W
niedzielę wieczorem, po spędzeniu całego dnia na różnego rodzaju akcjach
charytatywnych (w tym meczu), wylecieliśmy do Miami. Tym razem przydzielono mi
apartament pomiędzy Pique i Bojanem, więc nie miałam bezpośredniego przejścia
do pokoju Ibrahima. Nie narzekałam, bo widoki z mojego okna były zniewalające:
morze, plaża. Coś wspaniałego! Już nie mogłam doczekać się kolejnego dnia, by
pobiec i zanurzyć stopy w ciepłym oceanie.
Na
poniedziałek zaplanowaną mieliśmy konferencję prasową oraz wieczorne szkolenie
w University of Miami. Mogłam do drugiej przesiedzieć na plaży i tak też
zrobiłam. Towarzyszył mi Gerard, Bojan oraz Thiago. Ibrahim wolał ten czas
spędzić w hotelu, więc pozostaliśmy w kontakcie telefonicznym.
-
Shakira dziś przylatuje. Dzwoniłem do niej wczoraj i powiedziałem, że
pogodziłaś się z Ibim… - leżeliśmy plackiem na ręcznikach i oddawaliśmy się
kąpieli słonecznej. Na słowa piłkarza podniosłam się na łokciach i spojrzałam
na Bojana. Na nim jego słowa nie zrobiły żadnego znaczenia. Jakby wiedział o
tym od dawna.
-
To wspaniale, że przylatuje.
-
Jutro z Sergio idziemy na akcję charytatywną i ma do nas dołączyć.
-
Tak, słyszałam, że Shakira jest znana ze swojej dobroci. Cieszę się, że się
pogodzicie, matołki.
-
Ej, tylko bez takiego! – rzucił we mnie garścią piasku. Miał szczęście, że nie
dostał mi się do oczu, bo dostałby porządne lanie. – A Ty i Ibi? To oficjalne…?
-
Nie, nie. Myślę, że potwierdzimy to po powrocie do kraju. Na razie nie chcę nas
narażać na zainteresowanie paparazzi. Wystarczy, że nie dają nam spokoju w
Barcelonie. Tutaj możemy być na chwilę anonimowi.
-
Czytałem dziś rano na jakiejś stronie internetowej, że rzuciłaś Ibiego, bo
okazało się, że jego kochanka jest w ciąży z bliźniakami.
-
I takich spekulacji chcę uniknąć.
-
Myślisz, że nie będą o was pisać? A przez ten czas gdy nie byliście razem?
Codziennie dowiadywałem się nowych rewelacji, np. że jesteś w ciąży albo, że
wzięliście potajemny ślub na Malediwach.
-
Oni i tak będą pisać, więc daruję sobie sprawy sądowe. Przed wizytą mamy Ibiego
ciągle siedzieli pod naszym domem i czekali na każdy nasz ruch. Jak ona
przyjechała to trochę odpuścili, ale boję się, że jak wrócimy to znów się
zacznie. O patrz! – wskazałam na chłopaka trzymającego profesjonalny aparat
zmierzony w naszą stronę. Gerard zaśmiał się i pomachał zdezorientowanemu
paparazzi. Zrobił słodką buźkę, dziubek i zapolował jak na prawdziwego modela przystało.
-
My mamy zdecydowanie gorzej, ale już do tego przywykłem. – powiedział Gerard. –
Przez to, że wpuszczam do sieci swoje fotki, mniej za nami chodzą. Oczywiście,
że zdarzają się pościgi motocyklowe za naszymi samochodami, ale coraz rzadziej.
-
Jesteście nudni! A my to gorący temat! – wystawiłam język. – Jesteśmy jak Angie
i Brad… albo jak Barack i Michelle Obama!
-
Nudni?! A kto pokazał goły tyłek w oknie hotelu?! No kto?! – zaśmialiśmy się
wspólnie.
-
Siemanko, przyjaciele. – usłyszeliśmy radosny jak zawsze głos Pedrito, który z
wielkim bananem na ustach usiadł obok nas. – Muszę wam coś powiedzieć, ale
zachowajcie to dla siebie. To znaczy wiedzą o tym jeszcze moi najbliżsi, no i
wy zaraz, ale reszta jeszcze nie… więc zatrzymajcie to w tajemnicy.
-
Ale co?! – wrzasnęliśmy w trójkę: ja, Gerard i Bojan.
-
Oświadczyłem się Sonii i planujemy ślub. – skoczyłam i przytuliłam go
najmocniej jak umiałam.
-
Nawet nie wiesz jak się cieszę! To najlepsza wiadomość jaką mogłam usłyszeć!
Kiedy się zdecydowałeś?
-
Dzień przed wylotem do Stanów. To znaczy pierścionek kupiłem już dawno, ale
jakoś wtedy mnie naszło. I stało się!
-
Gratulacje, bro! – poklepał go po ramieniu Gerard.
-
I Sonia do mnie nie zadzwoniła? Zabiję tę małą osóbkę!
-
Nie bądź na nią zła. Chcieliśmy wam powiedzieć dopiero po powrocie do kraju,
ale już nie mogłem wytrzymać!
-
To będzie wspaniałe weselicho. Coś czuję, że zaliczę zgona. – zaśmiał się Geri,
na co przytaknął mu ochoczo Bojan.
-
Kiedy planujecie ślub? – zapytałam podekscytowana.
-
Niedługo. Prawdopodobnie pod koniec sierpnia i połączymy go z chrzcinami
Santiego.
-
Bardzo fajny pomysł. – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-
Wiem, że Sonia chciałaby być przy tej rozmowie i sama się Ciebie zapytać, ale
pozwoliła mi, bo wie doskonale jaki jestem niecierpliwy. Poprosiłem Sergio,
żeby został moim świadkiem i ojcem chrzestnym Santiego… chcielibyśmy się
zapytać czy zostałabyś świadkiem Sonii i matką chrzestną małego? – otworzyłam
szeroko oczy. – Tyle dla nas zrobiłaś. Gdyby nie Twoje wsparcie to nie wiem czy
bylibyśmy teraz razem.
-
Jestem zaszczycona! – rzuciłam mu się na szyję. Pedrito zaśmiał się głośno i
ucałował mnie w policzek.
-
Stary, muszę powiedzieć, że urosłeś w moich oczach. – przez słowa Gerarda na
chwilę zapadła cisza, by po chwili cała nasza czwórka śmiała się w najlepsze.
Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takich przyjaciół! Nie umiałam wyrazić
słowami jak bardzo byłam szczęśliwa w ich towarzystwie, a ślub oraz chrzest
małego Santiego wprost przepełniały mnie radością.
Po
południu do naszego hotelu przyjechała Shakira, która znikła na chwilę z Gerardem,
by po jakimś czasie wrócić do mojego pokoju.
-
Słyszałam o ślubie Pedro! Jestem taka podekscytowana! – rzuciła swoją torbę na
fotel i usiadła na kanapie.
-
Ja tak samo. Będę świadkiem Sonii, więc jeszcze bardziej muszę się zaangażować
w wesele. Muszę zorganizować wieczór panieński itp. A nie mam o tym zielonego
pojęcia! – jęknęłam.
-
Nie martw się, we wszystkim Ci pomogę. – uśmiechnęła się szeroko. – A jak tam
sprawy… sama wiesz jakie. – puściła mi oczko i poruszała znacząco brwiami.
-
Jest super. – uśmiechnęłam się mimowolnie. – Jak na początku naszego związku…
Ibi jest kochany… nie wiem jakbym potrafiła bez niego funkcjonować, to chyba
nierealne!
-
Uwielbiam was. Gdy tylko Geri zadzwonił i powiedział, że się pogodziliście,
spadł mi kamień z serca! Powiem Ci w sekrecie, że obmyślaliśmy plan, żeby was
ze sobą połączyć!
-
Żartujesz!
-
Gerard wpadł na różne pomysły, ale ostatecznie sami wzięliście się za siebie. –
zaśmiała się. – I bardzo dobrze! Nie chciałabyś chyba być zamknięta z Ibim w
celi na komisariacie po tym jak któryś z chłopaków podrzuciłby wam narkotyki.
-
Co?!
-
Był taki plan! I wiele, wiele więcej! – zaśmiała się radośnie. Odetchnęłam z
ulgą, że sami doszliśmy do porozumienia i nie musieliśmy brać udziału w
intrydze przyjaciół. – Co byś zrobiła gdyby Ibrahim się oświadczył?
-
Yy… nie mam pojęcia. Myślisz, że może to zrobić?
-
Kochanie, przecież to kwestia czasu! On nie może bez Ciebie żyć, więc prędzej
czy później poprosi Cię o rękę.
-
Nie wiem czy do tego dojdzie, bo jego matka… sama wiesz jaka jest! Gdyby
faktycznie do tego doszło to mielibyśmy niezłe piekiełko.
-
Przejmujecie się nią? Ja na waszym miejscu w ogóle nie brałabym jej pod uwagę i
wzięła cichy ślub w Las Vegas!
-
To nie takie proste. Wiesz, że Ibi jest muzułmaninem, a ja katoliczką i w
pewnych kwestiach nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Chciałabym wziąć ślub w
białej sukience, żeby tata odprowadził mnie do ołtarza… takie marzenie z
dzieciństwa.
-
Wszystkie o czymś takim marzyłyśmy, ale teraz dorosłaś do tego, żeby
zrezygnować ze swoich planów dla ukochanego. Prawda?
-
Nie wiem czy do końca dorosłam do decyzji o ślubie. To coś wielkiego.
-
Kochasz go?
-
Jasne, że tak.
-
Byłabyś zdolna się zgodzić na ślub cywilny zamiast kościelnego?
-
Moi rodzice nie akceptują takich ślubów.
-
Twoi rodzice biorą ślub czy Ty?
-
Nie biorę żadnego ślubu! – zaśmiałam się. – Rozmawiamy czysto teoretycznie.
-
Czyli nie zgodziłabyś się?
-
Tego nie powiedziałam. Gdyby faktycznie doszło do tego, że zaczęlibyśmy rozmowę
o ślubie, to musielibyśmy oboje zrezygnować ze swoich planów i dojść do
porozumienia.
-
I to właśnie chciałam od Ciebie usłyszeć. – blondynka objęła mnie ramieniem. –
Muszę lecieć. Gerard zabiera mnie na kolację. – ucałowała mnie w policzek.
Chwilę
po jej wyjściu przyszedł Ibrahim, który położył się obok mnie na kanapie. Przez
rozmowę z Shakirą cały czas rozmyślałam nad zaręczynami! To stawało się
nieznośne.
-
Zastanawiałem się nad wakacjami. Dzwonił do mnie Samir i pytał czy nie
chcielibyśmy z nim się wybrać do St. Tropez.
-
Pytanie! Pewnie, że tak!
-
Nocami moglibyśmy imprezować, a w ciągu dnia opalać się na jachcie. – pocałował
mnie w skroń. – I tak spędzilibyśmy cały miesiąc.
-
Chyba miesiąc imprezowania to dla mnie za dużo.
-
Moglibyśmy pojechać do Maroko, poznałabyś resztę mojej rodziny… potem
pojechalibyśmy do Twoich rodziców, tak jak chciałaś. Możemy zaplanować ten
miesiąc jak tylko zechcesz.
-
Do Twojej rodziny? Poznałam Twoją mamę i szczerze powiedziawszy chętnie na tym
zakończę.
-
Moja babcia i reszta są naprawdę w porządku! Chciałbym ich odwiedzić,
przedstawić Cię… Charlie…
-
Nie wiem czy coś wskórasz tym miałczeniem mi do ucha. – uśmiechnął się szeroko
i sprawnym ruchem usiadł na mnie okrakiem.
-
Wiesz, że Cię kocham?
-
Wiem. – odpowiedziałam. – Jesteś ciężki! Mógłbyś ze mnie zejść?
-
Zejdę, kiedy zgodzisz się na poznanie mojej rodziny.
-
Jesteś podłą, małą istotką z zapędami dyktatorskimi. Nie jestem Twoim
niewolnikiem.
-
Ha ha. – zaśmiał się głośno. – Małą istotką? – powtórzył po mnie. – Zaraz Ci
pokażę kto jest małą istotką!
Nasze
śmiechy roznosiły się po całym moim apartamencie. Nie obchodziło mnie to, że
ktoś może nas usłyszeć. Miałam do gdzieś! Taki sam stosunek do tego miał
Ibrahim, który wykrzykując wyznania miłości do mnie stał na balkonie w samych
bokserkach, dając przy tym koncert życzeń dla przechodzących pod hotelem.
Musiałam zgodzić się na wyjazd do Maroko, bo mało brakowało a zrobiłby striptiz
na balkonie dla moim dwóch uroczych sąsiadek z balkonu tuż za balkonem Gerarda:
na około siedemdziesięciolatek.
Wieczorem
towarzyszyłam Shakirze, Gerardowi i Sergio na akcji charytatywnej. Zrobiłam im
mnóstwo fotek, które miały posłużyć jako auto promocja klubu oraz organizacji
zajmującej się spełnianiem marzeń małych dzieci. W drodze powrotnej wyciągnęłam
od Busiego informacje dotyczące wieczoru kawalerskiego, który skrupulatnie
zaplanował kilka lat temu.
-
…alkohol, alkohol… alkohol, panienki i alkohol? Zapomniałem o czymś? –
uśmiechnął się szeroko.
-
Ja myślałam o czymś bardziej kulturalnym.
-
Żartujesz? To wieczór panieński i Sonia ma prawo zaszaleć! Wynajmij chłopaków,
zrobią wam show i więcej wam nie będzie trzeba do szczęścia.
-
Nie jesteśmy takie płytkie jak wy, faceci.
-
Nie miałem tego na myśli. Chodzi o to, żebyście się zabawiły, zapomniały o
normalnym życiu i zaszalały.
-
Myślę, że Busi ma rację. – odezwała się wreszcie Shakira, która przez całą
drogę do hotelu zajęta była Gerardem. – Pójdziemy do klubu ze striptizem, Sonia
zapomni choć na chwilę, że w domu czeka na nią dziecko i będzie mieć okazję,
żeby się zrelaksować. Zasługuje na to!
-
Pomyślimy nad tym później. Mamy czas, bo ślub organizują pod koniec sierpnia. –
wysiadłam z samochodu z pomocą Sergio i popędziłam do swojego pokoju, żeby się
przebrać. Umówiłam się na kolację z Ibrahimem, który obiecał zabrać mnie w
najfajniejsze miejsce w Miami. Cóż w ogóle nie znałam tego miasta, więc
polegałam całkowicie na nim. Założyłam czarną dopasowaną sukienkę i wysokie
lawendowe szpilki. Włosy rozpuściłam i zrobiłam lekki makijaż.
Rozmawialiśmy
przede wszystkim o naszych wakacjach, ponieważ tylko ten temat wywoływał u mnie
palpitację serca. Cieszyłam się na samą myśl o byczeniu się na jachcie w
towarzystwie Ibiego oraz Samira, który zawsze poprawiał mi humor.
Zaproponowałam, żeby dołączył do nas Rodrigo ze swoim nowym chłopakiem, na co
Ibi zareagował śmiechem. Tłumaczył się później, że nie ma nic przeciwko, a ten
śmiech był niekontrolowany. Czy wszyscy muszą reagować na homoseksualizm
Rodrigo tym samym? Znam go od paru lat i jeszcze ani razu nie wyśmiałam tego,
że jest gejem. Jest moim bliskim przyjacielem, który zawsze mnie wspierał i
nawet gdyby przebierał się za panienki i był prostytutką, nie przeszkadzałoby
mi to. Nadal bym go kochała równie mocno.
Rodrigo
zareagował na moją propozycję wielkim zdziwieniem, może dlatego, że w Hiszpanii
był wczesny ranek, a on był wielkim śpiochem. Obiecał, że do mnie oddzwoni,
kiedy przedyskutuje to z chłopakiem. Byłoby wesoło, gdybyśmy pojechali wszyscy
razem. Może ja miałabym najgorzej jako jedyna dziewczyna, ale zawsze miałam
lepszy kontakt z chłopakami, więc to mi nie przeszkadzało. Zresztą miałam być
tam z Ibrahimem, który dzielnie stał przy moim boku i wiedziałam, że wepchnąłby
do wody z jachtu każdego, któryby na mnie krzywo spojrzał.
Podczas
drogi powrotnej do hotelu dostałam sms od Rodrigo, który w bardzo
entuzjastyczny sposób zgodził się na wyjazd. Byłam szczęśliwa, bo miałam
spędzić dwa cudowne tygodnie w towarzystwie przyjaciół i chłopaka, pływać w
ciepłym morzu i szaleć w klubach. Zapowiadały się wspaniałe wakacje!
__________________________________
Hej :* Ale
zaniedbałam to opowiadanie… naprawdę nie wiem dlaczego, ale mam jakąś blokadę i
nie mogę nic napisać. Staram się jak mogę, a i tak wychodzi taki shit, że
szkoda gadać. Dołączyłam do Twittera (link u góry). W razie jakiś pytań dotyczących
bloga lub jeżeli ktoś chce po prostu pogadać, to zapraszam ;-) Pozdrawiam
serdecznie :*
Oj długo mi się czekało na odcinek, oj długo ;pp
OdpowiedzUsuńHahahah o mamo! Jakie plany pogodzenia Ibiego i Charlie, padłabym, gdyby na serio tak było XD
Oj wieczór kawalerski musi być niezapomniany i Sergia pomysł jest najlepszy, nie rozumiem czemu Charlie nie chce na razie rozmawiać na ten temat xd
Całe szczęście, że powrócił dawny Ibi, w końcu mogą się sobą cieszyć ;D
Czuję, że te ich wakacje będą niesamowite ;D
Pozdrawiam ;**
Aaaaaa, ej brak mi slow, wiec pozwolisz, ze na tym zakoncze ten komentarz?
OdpowiedzUsuńFakt dawno nic tutaj nie dodałaś :)
OdpowiedzUsuńNo to plany wakacyjne usnute, czekamy na realizację.
Rozwaliły mnie pomysły Gerrarda na połaczenie Ibiego i Charlie, a ta cela po podrzuceniu narkotyków rozwaliła mnie na łopatki.
Ślub Sonii i Pedra też może być ciekawym elementem wakacyjnych planów naszych zakochańców. czekam na kolejny:)
Pozdrawiam
No to wakacje mają świetnie zaplanowane :D zazdroszczę im trochę... Ślub pewnie będzie wspaniały. Oczywiście czekam na wieczór panieński :D Jestem ciekawa co wykombinujesz. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, wakacje! :D O matko i ta klata Ibiego *.* rozmarzyłam się normalnie zamiast robić polski i matmę! odpowiesz za to xD
OdpowiedzUsuńahhh, Shak i Geri... idealnie do siebie pasują <3
czekam na nowosć <3
Ważna kwestia została poruszona, ten ich ewentualny ślub nie będzie przecież ślubem zwyczajnym. Kompromis w takich związkach to chyba podstawa, za co już ją podziwiam, bo nie jest łatwo zrezygnować z pewnych rzeczy, tak bardzo kojarzących się właśnie ze ślubem w kościele.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]