3.26.2013

37. Tańce, pląsy i hulanka


Pierwsze wrażenie z pobytu w Maroko było ogólnie pozytywne, ale byłam mimo to zestresowana poznaniem reszty rodziny mojego chłopaka. Co do jego babci i młodszego brata, którego poznałam wieki temu, nie miałam wątpliwości: byli urokliwi pod każdym względem.
Kolacja zaplanowana była na godzinę dwudziestą. Ibrahim jak przepadł, tak przepadł i nic nie wskazywało na to, że kiedyś ma się pojawić. Zabrał ze sobą Samira, czym zezłościł swoją babcię, ponieważ umówiła się z młodszym Afellay’em, że ten w czymś jej pomoże.
Założyłam beżową sukienkę na ramiączkach, które ślicznie współgrała z malinowym żakietem, który kupiłam kiedyś we Francji. Na stopy założyłam wysokie jak diabli sandały na koturnie i zrobiłam lekki makijaż. Z nie cierpliwością wyczekiwałam powrotu Ibrahima, ale kiedy usłyszałam podjeżdżające samochody, wiedziałam, że goście już się schodzą.
- Charlie, kochanie. Chodź poznać moją rodzinę. – w drzwiach pojawiła się pani Afellay w fioletowej długiej sukni i ostrym makijażu, który podkreślał jej piękne rysy twarzy.
- Ibrahim wrócił? – zapytałam podnosząc się z łóżka.
- Z tego co mi wiadomo, to przyjedzie niedługo. Chodź, chodź. Wszyscy chcą Cię poznać. – wyciągnęła do mnie rękę. Z uśmiechem podeszłam do niej i kiedy kobieta objęła mnie ramieniem, razem zeszłyśmy na dół po krętych schodach. Na dole panowało istne przyjęcie, na którym zjawiło się naprawdę mnóstwo ludzi.
- I to jest właśnie Charlotta, dziewczyna naszego Ibrahima. – kiedy pani Afellay mnie przedstawiła, wszystkie pary oczu skupiły się na mojej osobie. Czułam się lekko zakłopotana, ale kiedy zostałam ciepło powitana, spadł mi ogromny kamień z serca.
Widząc wchodzącego Ibrahima w towarzystwie swojego młodszego brata uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam ręką, żeby zauważył gdzie jestem. Ludzi było naprawdę sporo i większość z nich należała do jego rodziny.
- Gdzie tak długo się podziewałeś? – zapytałam kiedy tylko do mnie podszedł. Obdarował mnie niewinnym spojrzeniem i musnął w policzek.
- Przepraszam. Porozmawiamy o tym później, ok? Wyglądasz przepięknie. – zlustrował mnie wzrokiem. – Poznałaś wszystkich?
- Chyba tak. – uśmiechnął się do mnie i objął ramieniem, pokazując przy tym swoim kuzynom, że jestem zajęta. –Załatwiłeś tę niemogącą czekać sprawę?
- Myślę, że tak. – oparł głowę o moją i delikatnie pocałował mnie w skroń. Stabilizacja i bezpieczeństwo, które mi dawał było nie do opisania. Czułam się przy nim jak w raju.
Kilka chwil później babcia Ibrahima zaprosiła wszystkich do jadalni, gdzie na ogromnym stole czekała na nas uroczysta kolacja. Usiadłam pomiędzy Ibim, a Samirem i miałam wrażenie, że coś się wydarzy.
- Charlie, jak Ci się podoba Maroko? – zapytał Samir siedzący po mojej prawej stronie.
- Póki co nie widziałam za wiele, ale z tego co zdążyłam zauważyć to jest tu naprawdę pięknie. – odpowiedziałam.
- Jutro zabierzemy Cię na plażę i pokażemy stolicę, co Ty na to?
- Jestem za. – uśmiechnęłam się do niego szeroko. Kiedy zauważyłam, że kelnerzy, którzy pracowali na pełnych obrotach wnoszą kolejną porcję jedzenia spojrzałam na Ibrahima. – Czy oni zwariowali z tym jedzeniem? Kto to zje?
- Spokojnie. To jest taka tradycja, że gospodarz na przyjęciu musi jak najlepiej ugościć swoich gości. Nie musisz wszystkiego jeść. – uśmiechnął się pocieszająco. – Zrywamy się na chwilę? – skinęłam głową i jak na zawołanie złapałam go za rękę. Ibrahim przeprosił gości, którzy kiwnęli głowami i wyszliśmy czym prędzej na zewnątrz.
- Dziękuję, że wyszliśmy, bo zaczynałam się tam czuć nieswojo. – Ibi prowadził mnie za sobą po tarasie, a potem schodach, które prowadziły wprost na plażę. – O jacie! Nie wiedziałam, że ten dom leży tuż przy plaży!
- To teraz już wiesz, kochanie. –pociągnął mnie mocniej za rękę i kiedy poczułam piasek pod stopami i lekki wiatr, który rozwiewał moje rozpuszczone włosy, zatrzymaliśmy się. – Wiesz Charlie, przez cały dzień planowałem i planowałem, razem z babcią i Samirem, jak się najpiękniej oświadczyć. Nie mogłem nic wymyśleć. Samir chciał, żebym zabrał Cię na jacht i zrobił to przy gwiazdach na otwartym oceanie. Babcia chciała, żebym zrobił to w środku przy wszystkich. Ale teraz wiem, że czegokolwiek bym nie zrobił to i tak byłoby za mało, żeby pokazać jak bardzo Cię kocham. – spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami. Nie czułam strachu, ale ogromną radość, która wypełniała mnie od wewnątrz. Mogłam się spodziewać, że to się stanie prędzej czy później, ale nie spodziewałam się mojej reakcji. Byłam pewna, że będę przerażona i krzyknę „nie!”, ale nawet mi to nie przyszło do głowy. W tej chwili kiedy obserwowałam klękającego przede mną Ibrahima byłam najszczęśliwszą osobą na Ziemi (żeby tylko na Ziemi!).
Ibrahim podniósł swoje oczy i spojrzał na mnie mając na twarzy szeroki uśmiech. Delikatnie chwycił moją dłoń i przyłożył ją do swojego serca.
- W tym miejscu powinno być moje serce, ale ono już dawno zostało wyrwane przez Ciebie. Więc, aby funkcjonować po prostu musimy być razem. – zaśmiałam się głośno na jego słowa. – Kochanie… -złapał głęboko wdech i powoli wypuścił powietrze ze swoich płuc. – Nie wyobrażam sobie mojego życia bez Ciebie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – wyjął z marynarki małe czarne pudełeczko i powoli je otworzył. Moim oczom ukazał się przepiękny błyszczący pierścionek z wielkim owalnym diamentem. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko.
- Ibrahim. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. Jeżeli mnie w tym momencie nie pocałujesz to chyba umrę. –jak na zawołanie, chłopak podniósł się z miejsca i przysunął mnie do siebie wpijając swoje usta w moje.
- Czy to znaczy „tak”? – zapytał na chwilę się ode mnie odrywając.
- Tak! – krzyknęłam z całą pewnością w głosie. Ibrahim ponownie mnie pocałował i wsunął delikatnie pierścionek na mój palec. Nie potrzebowałam tego świecidełka, żeby z nim być. Mógł mi nawet podarować pierścionek z bazarku, ponieważ wiedziałam dobrze, że natrudził się by go zdobyć i wydał na niego naprawdę sporo pieniędzy.
Byłam zdziwiona moją reakcją. Jeszcze nie tak dawno temu zarzekałam się, że po co w ogóle się zaręczać? To dla nikogo niepotrzebna, zawstydzająca okoliczność, która cieszy starszą społeczność rodzinną. Nigdy przenigdy nie powiedziałabym „tak”. Ba! Nie byłabym w stanie. Teraz jednak wiem, że widząc uklękającego ukochanego, kiedy serce zaczyna bić jak oszalałe, cały świat się zatrzymuje, a my jesteśmy tylko i wyłącznie dla siebie.
Czarne oczy Ibrahima lśniły w księżycowym świetle, a kiedy zgodziłam się zostać jego żoną, omal nie rozprysły migoczącymi się iskierkami.
Jego reakcja była bardzo impulsywna. Podniósł mnie swoimi silnymi ramionami i pocałował. Staliśmy na plaży jeszcze przez jakiś czas. Złapani za ręce wróciliśmy do domu gdzie czekała na nas rodzina Ibi’ego. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to wszystko wcześniej zostało ukartowane i wszyscy o tym wiedzieli. Babcia Afellay podeszła do nas jako pierwsza i złożyła gratulacje. Potem zeszła się reszta. Życzeniom nie było końca. Kiedy dali nam spokój usiedliśmy przy stole.
- Nie mogę uwierzyć w to, że zostaniesz moją żoną. – Ibrahim musnął wierzchnią część mojej dłoni.
- A propos ślubu – wtrącił wujek Said. – Ustaliliście już datę?
- Wujku, dopiero się zaręczyliśmy. – odpowiedział spokojnie Ibi. – Kiedy już ją ustalimy, wszyscy się o tym dowiecie. – nagle zdałam sobie sprawę, że to się dzieje naprawdę, a nie tylko w mojej głowie. Zaręczyny, ślub... wszystko stało się realne. Przerażająco realne! Ścisnęłam mocno dłoń Ibrahima.
- Dobrze się czujesz?
- Troszkę mnie zemdliło. Pójdę na górę, przeproś wszystkich.
Jak się mogłam spodziewać wśród rodziny Afellay’a rozeszła się plotka, że jestem w ciąży. Babcia chłopaków uspokoiła wszystkich tym, że to po prostu zmęczenie i wielkie emocje, które mi towarzyszyły tego wieczoru. Wysłała swojego wnuka za mną. Znalazł mnie opartą o barierkę na tarasie. Objął mnie ramionami i pocałował w kark.
- To dla nas obu wielka zmiana, ale przecież nic się nie zmieni. Kocham Cię na zabój i gdybyś się nie zgodziła, moje uczucia by się nie zmieniły. Wiem, że nie chcesz jeszcze brać ślubu, ale ja zaczekam. Mam na kogo. – ucałował mnie w skroń.
- Nie musimy się spieszyć? – odwróciłam się do niego przodem i delikatnie przejechałam dłonią po jego policzku.
- Ze ślubem? Mamy na to całe życie. – uśmiechnął się szeroko. Złapałam go za szyję i pocałowałam. – Wiem, że się boisz. Ja mam podobnie.
- Chcę, żebyś wiedział, że jestem w stu procentach pewna swoich uczuć.
- Wiem to nie od dziś.
- Czyli nie będziesz zawiedziony, że poczekamy z decyzją o ślubie jakiś czas?
- Porozmawiamy o tym kiedy emocje opadną. Nie jestem niecierpliwy, ale chciałbym się hajtnąć przed trzydziestką. – zaśmiał się pod nosem.
- Jesteś najlepszy. – uśmiechnęłam się i podskoczyłam, by pocałować go w usta. Ibrahim burknął pod nosem coś w stylu: „wiem, że jestem mega” i pociągnął mnie za sobą za rękę do środka.
Stwierdziliśmy, że nie wracamy do reszty. Wystarczyło nam to, że z każdym wymieniliśmy kilka zdań podczas składania życzeń i to nam w zupełności odpowiadało. Położyliśmy się na łóżku i w ciszy, złapani za ręce patrzyliśmy w sufit. Nie to, że ten kawałek pokoju jakoś szczególnie się nam podobał, czy coś. Po prostu leżeliśmy i myśleliśmy nad wszystkim.
Miałam wrażenie, że cała ta zaręczynowo-ślubowa sytuacja mnie trochę przerosła, ale na litość Boską! Jestem chyba wystarczająco dorosła, żeby podejmować odpowiedzialne decyzje. Zdaje się, że jedynym zawiedzionym człowiekiem będzie mój ojciec, który zawsze pragnął, żeby jako pierwszy dowiedział się o moim przyszłym ślubie.
Chciałby, żeby było tak jak powinno być: Ibrahim przychodzi do niego, wręcza butelkę czegoś mocniejszego i prosi go o rękę jego córki. Potem długo rozmawiają o planach, dzieciach, czyli o wszystkim i o niczym, aż w końcu ulega i się zgadza.
Następnie Ibrahim powinien udać się do mojej matki z ogromnym bukietem kwiatów. Skomplementować, że wygląda niczym moja siostra, a nie matka i wtedy na pewno by się wkupił. Szczerze jej nie trzeba nic więcej do szczęścia niż kilka tandetnych komplementów z ust zagranicznego przystojniaka.
Życie jednak jest pełnie niespodzianek i nie jest tak jak to można sobie zaplanować.
*
Wróciliśmy do Barcelony pełni pozytywnej energii po jakże wyczerpujących wakacjach. Na wieść o naszych zaręczynach, Rodrigo w namowie z Sonią i Gerardem, postanowili zorganizować huczną imprezę. A mówiąc „huczna” mieli na myśli: alkohol, tańce, hulańce, wygibasy, zagryzanie czymś kwaśnym, alkohol, trochę popisów wokalnych, alkohol, wspólne biesiadowanie do starych hiszpańskich piosenek, alkohol, repertuar zmienia się na ckliwe ballady Celine Dion (tutaj główną rolę odgrywa Gerard i jego uczuciowa interpretacja „My hart will go on”), alkohol, znów trochę tańczenia, urwanie filmu.
Miałam mieszane uczucia co do szykowanej w wielkiej tajemnicy imprezie. Można powiedzieć, że się jej strasznie obawiałam. Wśród zaproszonych gości było mnóstwo piłkarzy, którzy bawią się naprawdę… solidnie.
Siedząc na kanapie w salonie nerwowo stukałam paznokciami o drewniany stolik i wyobrażałam sobie naprawdę wiele. Jako, że znałam ich praktycznie całe swoje życie, a dużo (naprawdę dużo) widziałam w ich wykonaniu, to jedynie modlitwa mogłaby w czymś pomóc.
- Nie denerwuj się tak. – do salonu wszedł wypindrzony Ibrahim. Zjechałam wzrokiem z góry na dół. – No co? – wzruszył ramionami. Miał na sobie idealnie skrojony czarny garnitur od jakiegoś projektanta, koszulę w tym samym kolorze, wystylizowaną fryzurę, zegarek wartości małego domku jednorodzinnego i zapach mocnych perfum, które rozniosły się po całym domu.
- No nic. Przy Tobie wyglądam jak nędzniczka. – chłopak zaśmiał się i momentalnie zaprzeczył. Miałam na sobie czarną rozkloszowaną sukienkę i jedyną błyskotką był mój okazały pierścionek zaręczynowy, którą swoją ceną z pewnością zawyżał mój wygląd.
Przed wyjściem wsunęłam na stopy piętnastocentymetrowe szpilki i razem wyszliśmy z domu wzdychając głośno. Byłam przerażona.
Co się działo później?
Po kilku godzinach nie pamiętałam zupełnie niczego.
 
____________________________
 

Hej! Wreszcie jest! Trochę nijaki, ale chciałam go szybko dodać, bo już sama byłam zniecierpliwiona. Następny pojawi się do tygodnia, bo mam teraz dwutygodniową przerwę świąteczną.  
A jutro? Mój znienawidzony dzień. No może nie aż tak, ale ten jest szczególny, bo nie codziennie kończy się okrągłe 20 lat. Czuję się strasznie staro i jestem przerażona tym, że już nie będę nigdy nastolatką. Horror!

5 komentarzy:

  1. Jak zobaczylam na mailu powiadomienie, ze Narvana dodala mi komentarz, a tam nowosc na nocnym, to o malo sie nie poplakalam. Glownie dlatego, ze strasznie za Toba tesknilam, krejzolu. Nie ladnie bylo nas wszystkich na tyle zostawiac :( Obrazam sie.
    Co do rozdzialu - jest prze cudowny! W koncu sie zareczyli!:D Jeeej, ale mega normalnie!:D
    No i jeszcze jedno!
    Wszystkiego najlepszego! Zdrowia, szczescia, pomyslnosci, duzo Fernando lol. Kurcze, czuje sie przy Tobie jak jakas gowniara :(
    Caluje goraco :*
    Zuza / dvingende

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się za Tobą stęskniłam! a miałam taki zwariowany czas, że przez pewien czas nie miałam internetu, musiałam sobie radzić tylko z tym na telefonie, a to do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy. Spróbuję dodać coś jeszcze w tym tygodniu, ale coś czuję że ten blog został już dawno zapomniany :)
      /// narvana

      Usuń
    2. i dziękuję Ci za życzenia :* i nie jesteś gówniarą :)
      // narvna

      Usuń
  2. Blog nie został 'już zapomniany' TY WIESZ JAK SIĘ UCIESZYŁAM NA WIDOK POWIADOMIENIA? :D
    Ibi przebił tutaj granice słodkości i romantyczności! Facet dosłownie idealny <3
    Cieszę się, że wszystko im się dobrze ułożyło i w końcu będą mogli założyć prawdziwą rodzinę!
    Impreza zawsze spoko, wywody Geriego też ;p Balangi Katalończyków zawsze należą do tych najostrzejszych, więc nie ma co się dziwić, że można pływać w alkoholu ;d
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oł nana, sialala *dziki taniec radości*. Dobra, już się ogarnęłam i strasznie, przeogromnie się cieszę, że pojawił się nowy odcinek. Z kilku powodów:
    * bo jest to jedno z najlepszych opowiadań o Ibim ever
    * bo strasznie się stęskniłam
    * bo kocham to opowiadanie.
    Zaręczyny były przecudowne, nawet pomijając fakt, że to ideał faceta się oświadczał. Cieszę się, ża naszym gołąbkom się układa i czekam na kolejny odcinek!
    PS: mogłabyś informować mnie na always-and-forever-barcelona.blogspot.com? Byłabym wdzięczna

    OdpowiedzUsuń

Statystyka