Obudziłam się po dziesiątej. Ibrahim przyniósł mi
śniadanie do łóżka i zasypał słodkimi całusami, które rozpoczynały się na
obojczyku, a kończyły na ustach.
Mieliśmy spędzić jeszcze tydzień w tym raju, a
później skoczyć do Maroko do rodziny Ibiego. Bałam się tego spotkania, bo nie
wiedziałam czego mogę się spodziewać. Takich samych osób jak jego mama? Tego
bym chyba nie przeżyła.
Miałam nadzieję, że ciągłe imprezowanie, picie
dużej ilości alkoholu, wpłynie na to, że Ibrahim zgodzi się na przełożenie
wyjazdu do Afryki. Jednakże im bardziej próbowałam na niego wpłynąć, tym
bardziej on robił wszystko by do tego wyjazdu doszło jak najszybciej. W
rezultacie zabukował samolot trzy dni wcześniej przed planowanym wyjazdem.
Byłam o to na niego wkurzona, ale w końcu uległam i zaczęłam pakowanie swoich
rzeczy, których nazbierało się naprawdę sporo podczas pobytu w St. Tropez.
Kupiłam co najmniej trzy nowe sukienki, które zajęły mi znaczną część walizki,
więc większość ciuchów upchnęłam w walizce Ibrahima.
Nawet to, że bałam się latać, nie zamieszało mi w
głowie. Ciągle myślałam o rodzinie Afellay’a. Bałam się tego spotkania i tego
czy spodobam się jego babci, którą tak kochał. Jego mama mnie nie
zaakceptowała, dlatego tak zależało mi na jej aprobacie.
Siedziałam w wygodnym fotelu w samolocie kurczowo
trzymając Ibiego za rękę. Chłopak ciągle powtarzał, że wszystko będzie dobrze i
cała jego rodzina mnie pokocha od pierwszego wejrzenia. Samir siedział
dokładnie za nami i ciągle dogryzał mi swoimi śmiesznymi docinkami, które rozśmieszały
mnie do łez. Ibrahima natomiast strasznie wkurzały i ciągle upominał swojego
młodszego brata, żeby dał mi wreszcie święty spokój.
- Pamiętasz jak pierwszy raz się spotkaliśmy? Jak
przyjechałaś po mnie na lotnisko w Barcelonie? – uśmiechnął się szeroko i
pocałował wierzchnią część mojej dłoni.
- No jasne, że pamiętam. Wkręciłam Cię zawodowo! –
uśmiechnęłam się szeroko.
- Co? Wcale, że nie.
- Jak to nie? Wkręciłam Cię, że Barcelona
podpisała umowę z Ibrahimą Afellay, a nie Ibrahimem i że jest tylko jedno wolne
miejsce w dziewczyńskiej drużynie. A Ty… A Ty chciałeś się przebrać, żeby tylko
być w Barcelonie! – wybuchłam głośnym śmiechem.
- Wiesz co gra w Barcelonie dla mnie znaczy! A
kiedy powiedziałaś, że nie miałem przyjechać tylko jakaś dziewczyna… to zwaliło
mnie z nóg! Myślałem, że pęknie mi serce.
- Widziałam to i było mi strasznie przykro. Już
wtedy chciałam Cię pocałować. – uśmiechnęłam się zalotnie.
- Serio? Wiesz, że już wtedy mi się spodobałaś?
Byłaś inna od tych wszystkich dziewczyn, które mnie wcześniej otaczały. Później
chłopacy zrobili mi imprezę powitalną… dowiedziałem się, że nie mam u Ciebie
szans, bo jesteś siostrą samego Pepa Guardioli! Wtedy się trochę podłamałem.
- Jakoś nie było tego po Tobie widać. Bardzo
często się widywaliśmy i to mi się podobało. Chciałam spędzać z Tobą jak
najwięcej czasu.
- Wiesz, że od pół roku chcę spędzać czas tylko i
wyłącznie z Tobą? – dotknął nosem mojego policzka.
- Nie prawda. – szturchnęłam go w ramię. – Masz
mecze, chłopaków, wyjazdy. Nie możesz spędzać czasu tylko i wyłącznie ze mną.
- A gdybym mógł? Gdybym zrezygnował z piłki? –
podniósł wzrok.
- To byłaby zbyt duża odpowiedzialność. Nie wiem
czy mogłabym ją udźwignąć. – położyłam głowę na jego ramieniu. – Nie mogłabym
odebrać Ci tego co tak bardzo kochasz.
- Jesteś wspaniała. – pocałował mnie w policzek.
- Wiem. – zaśmiałam się pod nosem. Poczułam jego
usta na moim czole, co mimowolnie wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Wysiedliśmy na lotnisku w Rabacie. Złapaliśmy
taksówkę i udaliśmy się do posiadłości rodziny Ibrahima. Było strasznie gorąco i
pragnęłam tylko i wyłącznie zimnego prysznicu.
Nie miałam pojęcia, że posiadłość rodziny Afellay
była tak wyniosła i pokaźna. Widać było, że mieli strasznie dużo pieniędzy, bo
ich dom zdecydowanie wyróżniał się na tle innych mniejszych, które nawet się do
niego nie umywały. Miałam przez chwilę nieodzowne wrażenie, że to jakiś pewnego
rodzaju pałac.
- Ten dom jest niesamowity. – wybełkotałam
wysiadając z taksówki. Zsunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i rozejrzałam
się po okolicy.
- To dom moich dziadków. Wychowałem się tu,
później mama pokłóciła się ze swoją teściową i zabrała nas wszystkich do
Holandii.
- Mieszkałeś w pałacu? – wybałuszyłam natychmiast
oczy.
- Jakim pałacu? To zwykły dom na przedmieściach
Rabatu. Nic szczególnego. – objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy.
Szturchnęłam go w ramię za jego nonsensowne zdanie i podeszłam do bramy, która
zaczynała się automatycznie otwierać. Na zewnątrz wyszła starsza kobieta ubrana
w złotawe płótna, które z każdym jej ruchem falowały, co wyglądało przepięknie.
- Wreszcie jesteście! – wyciągnęła do nas swoje
ramiona i podeszła bliżej. Ibrahim wyminął mnie i przytulił swoją babcię
najmocniej jak potrafił. – Ibi! Połamiesz mi kości!
- Cześć, babciu. Strasznie za Tobą tęskniłem.
- Nawet nie wiesz jak ja za Tobą tęskniłam. A
teraz przedstaw mi Twoją piękną wybrankę! Jest naprawdę urocza! – uścisnęła
mnie mocno i pocałowała w policzek.
- Jestem Charlotta Guardiola. – uśmiechnęłam się
do niej szeroko.
- Jesteś przepiękna. Mój wnuczek ma gust! –
poklepała go po ramieniu. – A gdzie Samir?
- Przyjedzie później. Pojechał do jakiejś
dziewczyny, którą zostawił… a teraz chce ją odzyskać. Nie wiem za bardzo co
kombinuje, bo wiesz dobrze, że nie zwierza mi się zbyt często.
- Młodzi, zakochani… Wejdźcie do środka! – Ibrahim
pociągnął za sobą nasze walizki, a ja udałam się do środka w towarzystwie jego
babci. Była niesamowita! Bardzo żywiołowa, perfekcyjnie umalowana i uczesana.
Widać, że miała nieprawdopodobny dar smaku do wszystkich najdrobniejszych
detali, zwłaszcza jeśli chodzi o projektowanie wnętrz.
- Jak minęła podróż? – zapytała kobieta nalewając
nam do kryształowych szklanek wody.
- Długa. – odpowiedziałam szybko. – Boję się
latać samolotem, ale w towarzystwie Ibrahima wszystko jest łatwiejsze.
- Widać, że się kochacie. – uśmiechnęła się
szeroko widząc jak Ibrahim taszczy po schodach nasze walizki. Kiedy nasze
wzroki się zetknęły, na naszych twarzach pojawił się uśmiech. – Planujecie
ślub?
- Nie. – zaprzeczyłam od razu. - Mamy na to sporo
czasu.
- Najważniejsze,
że się kochacie.
Ibrahim powrócił do nas po chwili i zajął miejsce
tuż przy mnie. Babcia spoglądała na nas z wyraźnym zadowoleniem. Widać, że
cieszyła się z naszego szczęścia. Zaprowadziła nas po chwili do dawnej sypialni
Ibrahima, która mieściła się na piętrze jej wspaniałego domu. Ulokowała nas
razem, bo stwierdziła, że już od dawna jesteśmy parą i to, że będziemy spać w
jednym pokoju niczego nie zmieni.
- Twoja babcia jest wspaniała. – usiadłam na
łóżku po turecku i przyglądałam się Ibrahimowi, który rozpakowywał swoje
rzeczy.
- Mówiłem Ci, że pokocha Cię od pierwszego
wejrzenia.
- Jak na razie. – posłałam mu uśmiech. – Ten dom
jest nieprawdopodobny. Nie mogę w to uwierzyć, że się tu wychowałeś.
- Miałem to szczęście. Zresztą… można powiedzieć,
że jestem szczęściarzem. Urodziłem się w tym miejscu, spotkałem miłość mojego
życia i gram w najlepszej drużynie na świecie. Czego mogę chcieć więcej?
Później… zostaniesz na chwilę sama, ok.? Mam sprawę do załatwienia z Samirem na
mieście. To nie potrwa długo, obiecuję.
- Jaką sprawę? – zmrużyłam oczy.
- Męską sprawę. – zaśmiał się pod nosem.
- Ale jesteś dziś tajemniczy. Normalnie Cię nie
poznaję. – skoczył jak na zawołanie na łóżko i powalił mnie tym samym na
łopatki. Pocałował mnie w obojczyk i zaśmiał się głośno. – Teraz Cię poznaję.
Ty i te Twoje głupie zabawy.
- Głupie zabawy? – usiadł na mnie okrakiem i
zaczął jak na zawołanie rozpinać guziki w swojej koszuli.
- No głupie. – powtórzyłam po nim i mój wzrok
spoczął na jego idealnie wyrzeźbionej klacie. Uśmiechnął się zawadiacko i
zabrał się za ściąganie moich spodni.
- Głupie? – zamruczał mi wprost do ucha dalej
manewrując dłońmi przy moim rozporku. Przymrużyłam oczy i czekałam na jego
kolejny ruch. Zsunął z łatwością moje spodnie i zrzucił je za siebie. Musnął delikatnie
okolice pępka i przesunął się w górę szukając zawzięcie moich ust, w które wpił
się z zachłannością. Zrzucił ze mnie bluzkę, która wylądowała gdzieś obok
spodni. Nie mogłam oprzeć się jego pocałunkom, od których byłam bezwiednie
uzależniona. Nasze usta współgrały w zaskakujący dla mnie sposób. Byłam tak nim
pochłonięta, że zignorowałam fakt, że w drzwiach od kilku minut stał Samir i
chrząkał znacząco.
- Czego? – krzyknął Ibrahim przerywając nasz
pocałunek.
- Musimy lecieć. Mamy sprawę… pamiętasz? –
spojrzał na niego znacząco i znikł za drzwiami. Już przyzwyczaiłam się do tego,
że młodszy brat mojego faceta widuje mnie w samej bieliźnie. Zdarzyło to się
już tyle razy, że straciłam rachubę. A gdybym o tym rozmyślała, to najpewniej
bym zwariowała.
- Dokończymy to później. – skradł mi krótkiego
całusa i zeskoczył z łóżka. Zarzucił na siebie koszulę, którą zaczął
pospiesznie zapinać i wyszedł z sypialni jakby się paliło. A paliło się!
Zostawił mnie w takim momencie, że miałam ochotę wyskoczyć przez okno.
Naciągnęłam na siebie koc i opadłam bezwładnie na łóżko. Byłam ciekawa tej nie mogącej
dłużej czekać sprawy, która była tak pilna, że mój facet wolał biec za bratem
niż uprawiać ze mną seks.
Założyłam z powrotem ubrania, które rozrzucone
były po całym pokoju i zeszłam po schodach na dół. Nie wiedziałam co ze sobą
począć. Ibrahim przepadł bez śladu, a w domu zostałam tylko z jego babcią,
którą chciałam lepiej poznać. Dosiadłam się do niej w salonie i próbowałam
zachować spokój.
- Jesteś taka śliczna. Nie mogę się na Ciebie
napatrzeć! – powiedziała kobieta z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Proszę, niech Pani tak nie mówi. – spuściłam
wzrok, bo na mim policzkach pojawiły się niewielkie rumieńce.
- Kochana, mówię prawdę. Utwierdziłam się w
przekonaniu, że Ibrahim ma gust po swoim dziadku. On też znalazł przepiękną
kobietę. – puściła mi oczko.
- Nie wie może Pani dokąd chłopacy pojechali?
- Nie mam pojęcia. – widziałam, że to pytanie
trochę ją zmieszało, więc nie dążyłam do odpowiedzi za wszelką cenę. Coś wiedziała,
a po prostu nie chciała się przyznać.
- Powinni niedługo wrócić. Napijesz się czegoś? –
subtelnie zmieniła temat tak, abym się nie zorientowała. Cóż wyłapałam to w
sekundę, ale uprzejmie podziękowałam.
Musiałam o czymś z nią rozmawiać, więc poruszyłam
temat dzieciństwa chłopców. Śmiałyśmy się przez większość czasu, bo pani
Afellay opowiadała same najśmieszniejsze anegdotki z ich życia. Kiedy obiekty
naszego rozbawienia pojawiły się w salonie spojrzałyśmy na siebie i znów
zaśmiałyśmy się głośno.
- Co was tak śmieszy, moje drogie? – Ibrahim
usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Właśnie dowiedziałam się, że panicznie baliście
się rozmawiać z dziewczynami! – zaśmiałam się głośno, na co chłopcy zareagowali
wielkim oburzeniem.
- To nie było tak. – zerwał się z miejsca Samir. –
Byliśmy po prostu onieśmieleni ich urodą. Zawsze byliśmy koneserami kobiecego
piękna… co nie brat?
- Nie. – odpowiedział śmiejąc się głośno jego
starszy brat. – Ja przynajmniej bałem się gadać z dziewczynami, bo bałem się
kosza. Wolałem je unikać… oczywiście do pewnego momentu. – objął mnie
ramieniem. – Zdecydowanie zmieniło mi się to w liceum. Wtedy stałem się
klasowym Casanovą. – poruszał znacząco brwiami. – Wiecie… przystojniak, który
gra w piłkę? Idealne połączenie.
- Nie schlebiaj sobie. – szturchnęłam go w bok. –
Nie znam faceta, któryby od urodzenia był zafascynowany kobietami. Zawsze musi
się przejść okres buntu, nienawiści do płci przeciwnej, by potem… -
chrząknęłam.
- A ja znam takiego mężczyznę. – uśmiechnęła się
pani Afellay. – Mój mąż od urodzenia flirtował z kobietami. Często się śmiał,
że już na porodówce podbił serce pielęgniarek. – zaśmiałam się i oparłam głowę
o ramię Ibrahima. – Gdzie byliście? – zwróciłam się do chłopaka.
- Męska sprawa. Dawno nie widziałem się z bratem
i musiałem z nim pogadać. – pocałował mnie w czoło i wrócił do rozmowy ze swoją
babcią. Byłam podenerwowana, bo nie lubiłam żyć w niepewności. Moja nerwowość
powodowała, że musiałam wszystko wiedzieć i dążyłam do tego za wszelką cenę. Ibrahim
jeszcze o tym nie wiedział, ale miałam zdecydowanie najsilniejszy dar
przekonywania o jakim mógł jedynie pomarzyć.
_________________
Hej! No napisałam coś wreszcie, ale jak widać na
załączonym obrazku jest to mierne i w dodatku krótkie. No, ale zawsze to coś!
Hmm przede mną ciężki miesiąc, więc nie wiem czy uda mi się napisać choć jedno
zdanie… Chciałabym dokończyć to opowiadanie, bo mam do niego straszną słabość,
ale nic na siłę. Na pewno je dokończę – w to nie wątpię. Muszę tylko znaleźć chwilę
by nad nim posiedzieć.
Nie miałam okazji złożyć Wam świątecznych życzeń!
Wszystkiego co najlepsze: spełnienia marzeń oraz
wytrwania w postanowieniach noworocznych. Jestem pewna, że miłości Wam nie
brakuje, ale zawsze można by było jej więcej ;-) Dużo radości i zdrowia,
sukcesów w szkole i na uczelni.
I wszystkiego, wszystkiego co najlepsze!
Niech 2013 rok będzie dla nas jeszcze lepszy :*
Naprawdę cudowny rozdział. Nie miałam okazji wcześniej skomentować bolga, ale kiedy zaczęłam go czytać w święta po południu, to nawet 4 w nocy nie mogła mnie od niego oderwać.
OdpowiedzUsuńGratuluję talentu i wyobraźni.
Pozdrawiam i życzę weny, bo ona jest najważniejsza :)
Swietny odcinek, a babcia Afellay jest po prostu genialna!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowosc!
/inszaaaa
A już myślałam, że babcia Ibiego, będzie negatywnie oceniać Charlie, jak jego matka.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że było odwrotnie. ;D
Tak, tak Ibi, nie oszukuj. Wątpię, żebyś zrezygnował z seksu, dla swojego brata, by z nim pogadać ;p
Ibi, nie bądź taki tajemniczy no!
OdpowiedzUsuńNo właśie niech Ibi niebędzie tajemniczy, a może on chce się jej oświadczyć co????????????????///
OdpowiedzUsuńzapraszam
http://milosc-w-cieniu-przyjaciela.blogspot.com/
Moja pierwsza myśl- pojechał wybierać pierścionek zaręczynowy;D Ciekawe czy moja intuicja jednak tym razem mnie zawiodła, czy wciąż trzyma sie na bardzo wysokim poziomie;)
OdpowiedzUsuńWidać, że Ibi ma nieco inne wyobrażenia dotyczące zwykłego domu na przedmieściach niż jego dziewczyna;D Różnica w mentalności, na tyle jednak delikatna, że przeszkadzać w życiu raczej im nie będzie.
Pozdrawiam.
[bkurek]
W 3 dni przeczytałam wszystkie odcinki i z niecierpliwością czekam na kolejne. :)
OdpowiedzUsuńI ten tajemniczy Ibi..^^
Jej, no trochę Cię koleżanko nie było! Mam nadzieję, że teraz wróciłaś już na stałe! :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie, to musiała być naprawdę nagląca sprawa, skoro Ibi zdecydował się zostawić swoją rozpaloną dziewczynę dla brata, któremu przecież w sumie ciągle dogryzał.
Hmm, też bym nie chciała, żeby mój facet zostawił dla mnie piłkę nożną, nie poradziłabym sobie z tym, podobnie jak nasza bohaterka.
Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]
zapraszam na nowość na http://rok-w-raju.blogspot.com :**
OdpowiedzUsuńbędziesz jeszcze dodawać notki?
OdpowiedzUsuńBędę. Cierpliwości. // narvana
Usuń