Obudziłam się oparta o ramię Gerarda
z ogromnym bólem głowy. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam moich przyjaciół w
nienajlepszym stanie. Trzymali się kurczowo za swoje głowy i przeklinali pod
nosem. Miałam nadzieję, że to tylko i wyłącznie sen, nie obudziłam się w
barcelońskiej celi, że to mi się tylko przyśniło.
Na moje nieszczęście Gerard
utwierdził mnie w przekonaniu, że ostatnia noc należała do najbardziej
szalonych w całym naszym życiu. Kiedy zdałam sobie sprawę, że impreza
zakończyła się dla wszystkich przyjazdem policji i wsadzeniem nas do
radiowozów, myślałam, że dosłownie spalę się ze wstydu. Nigdy, przenigdy nie
uczestniczyłam w czymś takim. Zawsze należałam do osób, które potrafią zachować
umiar jeśli chodzi o alkohol i bawią się równie dobrze bez niego.
Słysząc, że zdzieliłam Ibrahima
po twarzy swoją torebką myślałam, że gorzej być nie może. Byłam na niego
wściekła, że nie powiedział mi o swoich planach (albo tylko o mrzonkach) i
zamącił w mojej głowie wysoko procentowy alkohol, który spowodował, że nie
zapanowałam nad swoimi nerwami. Chciałam go za to przeprosić, ale policjant
objaśnił nam, że wypuści nas dopiero w południe, ponieważ muszą załatwić formalności
związane z wpłaceniem kaucji za każdego z nas. Na szczęście było nas na to
stać i nie musieliśmy spędzić, aż 24 godzin tak jak nam grożono.
Widząc wchodzącą Cristinę i jej
minę, wiedziałam że jej mąż zareagował jeszcze gorzej na to całe zajście.
- O co tu chodzi? Możesz mi
powiedzieć, Charlie? – wyszłam tuż za nią i od razu skierowałyśmy się do
wyjścia. Reszta czekała na swoje dziewczyny bądź chłopaków, którzy mieli się po
nich stawić lada moment.
- Upiłam się i przyłożyłam
Ibrahimowi. Ot, cała historia. – burknęłam pod nosem nasuwając na nos ciemne
okulary, które podała mi szwagierka. Widocznie musiałam wyglądać jak siedem nieszczęść. I tak się właśnie czułam!
- Jak to mu przyłożyłaś?
–zapytała zaniepokojona i pchnęła tylnie drzwi, gdzie podstawiony miała swój
samochód. Przed wejściem koczowali paparazzi, a ich widoku chyba bym nie
zniosła. Nie po tym co się stało.
- Dowiedziałam się, że jakiś klub
o niego pytał, a on mi o niczym nie raczył powiedzieć. – zapięłam pas i
spojrzałam na nią bezradnie.
- Może to nic ważnego? – ruszyła
z piskiem opon i wmieszała się w inne samochody, które podążały w stronę
centrum.
- Nie wiem. – oparłam głową o
szybę. – Chciałabym po prostu dowiadywać się od niego, a nie od Sergio. Znów
poczułam jakby wszystko odbywało się gdzieś poza mną.
- Sergio tak powiedział?
- Myślał, że o tym wiem i zapytał
czy Ibi już coś postanowił.
- Charlie, myślę że Ibi nic nie
powiedział, ponieważ to nic ważnego. Przecież i tak teraz zostaje w Barcelonie
na ten sezon i nie masz się o co martwić.
- Wiem, że to głupie, ale przez
takie niedomówienia zakończył się mój poprzedni związek. Nie chciałabym, żeby
to się stało z Ibim. Zwłaszcza, że my się… - ucięłam zdanie uświadamiając
sobie, że nie powiedziałam jeszcze szwagierce o naszych zaręczynach.
- Co wy? – próbowała mnie
ponaglić.
- Że się zaręczyliśmy.
–odpowiedziałam na jednym wdechu. Cristina zjechała na pobocze i zatrzymała
samochód.
- Mówisz poważnie? – spojrzała na
mnie szeroko otwartymi oczyma. Kiwnęłam głową i poczułam jak moje bębenki
zostają miażdżone przez niemiłosierny pisk kobiety. – Jestem taka szczęśliwa!
Kiedy to się stało?
- W Maroko. Chciałam Ci to
powiedzieć w innych okolicznościach, ale tak wyszło. Pep i rodzice jeszcze nie
wiedzą.
- Domyślam się. Kiedy im
powiecie?
- Mamy zamiar pojechać do
rodziców w tym tygodniu. A co do Pepa to nie wiem jaką taktykę przybrać. Trochę
się boję jego reakcji. Może wybuchnąć, krzyczeć, albo co gorsza… milczeć.
- Przejmujesz się Pepem? Proszę Cię,
Charlie! Zaręczyłaś się z ukochanym i nikt nie stanie wam na drodze do
szczęścia, a na pewno nie mój mąż. Ja już się o to postaram!
- Dzięki, Cris. Wiem, że
zachowuję się nienormalnie, ale to mój starszy brat i wiem, że chce dla mnie
dobrze. Zawsze się mną opiekował i jestem mu za to wdzięczna.
- Na zawsze pozostaniesz jego
młodszą siostrzyczką, ale musisz żyć swoim życiem. On założył rodzinę i Ciebie
się o zdanie nie pytał. – zaśmiała się serdecznie, na co przytaknęłam głową.
–Chodzi mi o to, że oboje popieramy waszą decyzję. Może po Pepie tego nie
będzie widać, ale gwarantuję Ci, że on nie ma nic przeciwko.
- Cris, jesteś niezastąpiona.
Jako jedna z nielicznych potrafisz poprawić mi humor i po prostu Cię
uwielbiam!- uścisnęłam szwagierkę z całych sił. Podwiozła mnie pod sam dom,
gdzie kręciło się kilku paparazzich. Przemknęłam jak duch przez bramkę i
wbiegłam po schodach do domu.
Szukałam Ibrahima po całym domu,
znalazłam go na poddaszu, gdzie segregował jakieś papiery. Oparłam się o
futrynę drzwi i cicho chrząknęłam, by zwrócił na mnie uwagę. Obrócił się i ujrzałam
jego łuk brwiowy, który zakrywał dość obszerny plaster.
- Kochanie, przepraszam.
–zaczęłam spokojnie. – Byłam zalana w trupa i nawet nie pamiętam, że Cię uderzyłam.
Jestem na siebie strasznie zła i chciałabym Cię za to przeprosić. Masz prawo
być na mnie zły. – spojrzałam na niego przepraszająco. Zrobiłam w jego stronę
kilka kroków i kiedy się do mnie uśmiechnął, wiedziałam że mogę go przytulić.
- Nie mam Ci tego za złe. Wiem, że
byłaś na mnie zła o to, że nie powiedziałem Ci o tych klubach, ale naprawdę nie
ma o czym rozmawiać. To tylko kilka nic nie znaczących ofert i tyle.
- Czyli się nie gniewasz?
– uśmiechnęłam się do niego szeroko. Ibrahim pokiwał przecząco głową i złożył na
moich ustach krótki pocałunek. – O niczym tak nie marzę jak o kąpieli.
Nie musiałam długo czekać na jego
reakcję. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do łazienki. Odkręcił wodę w wannie
i w czasie kiedy ona się napełniała, on zajął się rozpinaniem mojej sukienki.
*
Pierwszy trening w nowym sezonie
miał się odbyć dokładnie na tydzień po naszym powrocie do Barcelony. Chcieliśmy
szybko skoczyć do moich rodziców na wieś, żeby poinformować ich o naszych
zaręczynach. Nie bałam się ich reakcji, bo wiedziałam doskonale, że chcą mojego
szczęścia i nie będą stać mi na drodze do niego.
Spakowałam podręczną torbę, bo
mieliśmy się u nich zatrzymać na weekend i z niecierpliwością czekałam na
guzdrzącego się Ibi’ego. Był gorszy od baby i musiał mieć przy sobie połowę swojej
garderoby. Miał zdecydowanie więcej ode mnie rzeczy, a jego kolekcja np. butów
ciągle i ciągle rosła. Powoli zaczynało mnie to denerwować, ale postanowiłam, że przez
pewien czas przymknę na to oko. Jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli to
wybuchnę. A Ibi już raz miał do czynienia z moją torebką. Po raz drugi mógłby tego nie przeżyć.
Włożyliśmy nasze rzeczy do
bagażnika audi i ruszyliśmy w drogę. Ibrahim był strasznie przejęty i bał się jak
wypadnie przed moimi rodzicami. Przygotował sobie kilka okolicznościowych
formułek, które miał zamiar przed nimi zaprezentować, a ja miałam z tego powodu
ubaw przez całą półtora godzinną drogę.
- Mamusia! – krzyknęłam
wybiegając z samochodu, widząc jak rodzicielka wychodzi na werandę domu. –
Nawet nie wiesz jak bardzo się stęskniłam!
- Ja za Tobą też, Charlie!
Schudłaś! Znowu? – bacznie mi się przyjrzała i skarciła wzrokiem. Przewróciłam
oczami i znów mocno ją uściskałam. – Jak droga?
- Szybko zleciało. Gdzie tata?
– jak na zawołanie pojawił się w drzwiach. Wziął mnie w ramiona i wyściskał na
wsze czasy.
- A Twój chłopak? – machnęłam
ręką na Ibi’ego, żeby wreszcie wyszedł z samochodu i do nas dołączył. Szatyn
wziął głęboki wdech i przywitał się z moimi rodzicami, którzy nie zjedli go na
„dzień dobry” tak jak przypuszczał.
- Piękna okolica. – burknął
próbując przy tym zachować spokój. Widziałam, że się denerwuje, dlatego
złapałam go za rękę i przyciągnęłam do siebie.
- Tak dawno was nie widziałam!
Chyba z wieki! – pociągnęłam chłopaka za sobą do środka i pokazałam dość obszerny
salon, gdzie znajdowały się przeróżnego rodzaju fotografie przedstawiające mnie
i mojego starszego brata.
- Idę po kwiaty do samochodu.
– szepnął mi na ucho Ibi. Kiwnęłam głową i usiadłam na kanapie. Rodzice
spojrzeli podejrzliwie na wychodzącego chłopaka, a później na mnie.
- Czemu on taki nerwowy? – zapytał
tata.
- A dziwisz mu się? Ja jak
poznałam jego mamę, byłam w jeszcze większym szoku niż on teraz. Ale gdy go
lepiej poznacie to zobaczycie, że to bardzo sympatyczny i urokliwy chłopak.
- Powiedz mi szczerze, Charlie.
Przyjechaliście, ponieważ się zaręczyliście? – wtrąciła swoje trzy grosze mama.
Jak nikt inny potrafiła przejrzeć mnie na wylot.
- Zgadza się. – wyciągnęłam przed
siebie rękę i pokazałam im mój okazały pierścionek. Oboje byli pod wrażeniem
wielkości kamienia oraz nienagannym gustem chłopaka przy jego wyborze. Byli
trochę zasmuceni, że dowiaduję się jako ostatni, ale szybko zmienili zdanie,
kiedy do salonu wszedł Ibrahim z ogromnym bukietem czerwonych róż.
- To dla Pani. – wręczył mojej
mamie kwiaty, która na ich widok oniemiała z wrażenia.
- Są przepiękne. Dziękuję, Ibrahim.
– odrzekła cała w skowronkach. Szybko skombinowała wazon, w którym postawiła
kwiaty i usiadła z powrotem koło mojego ojca.
- Czyli zamierzacie się pobrać?
– zaczął tata.
- Przyjechałem tutaj, żeby prosić
Pana o rękę Charlotty. – powiedział Ibi na wdechu. Był przejęty, ja zresztą też
stawałam się coraz bardziej zdenerwowana, a wzrok moich rodziców wcale mi nie
ułatwiał siedzenia na kanapie w ciszy.
- Oj bujda. Gdyby tak było to
przyszedłbyś najpierw do mnie, a nie do mojej córki. – tata zmroził chłopaka
wzrokiem, by po chwili zaśmiać się głośno z moją mamą. – No przecież żartuję! Wiem,
że w tych czasach to nie jest obowiązkowe, ale mimo wszystko cieszę się, że o
to zapytałeś. Przed czy po nieważne. Liczy się intencja. Prawda?
- Zgadza się, proszę Pana.
- Kochasz moją córkę?
- Najbardziej na świecie.
- Będziesz się nią opiekował?
- Oczywiście, że tak. Kocham
Charlie i chcę dla niej jak najlepiej. – tata wyciągnął ku niemu rękę, którą
Ibi momentalnie uścisnął. Mama zniknęła w kuchni by przygotować kawę, a mi
osobiście spadł ogromny kamień z serca.
Wypiliśmy wspólnie kawę, po
której pomogłam mamie przygotować obiad. Późnym popołudniem moja rodzicielka
pokazała Ibrahimowi wszystkie moje zdjęcia z dzieciństwa, na których wyglądałam
łagodnie powiedziawszy szkaradnie.
*
Po powrocie na Camp Nou
oczywiście wszystkie rozmowy sprowadzały się do ostatniej szalonej imprezy,
która miała miejsca na tydzień przed pierwszym treningiem chłopaków. Oczywiście
musiałam pojawić się przed nimi i załatwić kilka palących spraw, a później
spędzić czas z nimi na murawie. Podczas kiedy oni kopali piłkę i świetnie się
bawili, ja chodziłam z aparatem i próbowałam stworzyć jakieś fajne fotki do
naszej galerii.
- Hej, Ibi! Opuchlizna już
zeszła. Kiedy ściągasz szwy? – krzyknął Geri z drugiego końca boiska.
- Nie wiedziałem, że Cię to tak
bardzo interesuje. Za dwa dni. – odrzekł spokojnie mój narzeczony.
- Kto jak kto, ale Charlie
potrafi sobie podporządkować faceta. – zaśmiał się Pedro, na co reszta
zareagowała tym samym.
- I mówi to facet, który nie może
wyjść z domu na trening bez zapytania Sonii o zdanie? – na boisko wszedł mój
brat, dzięki któremu zrobiło się cicho. – A Ty, Gerard… jesteś największym
pantoflarzem w drużynie, więc nie podskakuj.
Jeszcze nigdy, przenigdy nie
słyszałam, żeby Pep stanął w obronie Ibrahima. Gdyby mi ktoś o tym powiedział
to bym go wyśmiała i stwierdziła, że ta osoba oszalała. Usiadłam z wrażenia na
ławce rezerwowych i obserwowałam brata, który zarządził jakieś ćwiczenie dla
chłopaków, które składało się z biegu przez
wykreślony teren i „okiwanie” przeciwnika.
Po południu dołączyłam do
Cristiny, która zabrała swoje niesforne dzieciaki na zakupy. Zajęłam się małą
Valentiną, podczas gdy jej mama próbowała się uporać z Mariusem i wyborem dla
niego nowych trampek do szkoły.
- Kiedy wracacie do szkoły? –
zwróciłam się do Marii.
- W przyszłym tygodniu. – mała Valentina
zaczęła się bawić moimi pofalowanymi kosmykami co doprowadzało mnie do nerwicy,
ale tylko to sprawiało, że nie płakała w moich ramionach, więc zgodziłam się
być jej zabawką przez jakiś czas. Maria usiadła obok mnie i spojrzała swoimi
wielgachnymi oczami. – Ślicznie wyglądasz, ciociu.
- Dzięki, Maria. Ty wyglądasz
przepięknie, jak prawdziwa księżniczka. – pocałowałam ją w czubek głowy, na co
mała odpowiedziała szerokim uśmiechem.
- Wiesz, ciociu… zakochałam się. –
rzekła śmiertelnie poważnym tonem, teatralnie odgarniając włosy z lewego
ramienia.
- W kim tym razem? - ostatnim razem gdy tak powiedziała, dowiedziałam się, że kocha się w moim obecnym narzeczonym, więc bałam się jej odpowiedzi.
- Jest taki chłopiec na naszym
osiedlu… on się przezywa i w ogóle, ale ja lubię takich łobuzów. Jest
najładniejszy z chłopców, których znam i nawet raz kopnął we mnie piłką!
- Dziewczyny mają coś takiego, że
podobają im się tacy niegrzeczni chłopcy. Niestety z tego nie wyrośniesz, młoda
damo.
- A Ibi?
- Ibrahim też jest niegrzeczny.
Daję Ci moje słowo. – mała zaśmiała się ukazując swoje ząbki, z dwoma dziurami
na przodzie. – Ale właśnie dlatego dziewczyny powinny takich chłopców
wychowywać i pokazywać kto rządzi!
- Hej, hej. Charlie, wychowasz
kolejną feministkę w rodzinie. – zaśmiała się Cristina podchodząc do nas. –
Wybrałam już ubrania i idę do kasy. Spotkamy się przed wejściem. Ok? – kiwnęłam
głową, że się zgadzam i wyprowadziłam moje bratanice na zewnątrz. Usiadłyśmy na
ławce przed butikiem i czekałyśmy na ich mamę.
Rozmawiając z dziewczynkami,
zauważyłam zmierzającego w naszym kierunku Sergio. Uśmiechnęłam się do niego i
kiwnęłam ręką, żeby do nas dołączył.
- Cześć, dziewczyny. Co słychać? –
pocałował mnie w policzek i usiadł obok Marii.
- Jesteśmy na zakupach, czekamy
na Cris. – odpowiedziałam. – A Ty skończyłeś już trening? – od jakiegoś czasu
Pep pozwala mi robić zdjęcia o określonej porze dnia. Później zamyka się z
chłopakami na zamkniętym treningu, na który nie mam wstępu.
- Właśnie skończyliśmy i zmierzam
do domu, ale postanowiłem wpaść do kilku miejsc. – uśmiechnął się. – Jak przygotowania
do wieczoru panieńskiego Sonii?
- Wszystko stoi w miejscu. Muszę
zaangażować w to przedsięwzięcie Shak, Cris, Ro i Lilly, bo sama nie dam sobie
ze wszystkim rady.
- Jak to nie dasz? Ja już prawie
mam wszystkie dopięte na ostatni guzik.
- Bo Ty masz doświadczenie w
robieniu tego typu imprez, a ja nie. Mam mętlik w głowie i kilka pomysłów,
które nawzajem się wykluczają. Chciałabym, żeby to była niezapomniana noc dla
niej, a póki co nie przygotowałam jeszcze nic.
- Masz czas. Ślub we wrześniu,
kilka dni Ci zostało. – zaśmiał się.
- Właśnie kilka. Muszę to
dokładnie zaplanować i wyręczyć się przyjaciółmi. Gdzie byłeś podczas imprezy
na plaży? Widziałam Cię zaledwie kilka razy, a potem zniknąłeś?
- Nigdzie nie poszedłem, byłem
tam ciągle. Trochę odpłynąłem i zasnąłem na leżaku. Kiedy się obudziłem,
dowiedziałem się od Mascherano co się działo i szczerze powiedziawszy żałuję,
że tego nie widziałem.
- Nie ma o czym mówić. Mam tę noc
jakby wyciętą z życiorysu i pamiętam szczątkowe informacje.
- Np. to że przyłożyłaś
Ibrahimowi? – skarciłam go wzrokiem. – Przepraszam.
- Tego akurat nie pamiętam, ale
uwierz, że Gerard mi to przypomina w każdej możliwej rozmowie. Dziś na przykład
na waszym treningu…
- Nie przejmuj się nim.
Zaręczyłaś się z Ibim i jesteście szczęśliwi. To najważniejsze.
- A jak tam Twoje podboje? –
spojrzałam na niego spod byka.
- Nie ma o czym mówić. – zaśmiał się.
– Wszystkie okazują się niewypałami i jakoś nie mogę się ustatkować przy jednej
jedynej.
- Może źle szukasz? – zagaiła Maria,
która rzuciła się z drugiej strony na moją szyję. Na moich kolanach nadal
siedziała Val, więc było mi dość niewygodnie.
- Chyba tak. – odpowiedział chłopak.
– Co mam na to poradzić, że wszystkie fajne dziewczyny są już zajęte albo nie
mieszkają w Hiszpanii?
Na moje szczęście nie musiałam
odpowiadać, bo dołączyła do nas Cris obładowana wieloma siatkami. Pożegnałam się
z Sergio, który wszedł do któregoś ze sportowych sklepów, a my udaliśmy się na
parking, gdzie zostawiliśmy mój samochód.
- O co chodziło Sergio? – zagaiła
Cris podczas drogi powrotnej do domu.
- Nie mam zielonego pojęcia, ale
cieszę się, że weszłaś w odpowiednim momencie. Zaczynało się robić niezręcznie.
- On… coś do Ciebie? – wzruszyłam
jedynie ramionami i skupiłam się na drodze.
Miałam wielki mętlik w głowie, bo wszystko zaczynało układać się w jedną
całość. Sergio zawsze był dla mnie jak przyjaciel, ale kilka razy całkowicie
mnie zawiódł. Wydał mnie Pepowi mówiąc, że spotykam się z Ibrahimem. Wtedy naprawdę
byłam na niego wściekła. Już mi trochę przeszło, ale nie zamierzałam zmieniać
relacji z nim na „bliscy przyjaciele”. Do tego grona należał jedynie Gerard, Ro,
Cris i od jakiegoś czasu Sonia z Shakirą. Był mi bliski, to prawda. Ale jego
zachowanie zmierzało ku czemuś większemu, a ja tego zdecydowanie nie chciałam.
Musiałam wyznaczyć granicę, której nie mógł przekroczyć. Czułam, że w innym przypadku może się to źle dla mnie skończyć.
___________________________
Ok tak jakby został jeden rozdział+ epilog. Wooooow, ależ też czas przeleciał. Niedawno przecież zaczynałam pisać o przygodach Charlie, a tu już prawie koniec? Łooooo.
PS: zapraszam na mojego nowe bloga: hermosa--soledad
;-)
Ok tak jakby został jeden rozdział+ epilog. Wooooow, ależ też czas przeleciał. Niedawno przecież zaczynałam pisać o przygodach Charlie, a tu już prawie koniec? Łooooo.
Już tęsknie za tym blogiem. Heh, ale póki co jeszcze się nie żegnam ;)
Buźki :*PS: zapraszam na mojego nowe bloga: hermosa--soledad
;-)
Odpowiedź dla Sergio: Niech przyjeżdża do Polski! :3
OdpowiedzUsuńKurczę, że niby już zaraz, za chwileczkę koniec? Ej no. Nie zgadzam się i protestuję.. </3
Odcinek cudny, ciekawa jestem, czy Sergio ma coś jeszcze w zanadrzu i postanowi owe coś wyciągnąć w kolejnym odcinku. ^^
Pozdrawiam!
xxxbarcaxxx [always-and-forever-barcelona.blogspot.com]
ah, wyobrażam sobie zestresowanego Ibiego *.*
OdpowiedzUsuńCud miód i malina!
Dlaczego jak go tak kocham!?
Piekny odcinek, dobrze, że Ibi się nie gniewa na Charlie ^^
Czekam na NN :*
No to ostro zabalowali, nie powiem ;d
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ibi się nie gniewa, bo już bym się bała o nich ;C
Rodzice zaakceptowali status swojej córki i można robić weselichooo! ;D
Pozdrawiam ;*
Mamuniu, zestresowany Ibi jest taki słodki, że mało się nie rozpłynęłam *.*
OdpowiedzUsuńI szkoda, że opowiadanie już się pomału kończy :( Przynajmniej jeden plus, że piszesz teraz to o Marcu :D
Pozdrawiam :*
ja mam nadzieję, że Charlie nic ciężkiego w tej swojej torebce wtedy nie miała... a tak tylko wspominam, hahah.
OdpowiedzUsuńdobrze, że rodzice bohaterki nie mieli żadnych sprzeciwów co do Ibrahima i w ogóle. ;)
jeśli masz ochotę zapraszam do siebie na
te-quiero-para-siempre.blogspot.com
deutsch-herz.blogspot.com
numero-uno-huh.blogspot.com
może któryś z nich Ci sie spodoba.
pozdrawiam. ;)