7.23.2012

8. „Kobiety są jak wino”

Film był przezabawny z tego co zdążyłam zauważyć w krótkich przerwach pomiędzy pocałunkami z Ibrahimem. Czas spędzany z nim wydawał mi się najlepszym czym mogłam sobie nawet wyobrazić. Nie umiałam ubrać tego w słowa, ponieważ całą swoją uwagę skupiałam tylko i wyłącznie na nim.
Po skończonym seansie Ibi zaprowadził mnie na pobliski plac zabaw, który był pusty, więc mogliśmy szaleć na huśtawkach do woli. Rozpuściłam kucyka i wiatr rozwiewał moje rozpuszczone włosy, a nasz śmiech unosił się wokoło.
- Ale mnie dzisiaj strasznie wkurzył Gerard. Widział, że się całujemy, a mimo to usiadł obok nas jakby nigdy nic. Przecież to było jasne jak słońce, że chcemy być sami. – spojrzałam rozbawiona na Ibrahima, który oburzony wycedził każde słowo.
- Wiesz jaki jest Geri…
- Moim zdaniem on coś do Ciebie ma i nie może się pogodzić z tym, że się spotykamy. – zaśmiałam się głośno i zdecydowanie zaprzeczyłam.
- Zwariowałeś! On jest dla mnie jak brat… jak brat bliźniak mogłabym nawet śmiało stwierdzić!
- Ale między wami coś było w przeszłości, tak? – nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, bo szczerze powiedziawszy nigdy nie byliśmy parą, ale zawsze jest jakieś „ale”.
- Nic między nami nie było. – powiedziałam pewnie. – On jest dla mnie jak brat… od zawsze.
- W takim razie w porządku. – złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Zeszłam ze swojej huśtawki i wdrapałam się na kolana Ibrahima, który siedział na swojej. – Uwielbiam Twoje usta… mógłbym je całować godzinami. – ledwie dotknął moich ust, a już miękły mi kolana i miałam wrażenie, że rosną mi skrzydła.

Kiedy Ibrahim odprowadził mnie pod dom Pepa weszłam do środka, gdzie drzwi otworzyła mi Cristina.
- Hej. Długo Cię nie było. – spojrzała na mnie zadziornie i udała się za mną do kuchni. – Jak było?
- Super… - powiedziałam bez przekonania i usiadłam na krzesełku barowym opierając się łokciem o stół.
- Coś się stało?
- W kinie spotkaliśmy Gerarda.
- Jego jest wszędzie pełno, ale… to chyba nic złego?
- Ibrahim zapytał czy między nami coś było w przeszłości, a ja powiedziałam, że on jest dla mnie jak rodzony brat.
- A to nie prawda? Wiesz nie znam do końca Twoich byłych chłopaków, ale Geri… byłaś z Gerim? – usiadła pospiesznie naprzeciwko i nalała sobie soku do szklanki.
- Jeśli stracenie dziewictwa oznacza bycie z kimś to…
- O mój Boże! Jak to się stało?! – zasłoniła usta dłońmi nie chcąc mi przerywać.
- Na studniówce on był z jakąś dziewczyną, a ja byłam z kolegą… jakoś tak wyszło, że wylądowaliśmy razem na tylnim siedzeniu auta naszego wspólnego kolegi. – wzruszyłam ramionami.
- I nic sobie z tego nie robisz? Tak obojętnie do tego podchodzisz? A jak Ibi się dowie? Będzie mu cholernie głupio.
- Wiem, ale co miałam zrobić? Miałam mu powiedzieć prawdę? Wtedy byłoby dopiero głupio.
- Jeśli się dowie to nie wiem co sobie pomyśli…
- Mam nadzieję, że Gerard ma na tyle oleju w głowie, że się nie wygada… ale lepiej do niego zadzwonię. – złapałam za telefon leżący na stole i wystukałam numer Pique, ale za każdym razem włączała się automatyczna sekretarka.
- Powiem tylko tyle, że Geri wypapla się prędzej czy później… on jest jaki jest…
- Idę do Ibiego i powiem mu prawdę. Niech dowie się tego ode mnie, aniżeli od niego. Jeżeli nie będzie chciał mnie znać to zabiję Gerarda. – ochoczo podniosłam się z krzesełka. Zarzuciłam na siebie beżowy płaszczyk i wyszłam z domu kierując się do mieszkania piłkarza.
W drzwiach zobaczyłam Gerarda, który żegna się z Ibrahimem i widząc mnie pospiesznie zbiegł po schodach na dół.
- Czego chciał Gerard? – zapytałam wchodząc do środka bez wcześniejszego zaproszenia ze strony Afellaya.
- Yy… niczego specjalnego. Już się za mną stęskniłaś? – zamknął za mną drzwi i podążył w stronę salonu gdzie szybko się udałam. Stanęłam na środku i zauważając, że nie ma w pobliżu Samira założyłam ręce na krzyż.
- Wiem o czym rozmawialiście. To co Ci powiedział Pique to prawda, ale to było tak dawno temu, że zdążyłam o tym całkowicie zapomnieć i zdarzyło się tylko raz. – Ibrahim na początku wyglądał na spokojnego, ale kiedy skończyłam mówić spojrzał na mnie szeroko otworzonymi oczyma. – Nie o tym Ci powiedział?
- Nie. – siarczyście zaklęłam pod nosem i uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. – Ale miło mi, że się przyznałaś. – zakpił.
- Ibrahim, to nie tak jak myślisz… - próbowałam dotknąć jego ręki, ale on kategorycznie ją od siebie odsunął i pokiwał tylko nie dowierzając głową.
- Pique przyszedł tutaj, żeby powiedzieć, że między wami nic nie było i że jesteś najcudowniejsza pod słońcem… teraz już wiem czemu tak powiedział. – znów próbowałam się do niego zbliżyć, ale on zrobił krok w tył. – Pytałem czy między wami coś było, a Ty kłamałaś w żywe oczy.
- A co Ci miałam powiedzieć?! – krzyknęłam. – Że spałam z Twoim kolegą z drużyny?! Jakbyś zareagował?! To chyba nie zmieniłoby sytuacji.
- Najgorsze dla mnie jest kłamstwo. Skoro kłamałaś w tej sprawie to nie wiem czy mógłbym Ci ufać w innych rzeczach…
- Ibrahim… - próbowałam złapać jego wzrok, ale on usilnie wpatrywał się w podłogę.
- Lepiej będzie jak sobie pójdziesz. – ze łzami w oczach wyminęłam go i wyszłam z jego mieszkania. Dobiegłam do domu zapłakana i przez pół nocy okupywałam łazienkę na parterze krzycząc w niebogłosy kiedy ktoś próbował do niej wejść.
*
Po przebudzeniu wzięłam zimny prysznic. Nie wiedziałam co mam ze sobą począć, ponieważ miałam mnóstwo czasu do wyjścia do pracy. Zaretuszowałam najlepiej jak to się dało wory pod oczami i zeszłam na dół gdzie Cristina przygotowywała śniadanie dla dzieciaków.
- Hej. – powiedziałam ochryple opierając się o ramę drzwi. Cris oderwała się od patelni i podeszła do mnie z wyciągniętymi ramionami.
- Co się stało, kochanie? – objęła mnie mocno i pogłaskała po głowie. – Ibrahim? – kiwnęłam głową i wtuliłam się w jej ramię.
- Jestem idiotką. Cholerną idiotką.
- Co Ty gadasz?! Usiądź, zrobię Ci kawy. – podczas gdy Cris przygotowywała ciepły trunek ja pokrótce streściłam jej przebieg wczorajszego wydarzenia. – Tak mi przykro…
- Mi też jest przykro.
- Wszystko się ułoży. Przecież Ty i Geri to stare dzieje… zresztą to tylko jeden raz, kto by to roztrząsał?
- Ibrahim.
- Przejdzie mu, zobaczysz. To dla niego lekki szok, ale zda sobie sprawę, że nie ma o co robić tyle szumu.
- On nie chce mnie znać.
- Zakochałaś się w nim? – kiwnęłam głową nie odwracając wzroku od filiżanki kawy. – To walcz o niego. Nie możesz się przecież tak łatwo poddać! To nie ta Charlotta, którą znam!
- Ta Charlotta straciła sens w miłość.
- Posłuchaj moja droga… a jak Ty byś zareagowała gdybyś dowiedziała się, że Ibrahim przespał się kiedyś z Twoją przyjaciółką? No np. ze mną? – zaśmiała się, ale widząc moją złowrogą minę spoważniała momentalnie. – Zastawów się…
- To całkiem co innego.
- Wcale, że nie! To jest to samo! Jestem przekonana, że Ibrahim czuje to samo w stosunku do Ciebie i po prostu wkurzył się, że byłaś z Pique. To chyba normalne!
- Ale my nawet nie jesteśmy razem… nie zdradziłam go. Czemu go tak bronisz?! Nie powinnaś stać po mojej stronie?!
- Wiem, że Ibrahim ma dużo racji. Musisz z nim porozmawiać…
- On nie chce mnie znać! – powtórzyłam głośno. – Co mam zrobić? Porwać go?!
- To nie jest taki głupi pomysł. – zaśmiała się. Do kuchni weszła zaspana Maria.
- Cześć ciociu. – pocałowała mnie w policzek i usiadła obok mnie przy stole. – O czym rozmawiacie?
- O tym, że wczoraj dostałaś wyróżnienie w konkursie recytatorskim! – spojrzała na mnie znacząco Cris.
- A no tak… - załapałam od razu o co jej chodzi. – Chciałam Ci pogratulować wieczorem, ale późno wróciłam!
- Płakałaś.
- Wiem kochanie, ale dorośli czasami tak mają. – pomocą wykazała się Cristina, która zmieniła po chwili temat. Zjadłyśmy wspólnie śniadanie i po odwiezieniu dzieci do szkół pojechałyśmy do butiku.
*
Nie mogłam przestać myśleć o Ibrahimie i o tym co się wydarzyło. To jakby zderzenie z brutalną rzeczywistością po pięknym śnie. Przez cały dzień próbowałam pozbierać myśli i skupić się na czymś innym. Układałam nowo przywiezione ubrania i robiłam dobrą minę do złej gry. Za każdym razem kiedy Cristina spoglądała na mnie spod okularów uśmiechałam się jakby nigdy nic, choć serce rozbijało mi się na nowo.
Po wyjściu z pracy w drodze powrotnej do mieszkania Pepa i Cris towarzyszył mi Bojan, którego przypadkowo spotkałam. Moja szefowa miała coś pilnego do załatwienia, a ja chciałam pobyć chwilę sama, więc zdecydowałam się na powrót pieszo.
- Co słychać, Charlie? Marnie wyglądasz. – powiedział Kirkić z nieudawanym zainteresowaniem. – Pokłóciliście się? Ibrahim cały dzień kąsał jadem wszystkich którzy się napatoczyli.
- Jakoś niespecjalnie mnie to interesuje. – powiedziałam od niechcenia. – A wspominał coś…? – zapytałam po chwili.
- Oprócz wiązanki przekleństw i kilku siniaków, które nabił Gerardowi to nic szczególnego.
- Co zrobił Gerardowi?! – głośno przełknęłam ślinę.
- No kilka razy zbyt mocno podał mu piłkę i biedny Pique miał bliskie spotkanie z podłożem.
- Ale nic nie mówił?
- No nie. O co poszło?
- Trudno to opisać. – zmieniłam szybko temat. – Co u Lilly? Wróciła z Madrytu?
- Pracuje i wróci na sylwestra. Widzimy się na plaży?
- Nie wiem… Może brat poprosi mnie żebym została z dzieciakami wtedy nie będę miała wyjścia… - sama nie wiedziałam czy dobrym pomysłem będzie obchodzenie sylwestra w tym samym miejscu co Ibrahim. Miałam co do tego duże wątpliwości.
- Musisz przyjść. Koniecznie!
- Postaram się. – uśmiechnęłam się do piłkarza. Pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i weszłam na posesję mojego brata.

*DWA DNI PÓŹNIEJ*
Piątkowy mecz zakończył się bezbramkowo dla Barcelony, ale i tak chłopcy dali z siebie 200%. Oglądałam go w TV razem z Cristiną, która nadawała się na towarzysza, bo równie mocno jak ja przeżywała każdą sekundę gry.
- Co z dzisiejszym wieczorem? – zapytała Cristina podając mi butelkę piwa.
- A co ma być?
- Ostatni dzień roku, kochanie. Sylwester? – zaśmiałam się głośno.
- Przecież wiem, ale o co Ci chodzi?
- Idziesz z chłopakami?
- Mam zamiar iść na chwilę i przed północą się zmyć.
- Przed północą? A szampan, fajerwerki?
- Nie mam dziesięciu lat i nie jest to dla mnie najważniejsze. Ibrahim nie chce mnie znać, choć wysłałam mu milion wiadomości… On jest jakiś głupi, przecież nie znałam go w liceum! To, że przespałam się z Pique…
- Przejdzie mu. Zobaczysz. Jeszcze dziś się pogodzicie… sylwester temu sprzyja.
- Te dwa dni, które dałam mu do zastanowienia się czego chce, nic nie przyniosły. Myślałam, że w końcu zda sobie sprawę, że zachowuje się jak dziecko i tylko mnie rani.
- Widziałaś go od ostatniego spotkania?
- Nie. Rozmawiałam z Bojanem i on mi powiedział, że Ibi faulował Pique przy każdej możliwej okazji.
- Pokazuje swoją zazdrość. Zresztą ma być o kogo zazdrosny… Gerard jest taki słodki! Można by go schrupać!
- Cris… przestań, to nie jest śmieszne. – dalsze epitety z ust szwagierki wydawały mi się strasznie śmieszne i natychmiast roześmiałam się głośno.
- Wreszcie się śmiejesz! Co zakładasz wieczorem?
- Myślałam o tej krótkiej granatowej sukience, którą ostatnio kupiłam.
- Nie będzie Ci w niej zimno? To plażowa impreza, a ona jest strasznie skąpa.
- E tam. – machnęłam ręką. – Mówiłam Ci już, że chwilę się pokręcę pomiędzy piłkarzami i wracam. A Ty kiedy wychodzisz?
- Jak mój szanowny mąż raczy wrócić… - spojrzała na zegarek. – Idę się szykować. Uwierz, że nie chciałabyś iść tam gdzie my idziemy. Gromada snobów, sztuczne komplementy i sztywna atmosfera.
- Szczerze Ci współczuję. Muszę namówić mojego brata, żeby w następnego sylwestra zrobił coś szalonego.
- A tak nawiasem to wiesz, że w styczniu Twój brat ma urodziny? – spojrzałam na nią rozbawiona kiwając głową. – 40?
- To już 40?! O nie… Byłam pewna, że to za rok!
- No w zasadzie to jutro jest już nowy rok.
- Musimy przygotować coś hucznego. Mój brat kończy czterdzieści lat… ależ on stary!
- Kochanie, ja za rok kończę czterdziestkę!
- To tyczyło się tylko mężczyzn. Kobiety są jak wino…
- Jasne, jasne. Nie pocieszaj mnie.
- Masz już jakiś pomysł?
- Szczerze to liczyłam na Twoją kreatywność.
- Uhm… Coś szalonego i nietuzinkowego. Muszę się nad tym porządnie zastanowić, a Ty idź się szykować. – Cris uśmiechnęła się szeroko i wyszła na górę do swojej sypialni. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i przeraziła mnie liczba wiadomości. Aż zero? Nie no Ibrahim nie mógł się tak fatygować. Przecież nie zdążę przeczytać ich wszystkich do rana! Rozgoryczona zaszyłam się w łazience szykując dla siebie długą kąpiel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyka