4.04.2013

38. Kac Barcelona


Nie jestem osobą, która jest przysłowiowym zwierzęciem imprezowym. Raczej siedzę z boku, obserwuję tok wydarzeń, przysypiam, a czasami po prostu wychodzę. Mam tak od zawsze. Mama zawsze mi powtarzała, że to prawdziwe błogosławieństwo mieć takiego syna jak ja (jakbym tego nie wiedział), bo nie upijam się, nie leżę pod stołem lub nie musi mnie wyciągać z aresztu, kiedy tylko impreza stanie się zbyt udana. Cóż, nie widziała mnie w takowym stanie, więc miała o mnie złudne wyobrażenie. Ale postanowiłem, że nie będę jej zmieniać tego obrazu mnie jako anioła. Było mi tak po prostu wygodniej.
Tak i było tym razem. Chociaż nie wiem czy w ogóle mogę uznać to za udaną imprezę. Mieliśmy kilka małych okoliczności, które złożyły się na to, by zorganizować jedną wielką popijawę. Po pierwsze Charlotta wreszcie powiedziała „tak” Ibrahimowi. Śledziłem losy tej pary od samego początku, ponieważ ich znałem i mogłem stwierdzić, że naprawdę do siebie pasują. Nie tylko z aspektów wizualnych, a takowe oczywiście są, ale sposób w jaki na siebie patrzą wywołuje nie tylko uśmiech na mojej twarzy, ale i na twarzy wszystkich, którzy ich znają. Drugim powodem było to, że Shakira i Gerard wreszcie przyznali oficjalnie, że są razem, choć oczywiście wiedzieliśmy o tym od dawna. Kolejnym powodem była ciąży Anny, dziewczyny Iniesty. Wszystko złożyło się w całość i można się było spodziewać hucznej balangi.
Dzień imprezy nie należał do najbardziej udanych w całym moim życiu. Wszystko zaczęło się od tego, że wstałem lewą nogą. Spędziłem dwie godziny na siłowni, potem na obiedzie z rodziną i szykowaniu się na zabawę. Nie chciało mi się iść, ale musiałem iść ze względu na przyjaciół. Założyłem pierwszy lepszy podkoszulek z logo Nike, na to marynarkę, dżinsy i trampki jako zwieńczenie „dzieła”. Było mi wszystko jedno jak wyglądam, bo nie zamierzałem zostawać długo. Wybiegłem z mieszkania spóźniony przeszło pół godziny i popędziłem swoim audi na miejsce spotkania.
Na miejscu byli już wszyscy. Pili alkohol, śmiali się i rozmawiali na przeróżne tematy. Przywitałem się ze wszystkimi, pogratulowałem zaręczonym i usiadłem pomiędzy Alvesem, a Pinto. Charlotta uśmiechnęła się do mnie i zapytała co słychać. Zawsze miałem wrażenie, że darzy mnie dużą sympatią na którą nie zasługuję. Kiedyś wygadałem się jej bratu o tym, że spotyka się z Ibrahimem i miała mi o to żal. Nie dziwię się, sam byłem na siebie wściekły, ale nie mogłem nic na to poradzić, że czasami plotkuję jak stara baba. Odpowiedziałem uśmiechem i odrzekłem, że u mnie wszystko w jak najlepszym porządku. Wymieniliśmy kilka zdań o wakacjach, które spędzili w St. Tropez i Maroko, sam pochwaliłem się, że byłem w Brazylii i brunetka usiadła z powrotem koło swojego narzeczonego. Wtuliła się w jego ramię i przymknęła powieki. Ibrahim pogłaskał ją delikatnie po policzku i wrócił do rozmowy z Gerardem. Zastanawiałem się dlaczego nigdy nie spróbowałem poderwać Charlie. W końcu znaliśmy się praktycznie od zawsze i mieliśmy dobry kontakt. Jej brat mnie lubił i nic nie stało nam na przeszkodzie. No może to, że Charlie zawsze marzyła o księciu z bajki, który przyjedzie do niej na koniu. Jakoś nie zauważyłem by Ibrahim miał jakiekolwiek predyspozycje do bycia księciem, albo choć do ujeżdżania rumaka. Ale pasowali do siebie, kochali się i to było najważniejsze.
Sonia i Pedro z początku zajmowali się swoim synkiem Santim, który rósł jak na drożdżach (gdy widziałem go po raz ostatni był dużo mniejszy). Po godzinie odwieźli go do rodziców Rodrigueza i wrócili z ogromnym apetytem na zabawę.
Reszta przyjaciół była w szampańskich nastrojach. Może to za sprawą hektolitrów alkoholu, który lał się strumieniami, ale wszystko wskazywało, że później miało być jeszcze gorzej.
Byłem lekko zamroczony alkoholem, ale nie było tego po mnie widać. Kilka razy tańczyłem z Lilly, kuzynką Bojana, kilka razy z Charlie i Sonią. Większość siedziała na swoich szanownych czterech literach i patrzyła na rozlewającego drinki Gerarda. Trzymał się całkiem nieźle, a to za sprawą obecności Shakiry, która trzymała na nim rękę (a raczej na jego kieliszkach). I bardzo dobrze.
Pedro z Sonią tańczyli do upadłego i nawet to, że przez pewien moment byli zupełnie sami na parkiecie, im w żadnym wypadku nie przeszkadzało. Dowiedziałem się od Valdesa, że niedługo zbieramy się na kolejną imprezę na plaży. Wzruszyłem jedynie ramionami i wypiłem do dna swoje piwo.
Charlie zadzwoniła po taksówki, ponieważ była w stanie rozmawiać z nimi w naszym ojczystym języku w sposób zadawalający, w przeciwieństwie do reszty. Wsiedliśmy do samochodów, które czekały na nas pod knajpą i ruszyliśmy na plażę.
Czekała na nas przednia zabawa. Widać było, że organizatorzy się postarali i zadbali o każdy, nawet najmniejszy szczegół.
- Nie bawisz się? – usłyszałem za sobą głos Charlie. Usiadła obok mnie i obdarzyła mnie szerokim uśmiechem. To właśnie w niej lubiłem. Potrafiła jak na zawołanie poprawić mi humor, a nie musiała nic robić. – Masz trochę sosu BBQ na policzku. – sięgnęła po serwetkę i delikatnie otarła mój prawy policzek.
- Dzięki, Charles. Zrobiłem sobie chwilę przerwy, a Ty jak się bawisz? – zapytałem opierając się łokciem o stolik.
- Świetnie. Dawno się tak nie bawiłam! Musiałam zdjąć szpilki, bo to był kiepski pomysł, żeby je zabierać na plażę, ale nie narzekam. Gdzieś przepadł mi Ibrahim, ale pewnie niedługo wróci. – rozejrzała się po plaży, ale nie mogła go dostrzec. – Tak sobie myślałam o ślubie Sonii i Pedro, a raczej o wieczorze panieńskim naszej panny młodej i dalej nie mogę nic fajnego wymyślić. Wiem, że Ty masz mnóstwo pomysłów na sekundę, więc może istnieje szansa, żebyś mi coś podpowiedział? – uśmiechnęła się zalotnie.
- Cóż… - zaśmiałem się pod nosem. – Jak już Ci kiedyś mówiłem, alkohol to najlepszy z pomysłów. Wlejesz w koleżanki trochę drinków i będzie im wszystko jedno gdzie są. Taki jest mój plan na wieczór kawalerski Pedro.
- Chciałabym, żeby to był niezapomniany wieczór! Taki… no wiesz!
- Myślałaś o swoim wieczorze panieńskim? – spojrzała na mnie spod byka. – No co? Przecież się zaręczyliście i chyba kiedyś weźmiecie ślub, prawda?
- Tak, ale jeszcze nie ustaliliśmy kiedy. Póki co mamy wakacje, po nich wracam do pracy i muszę się na niej skupić. A to znaczy, że będę mieć mnóstwo pracy na głowie, a sezon jest męczący. Może za rok, albo dwa?
- Ibrahim wspominał, że kilka klubów się o niego pytało. Mówił Ci, który wybrał?
- Jak to? – momentalnie się wyprostowała i dobry nastrój, przerodził się w zupełnie coś odwrotnego. – Chce odejść z Barcelony?
- Nie mówił Ci? – byłem na siebie wściekły, bo dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że Charlie o niczym nie wiedziała. Patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem i nie wiedziała co ma powiedzieć. – Przepraszam, Charlie. Myślę, że to zwykłe nieporozumienie… O mnie też co sezon walczą kluby, ale póki co nigdzie się nie wybieram. Pewnie Ibrahim ma ten sam problem.
- Nie powiedział mi, że ktoś jest nim zainteresowany.
- Bo może to nic poważnego? Teraz i tak jest za późno, żeby cokolwiek załatwiać. Na ten sezon na pewno z nami zostaje. – uśmiechnąłem się pocieszająco, ale widziałem, że to nic nie daje.
- W porządku, Sergio. Muszę się pogodzić z tym, że jestem z piłkarzem i takie coś prędzej czy później będzie miało miejsce. To nie zmienia faktu, że byłoby miło gdybym o tym wiedziała.
- Może to niespodzianka? – widząc złowieszczy wzrok Charlie od razu zrezygnowałem z tego stwierdzenia. - Będzie dobrze.
- Zobaczymy co z tego wyniknie i kiedy zostanę łaskawie poinformowana o planach mojego narzeczonego. – zacisnęła usta i dalej szukała wzrokiem Afellay’a.
- Kiedy jedziesz do rodziców? – zagaiłem po chwili ciszy.
- Mieliśmy jechać od razu z Maroka, ale tak wyszło. Pewnie wykorzystamy ostatni tydzień urlopu i do nich pojedziemy. Musimy w końcu ich poinformować o zaręczynach.
- No tak. Wypadałoby, żeby wiedzieli. A co u nich słychać?
- Nie dzwoniłam do nich od wieków. Muszę zapytać Pepa albo Cristiny, bo oni mają z nimi lepszy kontakt.
- W takim razie kiedy z nimi się skontaktujesz to ich ode mnie pozdrów! – dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i skinęła głową.
- Wybacz, Sergio. – podniosła się z miejsca widząc jak jej narzeczony zmierza w jej kierunku. – Muszę załatwić pewną sprawę. – powiedziała hardo.
- Pamiętaj: bij tam gdzie nie widać. – zaśmiałem się i wziąłem do ręki butelkę z piwem, która stała przede mną. Charlie złapała Ibi’ego za łokieć i pociągnęła w bardziej ustronne miejsce. Reszta bawiła się dalej.
*
Kilka godzin później, kiedy zbliżało się do wschodu słońca, otworzyłem swoje oczy. Musiało mi się przysnąć, nawet nie wiem kiedy, ale położyłem się na jednym z leżaków, które rozłożone były kilkanaście metrów od wyznaczonego miejsca na tańce.
Podniosłem się powoli i spojrzałem w miejsce, gdzie powinni się wszyscy bawić. Zauważyłem jedynie Puyol’a, Valdesa i Pinto, którzy leżeli na drewnianym parkiecie. Widać było po nich, że byli wstawieni w cztery dupy, ale nie miałem zamiaru im tego wypominać, bo to była najnormalniejsza w świecie impreza.
Jedynym „najtrzeźwiejszym” był Mascherano leżący kilka metrów dalej. Podszedłem do niego trzymając się za głowę i usiadłam na wolnym leżaku.
- Co się dzieje? Gdzie są wszyscy? – zapytałem spokojnie, próbując pozbyć się nieznośnego bólu głowy, który przeszywał mnie od skroni.
- Nie widziałeś tego co się tu działo? – spojrzał na mnie zdziwiony.
- Zasnąłem na leżaku. – odpowiedziałem od razu.
- Długo by opowiadać. Część dalej baluje w innej części Barcelony, część leży gdzieś na plaży, a część zgarnęła policja.
- Policja?! – krzyknąłem. Naprawdę musiało mnie dużo ominąć, bo niczego takiego nie pamiętam, ani nie widziałem.
- Tak, policja. Spisali nas za zbyt głośne zachowanie, kilku za posiadanie trawki, innych za seks w miejscu publicznym, bójkę, obrażanie funkcjonariusza na służbie i wiele, wiele innych rzeczy.
- Chwila… czyli są na komisariacie?
- Prawdopodobnie gniotą się w którejś z cel, bo zgarnęli jakieś dwadzieścia osób.
- I nic z tym nie zrobiłeś? – spojrzałem na niego zszokowany.
- A co miałem zrobić? Byłem mega pijany, miałem przy sobie trochę trawki i gdybym się odezwał to by i mnie zabrali.
- Trzeba zadzwonić do adwokata i to załatwić. Jeżeli dowiedzą się o tym paparazzi to będzie Sajgon.
- Już się dowiedzieli. Pojechali na motorach na radiowozami i siedzą pod posterunkiem.
- Skąd o tym wiesz?
- Mam facebooka? – odpowiedział pytaniem. – Uspokój się, Sergio. Nic nie zdziałasz.
- Zabrali Charlie? – nie wiem dlaczego, ale od razu przyszła mi ona do głowy. Mascherano na moje słowa zaśmiał się głośno i zakrył twarz w dłoniach.
- Mała dała czadu. Dowiedziała się od kogoś, że Ibi chce odejść z Barcelony… jak myślisz kogo zatrzymali na bójkę? Tak przyłożyła biednemu Afellay’owi na ulicy, że kilka samochodów się zderzyło. To cud, że nikomu nic się nie stało.
- A co z Ibim?
- Jest na pogotowiu. Shakira go zawiozła i wiem tyle, że ma kilka szwów. – spojrzałem na niego podejrzliwie. – Mówię Ci serio! Sam się dziwiłem ile w tej dziewczynie jest siły. Przecież to takie chucherko małe. No, ale oberwał torebką, a wiadomo co tam dziewczyna może mieć. To studnia bez dna.
- Mało powiedziane. – zaśmiałem się pod nosem. – Co z resztą?
- Gerard obsikał któryś z pomników, nucąc przy tym nasz hymn, za co został zgarnięty. Sonia i Pedro… hmm pracowali nad kolejnym potomkiem na jednej z ławek w pobliskim parku. Młodziki z Barcelony B mieli trawkę, więc wiadome…Reszta najnormalniej na świecie nawaliła i podskakiwała do policjantów, którzy podjechali pod plażę.
- Widzę, że mnie naprawdę dużo ominęło. – uśmiechnąłem się szeroko.
- O tak! Żałuj, że tego nie widziałeś! Charlie nokautująca Ibi’ego, półnagi Gerard, najarani młodzi. Dobrze, że Lilly robiła zdjęcia. Będzie co oglądać!
- A co z paparazzi?
- Większość dostała w łapę i więcej ich nie widzieliśmy, ale reszta tak jak mówiłem koczuje pod posterunkiem. Będzie masakra jak ich wszystkich wypuszczą. Pep nas co najmniej ukrzyżuje.
- A gdzie Messi? Mam nadzieję, że niczego nie wywinął. – zaniepokoiłem się. Wiedziałem dobrze, że Leo nie ma zbyt dobrej głowy do picia, a fotoreporterzy czekają na każde jego potknięcie.
- Nasza królewna? Razem z Antonellą okupywali przez pewien czas drugą ławeczkę w parku, najarali się i pojechali chyba do domu. Nic wielkiego.
- Eh. – westchnąłem głośno. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, a nadmiar informacji które zaserwował mi Mascherano sprawiało, że czułem się jeszcze gorzej. Miałem tylko nadzieję, że nie wyniknie z tego nic poważniejszego. Musiałem się zająć jakoś tą sprawą. Nie mogłem zostawić Charlie i spółki w komisariacie. Wiedziałem, że wyciągnięcie ich będzie trudne, ale czego się nie robi dla przyjaciół?
 

_____________________________

Trochę zagmatwałam, ale jakoś poszło i napisałam. Kolejny rozdział pojawi się do dwóch tygodni, ale nie obiecuję. Mam nadzieję, że choć minimalnie was usatysfakcjonowałam tym rozdziałem. Mi się osobiście podoba, a sam tytuł miałam w głowie od kilku tygodni.
Pozdrawiam Was serdecznie :*
PS: proszę o podanie Waszych adresów blogów, próbuję weryfikować, które są aktualne, które zakończone ;)

4 komentarze:

  1. hahahahahahahahahha, padłam! Co to w ogóle ma być?! CYRK W BARCELONIE, tak to powinno sięzwać xD
    hahaha, Charlie nokautująca mojego biednego Ibiego i jeszcze szwy. Nieźle go potraktowała!
    JEzu jezu jezu, musiałam się wrócić bo okazało się że nie czytałam poprzedniego odcinka xD
    Czekam na nowość i mam nadzieję, że będzie szybko!Musze wiedzieć co dalej!
    Trzymaj się i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuniu, co za odcinek. Przy czytaniu relacji Masche miałam minę mówiącą: Boże, ale o co chodzi?! xd i przy okazji kupę śmiechu. Jak to Insza (i moi rodzice) mówią, cyrk na kółkach. A ten Sergio, no hmm, czekam na rozwój wydarzeń, ale swoją wersję już mam, no i jeszcze ta 'bójka' XD
    Epickie!
    Pozdrawiam :*
    xxxbarcaxxx [always-and-forever-barcelona.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg :D zlapalam w szkole wifi i od razu musialam przeczytac!
    Poplakalam sie na polskim, zostalam za to owalona, ale warto bylo! Rozdzial jest naprawde genialny i co robi Sergio? Chyba sie troszeczke przez niego pogubilam, bo to wyglada jakby kochal sie w Charlie? Nie wiem,cos takiego.
    Poza tym - impreza, policja - cos genialnego. Nie ma to jak seks na lawce.
    Ale o co chodzi z Charlie i Ibim? Sergio, przespales najwazniejsze, chlopie!
    Czekam na nowosc :*
    Zuza / dvingende

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha to jest świetne *o* Nie mogę z tej imprezy. Hahaha to sobie zabalowali. Ciekawa jestem jak Sergio wyciągnie ich z komisariatu. I jeszcze ten Ibi ze szwami. Hahaha leżę i kwiczę xD Charlie musiała mu mocno przywalić xD Już nie mogę doczekać się co będzie dalej :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://por-siempre-barcelona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Statystyka