantoflarz, braciszku. – zaśmiał się młodszy, za co dostał moim butem po głowie.
- Rób co chcesz. Wiedz, że ja Cię ostrzegałam.
Resztę dnia opalaliśmy się na plaży i nie zamierzaliśmy nigdzie się ruszać. Wieczorem zgłodnieliśmy i musieliśmy udać się do jakiejkolwiek restauracji, a że wszędzie było strasznie dużo ludzi i nie było wolnych miejsc, szukaliśmy miejsca gdziekolwiek. Oczywiście wylądowaliśmy w McDonaldzie.
Wieczór rozpoczęliśmy od nieudanego kulinarnego doznania. Liczyłam, że spróbuję jakiejś lokalnej kuchni, a nie że wylądujemy w Fast-Foodzie. Ale nie mogłam znów narzekać, bo przynajmniej się najadłam. Gorzej było z Ibim, który dostał dziwnej wysypki, co było efektem reakcji alergicznej, na jakiś składnik w jego kanapce.
- Idź na imprezę z Samirem. Ja zostanę w łóżku. – pocałował mnie w skroń. Jak mogłam go zostawić? Czuł się fatalnie i ledwo doszedł do łóżka o własnych siłach. Położyłam się obok niego i pogłaskałam po policzku. Nie skarżył się na ból czy inne objawy, ale był blady, a to w jego przypadku jest rzadkością.
- Nie zostawię Cię samego. Skombinuję zaraz miętową herbatkę i Ci się polepszy. – pocałowałam go w policzek. Znikłam za drzwiami od naszego apartamentu i zjechałam windą na sam dół. Znalazłam miłego recepcjonistę, który zapewnił mnie, że mi pomoże. Mieliśmy sporo śmiechu przy szukaniu ziółek, ale wreszcie takowe znaleźliśmy, po kilkudziesięciu minutach przeszukiwań piwnic hotelu. Nikt wcześniej nie prosił o taką przysługę, więc Miguel (recepcjonista) stwierdził, że zapamięta mnie na długo. Zaparzyliśmy wodę i mogłam ją zanieść do naszego hotelowego pokoju. Ibrahim leżał z poduszką przykrywającą głowę. Położyłam kubek na szafce obok i pogłaskałam go po dłoni. Zrzucił z siebie poduszkę i posłusznie wypił ziołową miksturę. Mama zawsze mnie uczyła, że na choroby żołądkowe i inne, ziółka są najlepsze. Po minie chłopaka wyraźnie mogłam stwierdzić, że może to rarytas nie był, ale powinien zadziałać.
Po pół godzinie do naszego apartamentu wkroczył Rodrigo. Nie chciał nawet słyszeć o tym, że pierwszy wieczór w St. Tropez chcę spędzić w pokoju. Ibrahim wygonił mnie z nim, bo nie chciał, żebym z nim zanudziła się na śmierć. Włączył sobie jakiś film na DVD i leżał obserwując jak się szykuję. Kilka razy wracałam od drzwi i kładłam się obok niego, ale za każdym razem Ibi stanowczo mnie wyrzucał. Pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i wyszłam razem z tańczącym na korytarzu Samirem. Było mi głupio, że muszę zostawić Ibiego samego, ale sam mnie wyganiał. Pozostałam z nim w kontakcie telefonicznym, ale w pewnym momencie Ibi wyłączył telefon, bo nie chciał bym zatruwała mu głowę. Czuł się źle i nie chciał wysłuchiwać jeszcze moich jęków. Musiałam więc chcąc nie chcąc zacząć się bawić. A chętnych do tego miałam wyjątkowo dużo. Zaliczając do tego oczywiście Samira, który nie odstępował mnie na krok i okrzyknął się moim nowym bodyguardem – w zastępstwie za brata. Przyznał, że to jego obowiązek jako, iż za jakiś czas będziemy rodziną i skutecznie odganiał każdego, który chciał ze mną zatańczyć. Tylko nie wiem czy tego chciałam czy nie.

_________________________________


Hej, hej! Kolejny rozdział dodany. Jak widać zmieniłam szatę graficzną bloga, ale Ci którzy pamiętają mój stary blog na Onecie to go doskonale kojarzą (przynajmniej nagłówek). Nie wiem jak Wam, ale mi osobiście się bardziej podoba niż poprzedni, bo tamten był zbyt „mdły”. Do końca zostało już tylko 6 rozdziałów :-) Pozdrawiam i zachęcam do komentowania :*

8 komentarzy:

  1. 6 rozdziałów to dość mało
    Oczywiście jak zwykle miło i szybko czytało mi się Twój rozdział.
    Wakacje w St. Tropez mhmmm:) Żyć nie umierać....
    Charlie widać jest dość zazdrosna o ten wieczór kawalerski Pedra.
    No i Samir w roli bodyguarda, hehhe. Dobrze niech pilnuje dziewczyny brata.

    OdpowiedzUsuń
  2. matko, ale fajnie się czytało ten rozdział! ahh, wspomnienie o klacie Ibrahima mogłaś pominąć, teraz nie mogę się skupić na fizyce! :P
    ale z tą wysypką to przesadziłaś noooo, mój Ibi ma całe wakacje przeleżeć chory?! okrutna jesteś!
    Samir, Samir, Samir ... ochroniarz Charlie ^^
    NAGŁOWEK BOSKI <3 zakochałam się w nim!
    Czekam na nowość <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wieczory kawalerski i panieński pewnie będą nieziemskie, już nie mogę doczekać się tych rozdziałów. Samir jako ochroniarz, nasza Charlie nawet się za dużo nie pobawi. Ibi i wysypka, nie mogłaś zostawić tego na jakiś inny dzień a nie pierwszy :P. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. co, co, co, co, co?!
    to też masz zamiar zakończyć? o.o
    to ja proponuję zacząć Ci pisać coś nowego, bo jak ja nie będę mieć dawek Twoich blogów, rozdziałów itp., to prędzej czy później padnę... :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Samir przydomek Bodyguard LEJE XD
    Szkoda, że Ibi ma wysypkę ;<
    Taki niekorzystny początek wakacji dla niego..
    No niech idą do tego klubu i zrobią panieński!
    Będzie bara, bara XD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Charlie wybiera się na panieński, ale Ibiego na wieczór kawalerski puścić nie zamierza?:D Na miejscu tego chłopaka pewnie poważnie bym się nad tym zastanowiła, bo ona wyraźnie planuje spędzić tą noc tak, jak spędzać jej nie powinna;D Przecież inaczej by mu nie zabraniała, rajt? No i co ona się czepia o roznegliżowane panienki, jednocześnie kombinując striptizera?:D
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział na justpiazon.blogspot.com :) (przepraszam za spam)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabieram się za czytanie, mam sporo do nadrobienia !:)

    OdpowiedzUsuń

Statystyka