7.23.2012

21. Dlaczego mężczyźni nie słuchają, a kobiety nie umieją czytać map

Pierwszą rzeczą, którą zajęłam się zaraz po wypakowaniu swoich rzeczy, było przestudiowanie mapy Europy, a ściślej mówiąc trasy Barcelona – Utrecht. Po drodze koniecznie chciałam zatrzymać się w Paryżu, co byłoby pięknym romantycznym akcentem jeśli chodzi o naszą miesięcznicę.
Ibrahim był trochę spięty tym, że mamy w samochodzie spędzić aż 14 godzin, zamiast 2 godzin w samolocie. Jednak przypominałam mu za każdym razem, że jeszcze do końca nie wypakowałam swoich rzeczy i równie dobrze mogę z powrotem przenieść się do swojego domu. To skutkowało za każdym razem.
- Tylko wróć do nas niedługo! Musisz nam pomóc ochrzcić nowego zawodnika! – przytulił mnie mocno Gerard, co zaowocowało tym że przez moment nie mogłam złapać tchu.
- Ani mi się ważcie znów mnie w to mieszać! Nie zgadzam się i nie pomogę Wam. – powiedziałam stanowczo.
- Ale chodzi o naszego przyjaciela, Cesca! Zresztą ostatnim razem wyszło Ci to na dobre!
- Cesc mnie zna i nie złapie się na wasze żarty.
- Wymyślimy coś takiego, że się nie połapie! – dodał Bojan, który zaraz po Gerim złapał mnie w ramiona. – Już podjąłem decyzję, przechodzę do AS Romy. – szepnął mi na ucho.
- Żartujesz?! – spojrzałam na niego zszokowana. Po chwili jednak przyznałam, że jego decyzja jest słuszna i że będę go często odwiedzać.
- Napisz jak dojedziecie. Będę się o Ciebie martwił! Wiem jak Ibi jeździ samochodem! Jak szatan! – znów trafiłam w ramiona Pique, który nie chciał mnie z nich wypuścić.
- Kochany, niedługo wracamy. – poklepałam go mocno po plecach, dając do zrozumienia, że koniec tych czułości. – Mam zamiar wejść, wyjść i wrócić do domu.
- Będzie pod dobrą opieką. – wtrącił się Ibrahim, który właśnie wszedł do salonu. – Masz już wszystko spakowane?
- Chyba tak, ale jeszcze później sprawdzę.
- To my się będziemy zbierać. Jest już późno, a wy musicie wypocząć przed podróżą. – Bojan zerwał się z miejsca. – Naprawdę podoba mi się ten dom. Ibi masz świetny gust!
- Nie pochlebiaj mu tak, bo jeszcze w to uwierzy. – zaśmiałam się. – Trzeba zrobić małe przemeblowanie i dodać koloru tym surowym ścianom, ale to dopiero po powrocie.
- Bawcie się dobrze. Ibi, jak coś się jej stanie… - zagroził poważnym tonem Gerard.
- Wiem, wiem. Będę mieć z Tobą do czynienia.

*
Afellay obudził mnie brutalnie o godzinie szóstej rano. Chciałam mu oddać za zerwanie kołdry rzuceniem w niego z całej siły poduszką, ale spudłowałam i w odpowiedzi usłyszałam jedynie głośny śmiech dochodzący gdzieś z korytarza. Musiałam wziąć prysznic, żeby postawić się na nogi. Stwierdziłam, że i tak mogę spać w samochodzie, więc nie robiłam kawy i śniadania, ale jak się później okazało: Ibrahim wepchnął we mnie kanapkę z nutellą.
Wpakowaliśmy nasze bagaże do BMW Q5, które należało do Ibrahima. Idealnie nadawało się na długą podróż i pomieściłoby nawet w bagażniku Mini Coopera. Kiedy Ibi zamknął na cztery spusty nasz dom (dalej nie mogę się do tego przyzwyczaić), ruszyliśmy w drogę.
- Ej, lubię tą piosenkę! – pisnęłam gdy Ibi przełączył radio w momencie zaczynania się „Only girl” Rihanny.
- Weź… nie będziesz słuchać takiego badziewia. – pogłośnił radio sugerując, że mam polubić zespół Coldplay. Nie trzeba było mnie do ich przekonywać, bo bardzo ich lubiłam.
- Wróć na tamtą stację. – sama próbowałam przełączyć, ale Ibrahim złapał moją dłoń i pocałował. – Jesteś straszny. Nie wiem jak przeżyję z Tobą te kilka dni.
- Po prostu mnie kochasz i tyle.
- Spadaj.
- Daj buziaka. – zatrzymał się na stopie i próbował złapać mnie za oba policzki, ale się nie dałam i skutecznie udaremniałam mu pocałunek. – Daj buziaka!
- Wypchaj się!
- Skoro tak… daję Ci szlaban na seks! Do odwołania! – zaśmiałam się głośno na jego słowa.
- Nie wytrzymasz.
- Zakład?
- Z przyjemnością, ale o co? – poruszałam brwiami.
- No nie wiem… będziesz spełniać moje życzenia?
- Że co proszę?! Nie zgadzam się!
- Czyli wiesz, że przegrasz i już się nie możesz pogodzić z porażką.
- Nie prawda! Po prostu wymyślasz głupoty!
- To co proponujesz?
- Jeżeli któreś z nas przegra to… to… nie wiem, muszę się zastanowić.
- Jak coś wymyślisz to daj mi znać.
Próbowałam coś sensownego i upokarzającego wymyślić, ale jak na złość nic nie przychodziło mi do głowy! Miałam kompletną pustkę i nie wiedziałam jak mu można dogryźć. Nie zamierzałam przegrać zakładu, bo nie jestem facetem, który myśli tylko i wyłącznie swoim kroczem. Kobiety potrafią się ogarnąć kiedy to jest potrzebne. A w tym przypadku chodziło między innymi o mój honor, więc nie mogłam się tak łatwo poddać.
- Mogę teraz ja poprowadzić? Jesteśmy już na terenie Francji, a ja tu się bardziej orientuję niż Ty… - powiedziałam nieśmiało. Wzrok Afellay’a wyrażał urażone emocje mężczyzny, któremu zarzuca się że nie umie prowadzić samochodu. A on przecież robi to najlepiej na świecie!
- Nie ma mowy. Przepraszam Charlie, ale nie najlepiej radzisz sobie z prowadzeniem samochodu.
- Że co?! Zamieniamy się. Natychmiast. – teraz to moja damska duma ucierpiała i musiałam mu pokazać kto tu tak naprawdę rządzi.
Ibi nie miał innego wyjścia i zjechał na pobocze. Wymieniliśmy się miejscami i z satysfakcją wypisaną na twarzy ruszyłam. Włączony GPS mógł się wygadać za wszelkie czasy, bo zarówno ja jak i Ibi milczeliśmy jak grób.
*
- Tak mamo… wiem, ale wiesz jaki jest Pep… przesadza!… mało powiedziane… no to powiedz mu, że jestem cała i zdrowa… to powinno potrwać kilka dni… ok., pozdrowię go… dobrze, będziemy… do zobaczenia niedługo. – schowałam komórkę do kieszeni. – Masz pozdrowienia od mojej mamy.
- Dziękuję.
Zatrzymaliśmy się w restauracji w centrum Lyonu po przeszło sześciogodzinnej walce o kierownicę. Podróż według Ibrahima miała polegać jedynie na jeździe i nie zatrzymywaniu się nawet na mały postój na WC. Moja koncepcja była zdecydowanie inna, bo chciałam trochę pozwiedzać i zrobić kilka zdjęć skoro wybrałam się w tak daleką podróż. W dodatku nie byliśmy przywiązani do żadnego środka transportu, a samochodem mogliśmy się zatrzymać praktycznie wszędzie, więc nie rozumiałam jego wielkiego oburzenia. Obliczyliśmy, że pierwszego dnia wieczorem dojedziemy do Paryża i zatrzymamy się tam na noc. Następnego dnia zjemy pyszny lunch w restauracji z widokiem na wieżę Eiffla, która miałaby uczcić naszą miesięcznicę. Po południu ruszylibyśmy w dalszą drogę i wieczorem bylibyśmy w Ultrecht.
Plan nie mógł wypalić. No po prostu nie mógł, bo inaczej byłoby zbyt prosto. „Genialny GPS”, którym tak przechwalał się Ibrahim w drodze do Paryża jednak przestał być już tak „genialny” i zaprowadził nas w jakieś niezidentyfikowane miejsce bez drogowskazów.
- Pięknie skończyła się nam benzyna… - jęknął Ibrahim zatrzymując samochód gdzieś na poboczu.
- Jak to?! Miałeś zatankować gdy zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej dwie godziny temu! Czemu mnie nigdy nie słuchasz?!
- Nie zrobiłem tego, bo wydawało mi się że mamy na tyle benzyny by dojechać do Paryża… - w oddali nie było widać ani jednego budynku, tylko lasy i gdzieniegdzie pola uprawne. – A Ty studiowałaś mapę przez przeszło dwie godziny i patrz gdzie nas zaprowadziłaś!
- Przestań… musimy iść na nogach do najbliższej stacji, albo tu zostać. – westchnęłam niepocieszona.
- Chcesz tu nocować?
- Przecież ten las nie może się ciągnąć w nieskończoność! Za nim na pewno jest jakieś miasto, CPN i toaleta.
- Coś mi się wydaje, że będziesz musiała skorzystać z bardziej… naturalnych środków, których wokoło nie brakuje. – zaśmiał się pod nosem.
- Spadaj. Lepiej zadzwoń po kogoś, bo robi się ciemno.
- O tej porze mieliśmy być już w Paryżu, a tak tkwimy w jakimś zadupiu, a dzięki komu? Niech sobie przypomnę… „jedźmy krótszą drogą!”, zamiast jechać autostradą jak cywilizowani ludzie my utkwiliśmy w jakiejś dziurze!
- Nie krzycz na mnie! To nie tylko moja wina!
- Mogliśmy zatankować po drodze, ale nie… „przecież mieszkałam w tym kraju ponad pięć lat, stancje benzynowe są na każdym kroku!”… Jasne… ostatnią mijaliśmy sto km temu.
- Musisz mi to wypominać?!
- Jeszcze tylko wspomnę, że nie wiemy gdzie jesteśmy, nie mamy sieci i niewiadomo co w tym lesie jest!
- Strasz mnie więcej. – usiadłam na miejscu pasażera z założonymi na piersiach rękoma.
- I będziesz tak siedzieć? Wymyśl coś, bo za jakąś godzinę zrobi się ciemno i wtedy nie będzie tak wesoło.
- Już nie jest. Sam sobie myśl… panie idealny… „zaoszczędzimy dwie godziny jak skręcimy w ten zakręt!”, ale zapomniałeś dodać, że tego miejsca w którym jesteśmy nawet nie ma na mapie!
- Sama chciałaś tędy jechać!
- To Ty się upierałeś, że „mężczyźni lepiej orientują się w terenie i w czytaniu mapy niż kobiety!”.
- Bo to prawda!
- Jakby tak było to nie tkwilibyśmy tu gdzie jesteśmy!
- Weź telefon i próbuj złapać sieć, a ja rozejrzę się po okolicy.
- Super, zostaw mnie tu na pastwę losu. Jesteś naprawdę niesamowity! – trzasnęłam głośno drzwiami do auta.
- To chodź ze mną! – zamknął samochód na pilot i razem ruszyliśmy polną drogą w kierunku zachodzącego słońca.
*
- Złapałaś sieć?
- Nie pytaj się mnie o to co dwie sekundy, bo nie ułatwiasz mi tego w żadnym stopniu! – trzymałam jak głupia komórkę wysoko w górze łudząc się, że złapię choć na chwilę sygnał, by móc wezwać zbawienną pomoc.
- Wracajmy do auta, bo zaczyna kropić. – jeszcze tylko tego nam było trzeba do szczęścia. Kropelki deszczu spadały z coraz to większą siłą, więc nie pozostało nam nic innego jak zacząć biec.
Przy naszym samochodzie stał jakiś obcy mężczyzna, który podniósł maskę auta i spoglądał pod nią z miną jakby się znał na tym co właśnie robi.
- Hej, Ty! – krzyknął Ibrahim podbiegając do niego od tyłu. – Co robisz z moim samochodem?!
- Spokojnie. – podniósł ręce ku górze. – Nie jestem złodziejem. – wydukał kiepskim angielskim. – Chciałem sprawdzić co się stało…
- Ibi wyluzuj, pan chce nam tylko pomóc. – starszy mężczyzna o długiej brodzie, ubrany we flanelową koszulę w kratę i czapkę z daszkiem spojrzał jeszcze raz pod maskę.
- Wsiadaj do środka. Natychmiast. – Ibi popchnął mnie w stronę samochodu z niewiadomych mi przyczyn. Na pewno nie z powodu deszczu, który zaczął się lać strumieniami. Raczej problem tkwił w obcym mężczyźnie, który moim zdaniem wyglądał przyjaźnie.
- Pasek klinowy się naderwał. – po kilku chwilach starszy pan wydał osąd.
- Zabrakło nam benzyny. – poprawił go Ibrahim, który podążył za wzrokiem mężczyzny i spojrzał pod maskę.
- Mówię poważnie. Trochę się znam na samochodach i to dobrze, że w tym momencie zabrakło wam benzyny. Gdyby pasek się zerwał do końca to samochód trzeba by wyrzucić na złom.
- Co pan radzi? – mężczyzna zamknął maskę i oparł się o samochód chwilę dumając nad odpowiedzią.
- Robi się ciemno, a ja nie dam rady tego naprawić bez światła i narzędzi. Mieszkam niedaleko, więc moglibyście się u mnie zatrzymać. Moja żona na pewno nie miałaby nic przeciwko, a ja z samego rana przyjadę po samochód z moim synem i odholujemy go. Pasek łatwo można naprawić, jak mówiłem dobrze, że zabrakło wam benzyny, bo jakby pękł… to szkoda by było takiej bryki. -  siedziałam w środku i docierały do mnie tylko szczątkowe informacje dochodzące z zewnątrz. Ibrahim i nieznany mężczyzna przemokli do suchej nitki rozmawiając o czymś zaciekle.
- Weź podręczny bagaż i wyskakuj z samochodu. Idziemy z panem Franzem do jego domu.
- Nie da się naprawić tego czegoś?
- Dopiero rano. – odpowiedział spokojnie Ibrahim. Tak jak powiedział złapałam torbę z tylniego siedzenia oraz wszystkie drogocenne rzeczy z walizek z bagażnika.
- Mieszkam dwa kilometry w tamtą stronę. – pokazał palcem polną drogę, którą mieliśmy już okazję wcześniej poznać. – Idźcie tam, a ja dojdę do was później. Żona wysłała mnie do sklepu, a jak wrócę bez masła to nie wpuści mnie do środka. – zaśmiał się głośno. Kiwnęliśmy głowami na znak, że rozumiemy i ruszyliśmy błotnistą drogą wzdłuż pól uprawnych z jednej strony i lasem z drugiej.
Było ciemno i jedynie telefon oświetlał nam drogę. Ibrahim złapał walizkę, a ja postanowiłam iść przodem w razie gdyby… żeby mnie pierwszy pożarł wilk? Eee raczej nie. Wolałam jednak mieć za sobą Ibrahima, bo w ten sposób czułam się bardziej bezpieczna, a dodatkowo oświetlałam drogę, która momentami porośnięta była niezidentyfikowaną roślinnością.
Po prostu pięknie. Lepiej być nie mogło.

*) tytuł rozdziału nawiązuje do słynnej książki Allana i Barbary Pease o tym samym tytule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Statystyka