8.06.2012

29. „One more fuckin’ love song, I’ll be sick”

Weselna atmosfera jakoś zmierzała ku końcowi, choć w moim mniemaniu dopiero co się rozkręcała. Ibrahim rozmawiał z Sylvie, ciągle wymieniając się słodkimi uśmiechami i uściskami. To oczywiste, że byłam zazdrosna. Ba! Chciałam ją rozszarpać własnymi rękoma gdyby tylko się dało. Pech chciał, że owa panna była świeżo upieczoną mężatką zamożnego jak diabli szejka, który znikł w tłumie gości. Zamiast z nim przebywać, ona wolała towarzystwo mojego chłopaka. Czułam się przez to niezręcznie, a fakt, że mama Ibrahima bacznie ich obserwowała i uśmiechała się radośnie, wcale mi w tym nie pomagał.
Chciałam wziąć sprawy w swoje ręce, ale nie wiedziałam jak. Miałam tak po prostu odciągnąć go od niej? To byłoby raczej niemożliwe, bo Sylvie uczepiła się jego ramienia jak rzep i nie chciała go puścić nawet na sekundę. Jak miałam zwrócić na siebie uwagę? Do tańca zaciągnęłam opierającego się jak tylko można kuzyna panny młodej, ale nawet to nie zainteresowało Afellay’a, który był zaślepiony Sylvie i nic nie wskazywało na to, by miał choć na chwilę oderwać od niej swój wzrok.
- Wiesz dziecko… - usłyszałam kiedy tylko usiadłam z powrotem przy stoliku najprawdziwszy głos mamy Ibi’ego skierowany właśnie do mnie! Byłam w tak nieprawdopodobnym szoku, że pierwsze co zrobiłam to uszczypnęłam się w rękę. Kiedy zdałam sobie sprawę, że to nie sen spojrzałam na nią wielkimi oczyma.
- Pani mówi po hiszpańsku? – wyjąkałam łapiąc za pierwszy lepszy kieliszek. Pochłonęłam go jednym chlustem i znów wlepiłam w nią swój wzrok.
- Rozumiem więcej, niż możesz przypuszczać, Charlotto. Chciałam Ci tylko pokazać jak mój syn dogaduje się z Sylvie. Widzisz… do tej pory nie zauważyłam, żeby tak na Ciebie patrzył gdy z Tobą rozmawia. Nie sądzisz, że nie pasujecie do siebie?
- Co pani wygaduje?! Jakim prawem? W ogóle o co pani chodzi? Uwzięła się pani na mnie od samego początku i nawet nie chce mnie lepiej poznać. A ja tak się staram, żeby się pani przypodobać! Przymykałam oko na pani dąsy, choć nie musiałam! Nie wiem czego pani jeszcze więcej wymaga. Mam zerwać z Ibrahimem? Taki jest cel pani wizyty?
- Dziecko… nie chcę, żebyś pewnego dnia została moją synową. – powiedziała prosto z mostu. – Nie jesteś muzułmanką i nigdy nie zrozumiesz naszych zwyczajów. Tobie marzy się ślub w kościele, a ja do tego nie mogłabym dopuścić.
- Jest pani niesamowita. – próbowałam odczytać z wyrazu jej twarzy cokolwiek, ale nie potrafiłam. Jej mimika pozostawała nienaruszona przez całą konwersację, czasami tylko lekko wyginała usta w półksiężycu. – Myśli pani, że zdoła nas rozdzielić? Jesteśmy razem od czterech miesięcy i się naprawdę kochamy. Nie rozumie tego pani?
- Miłość w dzisiejszych czasach jest niemożliwa. Wszyscy skupiają się na pieniądzach, tak jak Ty. Jesteś mistrzynią w tym fachu… przecież dom, w którym mieszkasz kupił Ibrahim, samochód którym jeździsz też. Co ma jeszcze Ci kupić, żebyś była zadowolona?
- Tak dla pani świadomości: niczego nie potrzebuję od Ibrahima, prócz niego samego. Wcale nie chciałam nowego domu czy auta, to on nalegał, więc proszę nie wmawiać mi, że żyję na jego koszt.
- Ja nie muszę Ci niczego wmawiać. Wystarczy, że sama o tym wiesz. – zabolało, bo faktycznie miała rację. Ostatnimi czasy nie pracowałam i chcąc nie chcąc musiałam przyznać, że większość rzeczy kupował Ibrahim. Miałam odłożoną dość sporą sumę na koncie, więc z niej korzystałam, a teraz jak zaczęłam pracować w Barcelonie nie musiałam być od nikogo uzależniona.
- Nie muszę z panią w ogóle rozmawiać. Jest pani śmieszna. – podniosłam się, ale zrobienie dalszego kroku uniemożliwiło mi ściśnięcie nadgarstka przez kobietę. – Proszę mnie natychmiast puścić!
- Chyba jednak mój synek już Cię nie kocha tak bardzo jak myślisz. – wskazała głową na fontannę przy której dalej stał Ibrahim i Sylvie. Dziewczyna wykorzystując fakt, że jej świeżo upieczony mąż wyszedł zadzwonić, zawiesiła się na jego szyi. Ibrahim widział, że na niego patrzę, a nawet to na chwilę go nie powstrzymało by brnąć w to dalej.
Zrzuciłam z siebie rękę kobiety i wybiegłam czym prędzej z ogrodu. Złapałam taksówkę, która jak na zawołanie pojawiła się pod bramą i ruszyłam w drogę powrotną do domu.

Podróż trwała prawie trzy godziny, które spędziłam na płakaniu i użalaniu się nad sobą. Taksówkarz chciał zawrócić i obić, że tak się wyrażę, mamę Ibrahima oraz jego samego, ale zależało mi na tym, żeby jak najszybciej wrócić do Barcelony. Nie mogłam uwierzyć w to jaki wpływ na Ibrahima ma matka. Rozumiem, że ją kocha i w ogóle, ale żeby całkowicie się jej podporządkować? Nie rozumiem! Ma 26 lat, nie potrzebuje jej już do niczego… To chore.
Pierwszym przystankiem w Barcelonie był dom Gerarda. Nie wiedziałam co ze sobą począć o trzeciej nad ranem, a wiedziałam, że on nie zostawi mnie samej na pastwę losu.
- Maleńka, co się stało?! – złapał mnie za ramiona i wciągnął do swojego mieszkania. – Dlaczego płaczesz?
- Bo moje życie nie ma sensu. – jęknęłam dalej łkając. Łzy dalej płynęły po moich policzkach, więc bez zbędnych słów przyjaciel mocno mnie objął. – Między mną, a Ibim skończone. Woli swoją mamusię, to niech sobie z nią żyje. Ja nie mogę przy niej normalnie egzystować i z nią konkurować! Stałam się nadwrażliwa i zlękniona. A wszystko to jej wina! – wylałam z siebie potok słów. – Jezu, przepraszam. Nie wiedziałem, że masz gościa! – na schodach ujrzałam Shakirę ubraną w koszulę piłkarza. – Już sobie idę.
- Zostajesz u mnie i koniec kropka. – zarządził Gerard.
- Jestem Charlie. Nie miałyśmy okazji się jeszcze poznać. – podałam rękę blondynce i próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszło to dość komicznie. – Przepraszam, ale nie miałam do kogo pójść.
- Nie krępuj się, Charlie. Gerard dużo mi o Tobie opowiadał i po prostu musisz zostać. Nie wyrzucimy Cię w środku nocy na zewnątrz. – powiedziała uśmiechając się przyjaźnie. – Zrobię herbaty, a wy porozmawiajcie sobie.
Gdyby nie fakt, że byłam rozżalona na cały świat, a łzy ciekły mi po policzkach, prawdopodobnie padłabym na zawał, wcześniej prosząc o autograf piosenkarkę.
- Opowiedz mi wszystko ze szczegółami. – chłopak zaprowadził mnie na kanapę do salonu i objął ramieniem. Streściłam mu całą historię, przerywając co chwilę wybuchem niekontrolowanego płaczu i wtuliłam się w jego ramię.
- Jak on mi mógł to zrobić? – kiedy już trochę się uspokoiłam, upiłam łyk herbaty zrobionej przez Shakirę i spojrzałam na siebie krytycznym wzrokiem. – Nie byłam idealną dziewczyną. Jestem zbyt sztywna, a ta cała Sylvie jest wszędobylska i jest duszą towarzystwa. W przeciwieństwie do mnie uwielbia imprezy i zabawę. Ja wolę siedzieć w domu i oglądać filmy na DVD.
- Jesteś wspaniała. Wszyscy to wiedzą, a Ibrahim to dupek. Niech go tylko spotkam na treningu to mu nogi z d… - przerwał widząc mój przerażony wzrok. – Jego strata, kochanie.
- Na początku będzie boleć, ale z czasem Ci przejdzie. – dodała Shakira. – Wiem coś o tym. Sama niedawno zakończyłam mój wieloletni związek. Byłam nawet zaręczona!
- Ale ja go naprawdę kocham. – przyznałam.
- Jeżeli tak jest to minie trochę czasu i do siebie wrócicie. Musisz mu dać nauczkę, bo to co odwalał ostatnio jest nie do przyjęcia. Przemyśli swoje zachowanie i zobaczysz… wróci błagając Cię o przebaczenie.
- Najgorsze jest w tym wszystkim to, że prawdopodobnie tak zrobię. Ale widzę, że on się zmienił, a ja tak bardzo chcę powrotu „starego Ibrahima”!
- Musisz uzbroić się w cierpliwość. A teraz… zaprowadzę Cię do pokoju gościnnego. – Geri złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku schodów. Wyjął czystą pościel i pomógł mi pościelić łóżko.
Tej nocy nie mogłam zasnąć nawet na chwilę. Leżałam albo siedziałam w oknie próbując przeanalizować to co się zdarzyło. To tak cholernie bolało, a ja nie znałam żadnego lekarstwa, które mogłoby uśmierzyć ból.

Obudziłam się po dwunastej. Na szczęście miałam wolne tego dnia, więc nie musiałam się przejmować pracą. Na telefonie miałam kilkanaście nieodebranych połączeń od Ibrahima oraz kilka wiadomości tekstowych. Przeczytałam wszystkie, bo nie chciałam żyć w nieświadomości. Ogólnie rzecz biorąc najkrócej mogłabym streścić w ten sposób: gdzie jesteś? Czemu się nie odzywasz?
Kiedy Sylvie zniknęła ze swoim mężusiem, Ibi nagle przypomniał sobie o moim istnieniu. Jakże miło z jego strony!
Zeszłam na dół, gdzie zastałam Shakirę jedzącą płatki przy kuchennej wyspie.
- Smacznego. – uśmiechnęłam się do niej.
- Dziękuję. Jak spałaś?
- Do dziewiątej w ogóle. Czuję się wykończona i nie mam siły na nic. – nalałam sobie soku do szklanki i usiadłam z drugiej strony.
- Będzie dobrze. Rozmawiałam z Gerardem, pojechał na trening, ale kazał Ci przekazać, że możesz tu zostać ile tylko zechcesz. – posłała mi ciepłe spojrzenie.
- Nie, nie. Chyba zatrzymam się u brata. Dawno się z nim nie widziałam, może pomogę mu trochę przy dzieciakach.
- Jesteś siostrą trenera,  tak? – kiwnęłam głową. – Gerard coś wspominał.
- Chciałam Cię przeprosić, że zwaliłam się wam na głowę w nocy. To niegrzeczne z mojej strony. Wiem, że masz trasę koncertową i rzadko się widujecie, a tu jeszcze ja wskoczyłam. Naprawdę mi przykro.
- Żartujesz? Bardzo się cieszę, że Cię wreszcie poznałam! Gerard wiele mi o Tobie opowiadał i zastanawiałam się kiedy wreszcie Cię poznam. Kiedy tu jestem, cały czas otaczam się tylko piłkarzami, więc Ty jesteś miłą odmianą. – uśmiechnęła się.
- Na długo przyjechałaś?
- Coś Ty. Jestem przejazdem tylko. Wieczorem wracam do Argentyny.
- To musi być niesamowite, koncertowanie, jeżdżenie do różnych zakamarków świata.
- O tak. Masz rację, ale z drugiej strony jestem teraz z Gerardem i nie umiem pogodzić się z tym, że muszę go znów zostawić na dwa tygodnie.
- Jesteście w komfortowej sytuacji, bo zarówno Ty jak i on, możecie do siebie latać. Ja mam dość wszystkiego. Zwłaszcza miłości, Ibrahima, jego mamy, Sylvie… nigdy nie pomyślałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Może dlatego, że było zbyt idealnie i dlatego wszystko się spieprzyło.
- Mówiłaś, że to przez jego mamę.
- To główny czynnik, ale nie jedyny. Już wcześniej zaczynało się psuć, ale tego nie zauważałam tego, albo po prostu nie chciałam. Kiedy ona przyjechała, nastał istny chaos. Zaczęła wtrącać się w nasze sprawy, kontrolować Ibiego, przy tym i mnie. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz byliśmy zupełnie sami i najnormalniej na świecie rozmawialiśmy. Zawsze była w pobliżu i nam przerywała.
- Ale mówisz, że nie była jedynym czynnikiem?
- W sumie to Ibrahim zaczął więcej czasu spędzać z chłopakami z klubu m.in. Dani Alvesem, który czasami jest kochany… a czasami mam ochotę go zabić.
- I to przez niego?
- Mam takie wrażenie, ale wiesz… to świeża sprawa. Może jak na to spojrzę trzeźwym okiem to stwierdzę coś innego.
- Nadal go kochasz i to jest najważniejsze.
- Tak, ale potrzebuję kupę czasu by mu to wybaczyć. Nie jestem skłonna od razu do niego lecieć. Nie byłabym sobą.
- Zajmij się sobą, a on niech cierpi. Wreszcie będziesz mogła zaszaleć na zakupach, pójść do kina ze znajomymi czy gdziekolwiek. Dbaj o siebie!
- Dziękuję Ci. Jesteś kochana.  – blondynka jakby nigdy nic wstała i objęła mnie mocno. Wiem już dlaczego jest z Gerardem. Oboje są podobni i uwielbiają się przytulać! Cieszyłam się, że przyjaciel znalazł bratnią duszę. Nie mogłam się pogodzić z tym, że ja takową straciłam.
If happy ever after did exist
I would still be holding you like this
All those fairytales are full of shit
One more fuckin’ love song, I’ll be sick.

_______________________

Nie mogłam pozwolić by było zbyt różowo ;-) mam nadzieję, że przez to nie zlinczujecie mnie w komentarzach! ;-) Stwierdziłam, że było zbyt idealnie, a tak w opowiadaniach nie może być i przyszedł mi do głowy taki pomysł. Zobaczymy co dalej z tego wyniknie ;-)

5 komentarzy:

  1. o mamo! rozdział jest N I E S A M O W I T Y! z resztą jak zawsze! uwielbiam to opowiadanie! i świetnie, że Charlie poznała Shak. :D A Habiba, to już mnie wpienia. :P Ibi sobie zasłużył!
    Ale jeden minus: jakiś krótki ten rozdział. :P
    Pozdrawiam. ;*

    [verhoud]
    [una-gota-de-esperanza]

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde ale namieszałaś kobieto ;D
    Myślę, że Charlie bardzo dobrze zrobiła. Przecież Ibi doskonale widzi jaka jest sytuacja i skoro kocha Charlottę to powinien zrobić wszystko aby matka się w ten związek nie wpieprzała a on jak gdyby nigdy nic adoruje jeszcze pannę młodą! Szkoda, że nie wie, że traci przez to wartościową dziewczynę. Mam nadzieję, że odeśle tę matkę do diabła a sam przyjdzie na kolanach i będzie się płaszczył przed Charlie! Ot co! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. haaaa! Dobrze ci podpowiedziałam byś cos wreszcie popsuła! :D Słuchasz sie mnie! :D
    Ej, ale Ibi żałośnie troche zareagował. Zamiast jej szukać to on dzwoni albo pisze, przecież to oczywiste że ona nie odbierze i nie odpisze. Czy faceci w ogole myślą?!
    Ehh, daja szybko nastepny!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No matka Ibrahima zawiodła mnie na całej linii!
    Małpa jedna! Ja na miejscu Charlie powyrywałabym jej te włosy ( o ile ma, bo za tymi chustami jeszcze ich nie widziałam o.O XD.) No jak tak można?! A Ibrahim.. nie spodziewałam się tego po nim..
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No to mamusia wbiła Charlie szpileczkę. Faktycznie, gdyby dalej była taka miła, zrobiłoby się za słodko. A tak to wiadomo na czym Charlie stoi.Szkoda, że nie ma tej akceptacji ze strony matki Ibiego, ale przecież ostatecznie to nie z nią dziewczyna jest związana, tylko z chłopakiem. To do niego należy pierwsze i ostatnie słowo, opinią matki powinien się tylko wspomagać, a nie traktować jej jak wyrocznię.
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]
    [mwiniarski]

    OdpowiedzUsuń

Statystyka